Uwielbiam powieści graficzne Timothé'go Le Bouchera. Po „Dniach, których nie znamy” i „Pacjencie” wiedziałam, że po każdą kolejną będę sięgać w ciemno.
Najnowszy komiks promowany jest jako najambitniejsze dzieło autora. Wynika to prawdopodobnie z objętości, gdyż na ponad 400 stronach mamy do czynienia dopiero z pierwszą częścią historii.
„47 strun” to opowieść przede wszystkim o obsesyjnej miłości i manipulacji. Zmiennokształtna istota interesuje się pewnym młodym muzykiem, który właśnie dołączył do lokalnej orkiestry. Nie wiem, czy uczucie, którym go obdarza, można nazwać miłością, gdyż jej poczynania wskazują bardziej na grę i obsesję niż szczere, głębokie uczucie.
Zmieniając swoje oblicze, wielokrotnie próbuje rozkochać w sobie chłopaka, zaprzyjaźnić się z nim, dotrzeć do niego w jakikolwiek sposób. Co wcale nie jest łatwe, gdyż Ambroise ma za sobą trudne przeżycia i nie dopuszcza do siebie tak łatwo ludzi.
Wpada jednak w sidła zmiennokształtnej, gdy ta w ciele słynnej śpiewaczki proponuje mu układ. Ma wykonać 47 zadań, w zamian za które otrzyma po jednej strunie harfy, która ostatecznie ma być nagrodą w tej dziwnej, perwersyjnej grze. Jako że Ambroise nie jest zamożny, a nowy instrument jest jego marzeniem, szybko daje się zmanipulować.
Tłem historii jest również zakład kolegów z orkiestry, który polega na tym, że kto pierwszy zaprzyjaźni się z Ambroise'em, otrzyma od reszty to, co tylko będzie chciał.
Nie ukrywam, że ta część historii była w moim odczuciu dość dziecinna i niepotrzebna. Ludzie dobiegający trzydziestki zachowywali się jak nastolatki. Po co? Chyba tylko po to, aby cała opowieść nie skupiała się na relacji młodego mężczyzny z mentorką.
Dodatkowym smaczkiem, ukazującym nieco bardziej osobowość Ambroise’a, są fragmenty dziennika, w którym chłopak rysuje i opisuje swoje odczucia. Momentami zabawne wstawki pozwalają czytelnikowi „zajrzeć” do jego głowy.
Czym tak naprawdę kieruje się zmiennokształtna? Czy to miłość? A może niezdrowa obsesja? Co tak naprawdę planuje zrobić z młodym mężczyzną? I co zrobi Ambroise po odkryciu prawdy? Tego wszystkiego, mam nadzieję, dowiemy się dopiero z kolejnej części historii.
Nie jestem znawcą komiksów, rzadko po nie sięgam. Właściwie twórczość Le Bouchera stanowi wyjątek. Nie jestem zatem w stanie obiektywnie ocenić kreski i walorów graficznych, mając porównanie do innych powieści w tym stylu. W moim odczuciu rysunki były przyjemne dla oka i ukazywały wszystko to, co potrzebne czytelnikowi w odbiorze.
Twórczość autora w dalszym ciągu bardzo mi się podoba. Jego powieści zawsze dotykają trudnych emocji i doświadczeń. Bohaterowie często borykają się z różnymi problemami natury psychicznej, które są świetnie opisane i mają wpływ na ich postępowanie.
„47 strun” to kolejny świetny thriller psychologiczny. Różni się trochę od poprzednich, jest nieco bardziej perwersyjny (układ mentorki z Ambroise’em), więcej tu nagości niż w poprzednich powieściach autora.
Muszę przyznać, że ta historia przypadła mi do gustu minimalnie mniej niż poprzednie. Nie zmienia to jednak faktu, że to historia wciągająca i bardzo ciekawa, a twórczość autora w dalszym ciągu będę poznawać z ogromnym zainteresowaniem.