Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Zacznę od tego, że już po opisie wiedziałam, że schemat historii jaką dostanę w książce to coś co już wielokrotnie przewijało się w kulturze słowa pisanego, czy w utworach filmowych. Małżeństwo/para, która jest szczęśliwa lub nie w jakiś sposób przez chorobę lub wypadek zostają postawieni w obliczu ogromnej próby jaką jest brak pamięci u jednego z nich. Drugie - chociaż jest świadome jak ogromna będzie to walka - podejmuje działania by rozkochać swoją drugą połówkę w sobie na nowo. Skutki tego działania i droga do końca historii jest różna, ale mimo wszystko często schematyczna i powtarzalna.
Nie inne kroki w swojej powieści podjęła Angelika Szczęśniak, która opowiada nam historię bardzo emocjonalnego i dosyć kłótliwego małżeństwa Marii i Gabriela.
Poznajemy ich w momencie dosyć poważnej kłótni, która była wybuchem zazdrości i gromadzonych w sobie emocji i jej skutkiem było wejście Marii do auta, ruszenie i niestety wypadek. Wypadek, w którym traci pamięć. O wszystkim.
Mimo pewnych wątpliwości Gabriel postanawia podjąć walkę o odzyskanie swojej żony, która nie ma pojęcia kim jest i jaka relacja ją z nim wiąże. Droga, którą podąża Gabriel jest długa, kręta i nierzadko bolesna, ale na pewno też pouczająca, ponieważ jak wiadomo nie od dzisiaj to porażki dają nam więcej lekcji niż sukcesy.
Tak jak wspomniałam - schemat znajomy. Postanowiłam jednak sięgnąć po tę książkę z powodu samej autorki.
Po pierwsze jest to osoba, która stawia dopiero swoje "pierwsze kroczki" w świecie literatury, a takie właśnie autorki - ze świeżą głową - często mają nowe, świetne pomysły, aby coś starego ubrać w piękną i nową formę.
Po drugie - jej krótki życiorys i jej profesja bardzo mnie zaciekawiła i była decydującym krokiem do sięgnięcia po tę pozycję.
Niestety jednak - ja osobiście zawiodłam się na tej powieści... dlaczego?
Pierwszy wniosek, który przyszedł mi do głowy - kolejna nieciekawa książka, którą przeczytałam w tym roku - przyznam, że pod tym względem ten rok jest dla mnie pechowy.
Jest to po prostu kolejna książka, którą przeczytałam i nie będę o niej za chwilę pamiętać.
Po części dlatego, że nie dostałam w niej nic co chciałabym dla siebie zachować, a po części dlatego, że postacie zbudowane przez autorkę to nie są osoby, które chciałabym pamiętać. Brakowało mi w tej historii delikatności, szczerej miłości i pełnej komunikacji. Za to dostałam zbyt dużo wulgaryzmu i wręcz nazbyt "brutalnego" seksu.
Moim kolejnym spostrzeżeniem było to, że chociaż książkę tworzyła trenerka mentalna i hipnoterapeutka to język jaki został użyty w powieści - poza wulgaryzmami i słownictwem dotyczącym seksu - był wręcz nazbyt prosty i dziecinny.
Książka jako całokształt dosyć szybko zaczęła mnie nudzić i wręcz nie byłam ciekawa co będzie dziać się dalej - chociaż powinnam z przejęciem śledzić dalsze losy bohaterów.
Taki dodatkowy szczegół, o którym nie dało się nigdzie przeczytać w opisie książki, że jest to KONTYNUACJA losów Gabriela i Marii.
Dowiedziałam się o tym dopiero czytając książkę kiedy nie wiedziałam o pewnych faktach, a jak zainteresowałam się dlaczego to okazało się, że o ich losach już powstała jedna książka. Dla mnie to duży minus, kiedy nawet nie wiem, że czytam drugi tom.