" W piekle Auschwitz, do którego trafiali mężczyźni i kobiety, rodziły się także dzieci."
Wszyscy, którzy zaglądają do mnie na blog wiedzą doskonale, że po literaturę obozową sięgam chętnie i często. Wiem, że nic już nowego nikt nie pisze i wszystko już gdzieś było, a Auschwitz ostatnimi czasy stało się towarem dochodowym, bo z Auschwitz w tytule książki powstają jak grzyby po deszczu, a ja oczywiście łykam wszystko jak głodny pelikan, a przynajmniej staram się.
Są jednak książki, które łamią serce i nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie ogromu okrucieństwa. Czytając Anioła życia z Auschwitz ściskało mnie coś za gardło i łzy same stawały w oczach. To książka inspirowana życiem Stanisławy Leszczyńskiej, polskiej położnej, która trafiła do tego piekła na ziemi. Pomagała na świat przyjść dzieciom, które zaraz po porodzie chrzciła bez względu na wyznanie. Nie ugięła się przed mordowania dzieci, bo jak twierdziła nie jest Bogiem, który decyduje o życiu lub śmierci. Zaufała Matce Bożej i to dzięki jej pomocy nie tylko udało jej się przeżyć, ale i nieść pomoc i pocieszenie nieludzko traktowanym kobietom.To, że ona pomagała nie znaczy, że dzieci przeżywały, bo jak można przeżyć w warunkach, które urągają podstawowym zasadom higieny. Ale jakim zasadom? Tam nie było zasad,a w zasadzie jedna wyeliminować jak największą liczbę ludzi. Kobiety rodziły na oczach setek innych więźniarek, szczury biegały wielkości kotów, a woda byłą towarem deficytowym, nie było ubranek dla dzieci ani pieluch, a matki najczęściej nie miały czym karmić, bo same umierały z niedożywienia.
Anioł życia z Auschwitz podzielony jest na dwie części. W pierwszej z nich poznajemy losy Stanisławy Leszczyńskiej, jej heroiczną pracę i odwagę. Poznajemy również Magdę, młodą dziewczynę która wraz z mężem trafiła do obozu i tutaj okazało się,że jest w ciąży. Wyobraźcie sobie młodą kobietę, która krótko po ślubie trafia wraz z mężem za bramy Arbeit maccht frei. Ci młodzi ludzie mieli całe życie przed sobą, a zostali bestialsko rozdzieleni. To owocem ich miłości był Maciuś - chłopczyk, który na cześć swojego ojca dostał takie imię. Czy przeżył?
Stanisława odmówiła pozbawiania noworodków życia, ale w obozie była siostra Klara, która robiła to bez skrupułów. Żydowskie dzieci nie miały prawa przeżyć, więc " uczynna" siostra brała je za nóżki i topiła w wiadrze lub beczce. Jesteście sobie to w stanie wyobrazić. bo ja nie. Kim trzeba być, bo z pewnością nie człowiekiem.Coś okropnego i wstrząsającego.
W drugiej części poznajemy relację kobiet, którym udało się przeżyć, niektórym nawet wraz z dziećmi. I tu są historie, które ściskają za serce, bo czy matka jest w stanie patrzeć na powolną śmierć swojego dziecka? czy matka jest w stanie patrzeć na to jak zabierają jej dziecko Niemcy po to, aby je zgermanizować. Opis niemieckiego małżeństwa, które przechadzało się po bloku, w który leżały matki z noworodkami jak po targu po to, aby wybrać to najbardziej aryjskie przerósł już wszystko. No nie umiem tego ogarnąć ani rozumem, ani sobie wyobrazić. Dramat.
Anioł życia z Auschwitz to książka obok której nie sposób przejść obojętnie i wymazać ją z pamięci. Takie historie zostają z nami na długi czas i możemy tylko dziękować, że czytamy o nich na kartach papieru. To historie,które nie powinny mieć miejsca, ale były czego świadkami są naoczni uczestnicy tego piekła na ziem.
Nina Majewska - Braun stworzyła historię utkaną ze wspomnień. Precyzyjnie odtwarza obraz życia obozowego. Widać, że autorka nie tylko oddała serce w spisanie tej historii, ale i włożyła ogrom pracy.
\Warto przeczytać Anioła życia z Auschwitz ku przestrodze, po to aby takie historie nigdy nie miały już miejsca, ale tez po to, aby doceniać to co mamy. To książka przeraża i boli, bo są historie, które nigdy nie powinny mieć miejsca.