Zapewne wiele nastolatków w chwilach złości marzy o świecie bez dorosłych. Takim, gdzie młodzież może robić co chce i kiedy ma na to ochotę, nie musząc podporządkowywać się starszym i mądrzejszym. Co się jednak dzieje, gdy młodzieńcze, szalone marzenia się spełniają?
Aby odnaleźć odpowiedź na to pytanie, można sięgnąć po książkę "Gone. Faza pierwsza. Niepokój" Michael'a Grant'a, będącą pierwszym tomem serii. Na ten moment w Polsce zostały wydane cztery z sześciu książek.
Sam Temple oraz jego przyjaciel – Quin siedzieli spokojnie w sali lekcyjnej, gdy nagle zniknął ich historyk. Szybko okazało się, że niespodziewane rozpływanie się w powietrzu nie dotyczy tylko nauczycieli, ale wszystkich osób powyżej piętnastego roku życia. W miasteczku zostały niemowlaki, noworodki oraz cała zgraja przestraszonych, tęskniących za rodzicami dzieciaków. Nie ma lekarzy, pielęgniarek, nauczycieli, strażaków. Pomoc nie przychodzi, a bohaterowie zostają otoczeni tajemniczą barierą, uniemożliwiającą kontakt ze światem. Mali mieszkańcy muszą poradzić sobie z narastającym chaosem, niebezpieczeństwami i piętrzącymi się problemami.
Oryginalny pomysł to jeden z największych plusów tej powieści. Świat bez dorosłych jest wizją nierealną, zupełnie nieprawdopodobną i równocześnie atrakcyjną szczególnie dla młodych ludzi. Jeśli dołożymy do tego przeźroczystą, oddzielającą bohaterów od reszty ludzi barierę oraz odrobinę magii otrzymamy podstawę zawiłej, ciekawej fabuły.
Akcja najpierw rozwija się powoli, ale stopniowo przyśpiesza. Początek może chwilami się dłużyć, lecz po kilkudziesięciu stronach rozwój wydarzeń nabiera tempa. Zmagania bohaterów ze sobą oraz zewnętrznym, tajemniczym niebezpieczeństwem potrafią wciągnąć aż do dynamicznej, efektownej końcówki. Książa dostarcza wielu emocji. Ukazuje okrucieństwo, szaleństwo, nienawiść, strach, a także bezwarunkowe poświęcenie drugiemu człowiekowi. Zwroty akcji, a także liczne zagadki, z którymi zmagają się postacie, czynią lekturę jeszcze bardziej interesującą. Nie brak tu także delikatnych wątków miłosnych, które są istotne, ale jednocześnie nie przysłaniają akcji.
Autor bardzo dobrze wykreował bohaterów. Ich charaktery oraz wygląd zostały dokładnie przedstawione i uwidaczniają się w zachowaniu oraz opisach. Każdy z nich posiada osobliwe cechy, dzięki czemu są oni bardzo naturalni i łatwo ich odróżnić. Na uwagę zasługują szczególnie negatywne osoby, tak jak Caine, Diana, a także zupełnie szalony Drake. Złe cechy, pomysłowość oraz umiejętności powodują, że potrafią oni wzbudzić zainteresowanie. Inne osoby, takie jak Sam czy dziewczyna zwana „Genialną Astrid” nie wywołują już tylu emocji, bo posiadają cechy typowych pozytywnych postaci – odważni, rozważni, odpowiedzialni.
Pan M. Grant w sugestywny sposób przedstawia wymyślone przez siebie postacie oraz wykreowany świat. Nie stroni od opisów, które w jego wykonaniu są szczegółowe, nienużące, ale też niezachwycające. Jako że bohaterami powieści są osoby młode, w „Gone” bywa widoczny młodzieżowy język, czego jednak nie można zaliczyć do minusów. Książkę czyta się szybko i bardzo przyjemnie.
Nie przepadam za antyutopiami, ale od niedawna zaczęłam je czytać. Po bardzo pozytywnym wrażeniu jakie wywarły na mnie „Igrzyska śmierci”, postanowiłam poszukać innych powieści z tego gatunku i natrafiłam na „Gone”. Okazało się, że wszystkie zachwalające, nie raz bardzo entuzjastyczne opinie czytelników, z którymi się spotkałam, są jak najbardziej słuszne. Powieść wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie i z pewnością sięgnę po następne części.
„Gone. Faza pierwsza. Niepokój” polecam wszystkim osobom, które szukają dobrej, pełnej emocji lektury na nudny wieczór lub długą podróż. Świetny, oryginalny pomysł, dobre wykonanie oraz naturalni, poprawnie wykreowani bohaterowie sprawiają, że powieść wciąga aż do ostatnich stron. Zainteresowanych zachęcam również do sięgnięcia po następny tom tej serii - „Gone. Faza druga. Głód”.