Zastanawiam się czasem, jak wyglądałby nasz świat gdyby Niemcom udało się wygrać wojnę. Gdyby Stalin nie opętany chciwością, faktycznie podzielił się z nimi łupami, albo gdyby udało się nazistom spełnić marzenie Fuhrera i wynaleźć broń przyszłości już w roku 1944... Jakim językiem posługiwałbym się pisząc te słowa? Czy mógłbym w ogóle pisać i posługiwać się siecią jako człowiek "niższej" rasy? Na szczęście nigdy nie poznam odpowiedzi na te pytania... Tylko czy po lekturze tej książki mogę być tego jeszcze pewny?!?
Na początku należy się chyba kilka słów wyjaśnienia. "Grom" nie jest typowym horrorem, a raczej zaliczyłbym go do gatunku określanego jako "mystery". Znajdziesz tu jednak, drogi czytelniku, wiele rzeczy bliskich sercu prawdziwego horroromaniaka - zawiłą fabułę, tajemnicę, którą do końca trudno odgadnąć i szybką wciągającą akcję.
Życie Laury Shane, znanej i uwielbianej pisarki co jakiś czas urozmaicane jest niesamowitymi wydarzeniami. W sytuacji zagrożenia pojawia się tajemniczy nieznajomy, który wybawia ją z opresji. Powstrzymuje lekarza, który miał popełnić po pijanemu, błąd podczas jej narodzin, zabija ćpuna, który grożąc bronią odwiedził sklep jej ojca... Pojawia się jakby znikąd, a jego obecność daje Laurze poczucie bezpieczeństwa - nazywa go nawet swoim "aniołem stróżem". Ale do czasu, po raz kolejny okazuje się bowiem, że życie bajką nie jest i czasem spieszy się tak, że nie ma czasu na oddech - oto nasza bohaterka zostaje wplątana w szokującą historię zabłąkanego "anioła" i z przerażeniem odkrywa, że pomimo tego, iż żyje w latach osiemdziesiątych Niemcy nadal mogą wygrać wojnę w roku 1944. Ale najbardziej przeraża ją fakt, że "przeznaczenie walczy o przywrócenie kształtu, jaki miało posiadać"... To zrujnowałoby jej całe życie... Co ja bredzę? Jak to wygrać wojnę?!? A tego już nie mogę zdradzić, ponieważ każde wypowiedziane więcej słowo o fabule popsułoby Ci przyjemność płynąca z obcowaniem z tą właśnie powieścią.
Są dwie rzeczy, które naprawdę lubię w twórczości Deana Koontza. Pierwszą z nich jest umiejętność budowania nastroju i zachowywania tajemnicy. Bez przerwy jesteśmy zaskakiwani zwrotami akcji - strasznie trudno jest odgadnąć w jakie niezbadane rejony poplątanego umysłu twórcy zabierze nas książka. Drugą rzeczą jest niesamowita zdolność plastycznego nakreślania charakteru postaci. Czytając "Grom" zaprzyjaźniłem się z Thelmą, której poczucie humoru bardzo mi odpowiada, płakałem w momencie śmierci Danny'ego... Bawiły mnie dorosłe zwroty włożone w usta Chrisa. Chwilami łapałem się na tym, że książka jest bardzo rzeczywista właśnie poprzez realność prezentowanych postaci.
"Grom" polecę każdemu, kto ma otwarty umysł i nie boi się dać porwać w wir wydarzeń. Jest to powieść - przygoda, powieść - okno do innego, niekoniecznie lepszego, ale z pewnością ciekawszego i bardziej szalonego świata. Jeśli maniakalnie poszukujesz w książkach wampirów, demonów, duchów i grobowców wypełnionych po brzegi zombiakami, to nie będzie najlepszy wybór. Jeśli natomiast wolałbyś raz spotkać prawdziwe, realne monstrum odpowiedzialne za śmierć milionów ludzkich istnień i z lubością nurzające się w krwi swoich ofiar - "Grom" będzie dla Ciebie odpowiedni. Na co więc czekasz? 350 stron niesamowitej przygody czeka na Ciebie. Uważaj tylko, czy podczas lektury podejrzanie często nie biją pioruny...