Powieści graficzne, które tworzy Timothe Le Boucher, zawsze kradną moje serce już od pierwszych stron. Nie inaczej było tym razem. "47 strun" to oryginalna, pełna emocji i groteskowa powieść, w której autor po raz kolejny podejmuje takie tematy jak inność, tożsamość płciowa czy relacje międzyludzkie.
W tej historii pierwsze skrzypce gra niezdrowa obsesja. Miłość, która z miłością ma niewiele wspólnego. Chęć kontroli, osaczenia, zdobycia. Jej ofiarą pada Ambroise, młody i nieco zagubiony muzyk. Nie wie jednak, że poluje na niego pewna zmiennokształtna...
Thriller, fantastyka, obyczajówka, romans... tej książki nie da się przypisać do jednej kategorii i za to ją między innymi uwielbiam. Jest pełna emocji, ale też akcji - nie da się przy niej nudzić, ale zostawia miejsce na refleksję. Bywa groteskowa, zmysłowa, niepokojąca, ale też zabawna - szczególnie, jeśli wczytacie się w komiksowe rysunki Ambroise'a.
Kreska - jak zwykle - jest idealna. Kolory świetnie pasują do klimatu danej sceny, a dopracowane ilustracje sprawiają, że lektura tego komiksu to prawdziwa uczta dla zmysłów.
Tym razem powieść stworzona przez Le Bouchera jest tak złożona, rozbudowana i ambitna, że nie zmieściła się na czterystu stronach. Z niecierpliwością czekam na jej drugą część, bo jestem bardziej niż pewna, że zakończenie rozłoży mnie na łopatki - jak to zwykle przy powieściach tego autora bywa.