Odkąd dane mi było poznać pierwszą powieść Artura Urbanowicza, byłam zdecydowana na lekturę kolejnych książek autora. Po dość długim czasie, przyszła pora na przedstawienie mojego zdania na temat Grzesznika.
Mariusz “Suchy” Suchocki jest przywódcą suwalskiego półświatka i właśnie dowiaduje się, że jego najgroźniejszy przeciwnik wychodzi na wolność. Choć mężczyzna nie przejmuje się tym za bardzo i twardo planuje pozostać na obecnym stanowisku, planuje przeciwstawienie się byłemu więźniowi. Niestety porachunki kończą się dla Marka tragicznie, ponieważ doznaje on niebezpiecznego urazu głowy i ląduje w szpitalu. Kiedy wybudza się ze śpiączki, okazuje się, że jego silna grupa została rozbita, a jego wszystkie pieniądze zniknęły. Przeciwnik Marka okazuje się inteligentnym psychopatą, który nie ma litości dla nikogo i stawia mu ultimatum: albo ustąpi dobrowolnie, albo straci wszystko. Na domiar złego, po wypadku zaczynają ujawniać się nowe i niepokojące zdolności mężczyzny...
Sam tytuł nie za bardzo mówił mi, czego mogę się spodziewać. Wiedziałam tylko tyle, że będzie to historia mroczna, a chwilami dość przerażająca. No cóż, tak było i niech to cholera, ale boję się patrzeć na sufity w nocy. Zabrzmi to śmiesznie, wiem. Jednak, kiedy przeczytacie tę książkę, dowiecie się, dlaczego tak mam.
Główny bohater, Suchy, na początku nie wzbudził mojej sympatii. Ba! Na samym początku nie potrafiłam nawet zrozumieć, kim on tak właściwie jest. Dopiero po przebrnięciu przez te kilka rozdziałów, zaczęłam dostrzegać pewne cechy tego bohatera. Jak wspomniałam kilka słów wcześniej, na początku Marek nie przypadł mi do gustu. Był zbyt agresywny, zbyt porywczy i przede wszystkim: zbyt pewny siebie. Był przekonany o swojej niezniszczalności, a to niesamowicie mnie denerwowało. Z czasem, gdy zaczęły na wierzch wychodzić jego niepokojące zdolności, zaczęłam mu współczuć. Mimo maski twardziela widziałam, że był wprost przerażony tym wszystkim.
Artur Urbanowicz według mnie zasługuje na wielkie brawa, ponieważ w świetny sposób wykreował postać Marka Suchockiego. To niesamowite, jak czytelnik może współodczuwać emocje książkowego bohatera. Wszelkie odwołania do psychologii były niezwykle intrygujące i cholernie dobrze pasowały do fabuły tej powieści. Ciekawym dodatkiem była dla mnie obecność zasad wpływu na człowieka (reguła wzajemności, niedostępności, autorytetu itd.), ponieważ jeszcze nie tak dawno sama się o tym uczyłam na wykładach.
Choć docelowo jest to horror, to Grzesznik trzyma w napięciu do samego końca, jak niejeden świetny thriller. Tym razem tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że Artur Urbanowicz pisze świetne i wciągające książki, które w dodatku pobudzają wyobraźnię czytelnika, a ta podsuwa im wyraźne obrazy tego, co dzieje się aktualnie w powieści. Moja rada? Nie czytajcie tej książki wieczorem, po ciemku. Nie róbcie tego, jeśli chcecie w nocy spać.
Cóż mogę jeszcze rzec na temat tej pozycji? Jest bardzo dobra, a wątek gangsterski nie jest tu potraktowany po macoszemu, jak w innych książkach tego typu. Myślę, że przypadnie ten wątek do gustu fanom właśnie tego tematu i będą usatysfakcjonowani przestawieniem go przez autora. Dość mocno został tu również podkreślony wątek wiary, która potrafi naprawdę uratować człowieka z każdej opresji. Choć nie do końca jestem fanką tego akurat tematu, to tutaj jego obecność absolutnie mi nie przeszkadzała. Mam nawet wrażenie, że gdyby nie ten wątek, to ta powieść nie zyskałaby aż tak wyrazistego akcentu.
Jak tylko będę miała taką możliwość, chętnie zaopatrzę się w wersję papierową i postawię na swojej półce. Tym, którzy poszukują trochę adrenaliny, mogę śmiało polecić lekturę Grzesznika.