Wiele osób nie ma zbyt wysokiego mniemania o stanie polskiej literatury. Najczęściej wytaczanym argumentem jest znacznie niższy poziom ojczystych powieści w stosunku do tych zagranicznych. Jednak wszystkim, którzy tak uważają, polecam przeczytanie "Hikikomori" Tomka Przewoźnika. Zwłaszcza, że powieść, początkowo wydana w formie ebooka, właśnie doczekała się swojego papierowego wydania.
Świat, w którym przyszło żyć Jonaszowi Hosali jest pełen chorób cywilizacyjnych. Praktycznie w każdej rodzinie istnieje chora osoba, która ma fobie społeczne i bez odpowiednich leków nie opuści bezpiecznej przestrzeni swojego domu. Zresztą pigułki są zażywane praktycznie na wszystko. Dodatkowo wprowadzone projekty rządowe sprawiają, że dzieci bez rodzeństwa rozwijają się w kilku różnych rodzinach. Jonasz jest kuzyńcem, czyli jednym z takich dzieci. Jednak już niedługo ma się to zmienić, gdy jego siostra ukończy trzeci rok życia. Wtedy w końcu będzie mógł mieszkać z nią i rodzicami, jak prawdziwa rodzina. Jednak wcześniej czekają go testy adolescencyjne, które mają wskazać mu zawód, którym zajmie się w przyszłości. Ze względu na chorobę siostry, Jonasz decyduje się na zawód gejszy i wyjeżdża do okiya, w którym ma przejść szkolenie.
To nie pomyłka! W świecie, w którym żyje Jonasz, gejsza to zawód przeznaczony dla mężczyzn. Zajmują się oni leczeniem duszy i ciała. Pomagają uporać się z chorobami cywilizacyjnymi, w tym z tytułowym hikikomori. Powieść opowiada o niezwykłej drodze, jaką będzie musiał przejść chłopiec. O kolejnych etapach szkolenia w domu gejsz i o poszukiwaniu oświecenia. Jednak przede wszystkim o dorastaniu i poznaniu samego siebie.
"Hikikomori" to powieść obok której nie da się przejść obojętnie. Koncepcja świata, którą przedstawia Tomasz Przewoźnik jest dopracowana. Co ciekawe i smutne, jest również dość prawdopodobna. Większość zmian, które według powieści, doprowadziły do takiego stanu rzeczy, już się zaczęła. Samo hikikomori (czyli zaburzenie, polegające na wycofaniu społecznym i odizolowaniu od kontaktu z innymi) również zbiera swoje pierwsze ofiary. Najczęściej w krajach, w których system szkolnictwa stawia na wyższość grupy od jednostki, głównie Japonii.
Już od pierwszych stron zżywamy się z głównym bohaterem. Autor w sposób niedostrzegalny, ale bardzo pewny i nieuchronny, przywiązuje nas do Jonasza i zabiera w drogę ku jego dorosłości. Wspieramy decyzję głównego bohatera, czasem się na niego wściekamy. Powieść wywołuje emocje, a co ważniejsze stawia przed nami pytania. Wciąga w rozmyślania i przekazuje olbrzymią dawkę wiedzy. Nie tylko o świecie kreowanym, ale również o prawdziwych zjawiskach, zdarzeniach i aspektach psychologicznych. Z każdej strony bije ku nam olbrzymia wiedza, którą Pan Tomasz posiada i postanowił się nią podzielić.
Niesamowite, że autor, znany głównie z krótkich opowiadań, stworzył powieść, która wwierca się w duszę i odciska trwałe piętno. Niesamowite jest również to, że Tomasz Przewoźnik z tą samą łatwością opisuje wykreowany świat science - fiction, rygorystyczne zasady domu gejsz, jak i duchowe aspekty ścieżki oświecenia, na którą wkroczył główny bohater.
Jednak, żeby nie było, że jestem całkowicie bezkrytyczna, nie obyło się bez małych "zgrzytów". Przede wszystkim słownictwo. Mam wrażenie, że autor się czasami gubił. W niektórych miejscach wydaje mi się ono zbyt wydumane, w niektórych scenach erotycznych znowu zbyt wulgarne. Pod tym kątem powieść często bywa nierówna. Mogłabym się również przyczepić, skąd dorastający chłopcy bez wzorców z zewnątrz, nauczyli się nagle przeklinać. Choć, faktem jest, że tutaj dobór słownictwa, podkreśla aspekt dojrzewania i mężnienia chłopców.
Powieść "Hikikomori" jest świetna. Na tyle świetna, że spokojnie dorównuje, a nawet przebija poziom powieści zagranicznych. I choć ciężko sprecyzować do jakiej kategorii literatury należy, ma ona wszystkiego po trochu. "Hikikomori" to dobrane w odpowiednich proporcjach: science fiction, ezoteryka, duchowość, erotyka, powieść obyczajowa oraz powieść psychologiczna. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Mnie na pewno pozostanie w głowie na dłużej, a wiedzę, którą powiększyłam, dzięki powieści, być może na całe życie.