Czytając książki i oglądając filmy opowiadające historie podwójnych agentów czujemy dreszcz emocji. Czy bohater zostanie zdemaskowany? Czy jego misja się powiedzie? Czy uda mu się wywrzeć zemstę? Pomścić rodzinę i przyjaciół?
W dużej mierze podobają nam się te opowieści. Ich bohaterowie nieodmiennie wywołują uczucie podziwu - chcielibyśmy być tak sprawni jak oni, chcielibyśmy się wyróżniać ich sprytem i intelektem, umiejętnością improwizacji i wysoką elastycznością objawiającą się niemal natychmiastowym przystosowaniem się do chaotycznych, zmiennych warunków.
A przy tym niewielu z nas zadaje sobie pytanie, jak ciężkie i obciążające psychicznie jest odgrywanie takiej roli.
Darrow au Andromedus, Niezrównany Naznaczony, Lansjer ArcyGubernatora Marsa, Nerona au Augustusa, doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
Otaczają go lwy, więc się do nich upodabnia. Dystansuje się wobec swoich przyjaciół - stopniowo odsuwa od siebie Mustang, Roque'a i Tactusa. Z Sevrem nie ma zbyt wielkiego kontaktu - Wyjce zostały bowiem wysłane na obrzeża Układu Słonecznego.
Do tego ród Bellona wciąż dyszy żądzą zemsty z powodu śmierci Juliana - na salonach mówi się, że matka Cassiusa zażądała od swoich synów serca Darrowa. I nikogo nie obchodzi to, że śmierć w trakcie Chrztu to rzecz zwyczajna, spotykająca połowę uczniów Instytutu.
Nieoficjalna wojna na drobne nieprzyjemności, uszczypliwości i kłody subtelnie rzucane pod nogi między rodami Augustus i Bellona trwa w najlepsze i dynamicznie się rozwija. W dodatku okazuje się, że w to wszystko zamieszana jest Władczyni, Octavia au Lune, której sympatia coraz bardziej odwraca się od Marsa za sprawą synów Aresa, którzy terroryzują już znakomitą większość planet, księżyców i asteroid.
Do tego dochodzą wewnętrzne intrygi Pliniusza, jednego z doradców Nerona, który dąży do zapewnienia swojemu faworytowi statusu sukcesora rodu Augustus.
I kiedy wszystko sprzeciwia się przeciw Darrowowi - zostaje z tym sam. Samotność, poczucie wyobcowania, niedopasowania, kłamstwo, którym żyje, zaczynają młodzieńcowi coraz bardziej ciążyć. Ale mimo to dąży on z uporem do wypełnienia misji, którą powierzył mu Ares - posuwa się nawet do nawiązania sojuszu z Szakalem, który nie wydaje się być zainteresowany niczym więcej, niż własnymi interesami.
Przy okazji okazuje się też, że Synowie Aresa nie są tak zjednoczeni, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. I wszyscy dookoła wydają się realizować własne plany, i każdy chce wykorzystać Darrowa do własnych celów. I chyba nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, że iskra dzięki której wybuchnie płomień już dawno pojawiła się w tej grze.
,,Red Rising: Złoty syn'' utrzymuje dobrą, dynamiczną i obfitującą w zaskakujące zwroty akcji narrację z tomu pierwszego. Przy tym jest też powieścią bardziej skupiającą się na psychologii postaci - na przemyśleniach Darrowa, na jego uczuciach i rozterkach. Właśnie to sprawia, że jest to książka tak interesująca - odmienne podejście do tematu, ukazanie samotności i coraz większych rozterek moralnych/uczuciowych, które targają bohaterem. Bo Darrow jest postacią z krwi i kości, a nie mitycznym herosem wykutym ze Złota i stali. Czuje, żyje, tęskni, żałuje, boi się i nienawidzi. Ale przede wszystkim - ufa.
I dokąd go to doprowadzi?