"Miał wrażenie, jakby odchylił drzwi szafy, do której przez minione lata upychali zbędne przedmioty, a cała nagromadzona graciarnia zwaliła się na niego swym ciężarem."
Bohaterami "Głęboko pod powierzchnią" są Nadia i Tymon. W pierwszych fragmentach powieści Konrad Makarewicz zaznajamia nas z historią jakich wiele w prawdziwym życiu: on jest za granicą na dorobku, a ona czeka wiernie w domu. Niestety finał w takich sytuacjach bywa różny, niemniej, rzadko obchodzi się bez dramatów. Na całokształt tego obrazu składają się z jednej strony tęsknota za domem, wyniszczającą praca ponad siły, zmęczenie, a z drugiej niemożność poradzenia sobie z rozłąką, brak sensu życia, apatia. Obie strony łączy frustracja i niezadowolenie z takiego stanu rzeczy. Natężenie tych uczuć bywa różne, w zależności od osób, których dotyczy oraz czasu trwania rozłąki partnerów.
Niestety, nie wszyscy potrafią sobie z tym poradzić.
W przypadku Nadii i Tymona jest o tyle trudniej, że miłość, która łączy tę dwójkę już od początku nie była wystarczająco mocnym spoiwem. Bohaterowie darzą się uczuciem, jednak w trakcie lektury dowiadujemy się, że nie było ono bez skazy. Na jaw wychodzą różne przewinienia każdej ze stron, przez co próba, na którą para została wystawiona, może okazać się ponad ich siły. Do tego dochodzą jeszcze problemy natury psychicznej Nadii, o których dowiadujemy się w trakcie lektury. Wszystko to sprawia, że historia, z którą zaznajamiamy się na kartach powieści, jest złożona i mocno skomplikowana. Dodam jeszcze, że im dalej, tym wszystko bardziej się gmatwa.
Tutaj nic nie jest takie proste, jakby mogło się wydawać.
Chciałabym napisać, że jestem zachwycona tą książką, jednak tym razem tego nie czuję. O ile jeszcze początek wzbudził moje zainteresowanie, tak dalsza część okazała się dla mnie trudna w odbiorze. Miałam poczucie, że książka ciągnie mnie w dół, wzmaga uczucie frustracji i zniechęcenia. Relacja, którą przedstawia nam autor w książce, jest toksyczna i z pewnością nikomu nie życzyłabym takiej. Nadię w pewnym sensie tłumaczy jej choroba, jednak Tymon też nie do końca był tak kryształowy, jakby to się mogło z początku wydawać. Liczne próby ratowania tego związku drażniły mnie, zwłaszcza, że chyba oboje nie do końca byli pewni czego chcą. Nadia, jako młoda kobieta, ma pełne prawo do takiego zachowania, natomiast Tymon, mężczyzna w kwiecie wieku, powinien być już bardziej zdecydowany.
W książce znajdujemy mnogość wątków, z których nie wszystkie, według mnie, były konieczne. Między innymi mamy możliwość czytać tu o wojnie na Ukrainie - osobiście miałam okazję zetknąć się z tym w literaturze po raz pierwszy. Myślę, że to mocny punkt powieści, jednak już rozliczne miłostki Nadii, a nade wszystko finał powieści, wydają mi się mocno przesadzone. Momentami miałam też wrażenie, jakby bohaterom brakowało konsekwencji w postępowaniu. Trudno mi określić czy wynikało to z ich niedojrzałości emocjonalnej czy mało dokładnej kreacji postaci.
Również pod względem poprawności autor zaliczył kilka "wpadek". Choć nie były one szczególnie widoczne, to jednak ich obecność świadczy o braku rzetelnego researchu. Zdaję sobie sprawę, że są osoby, którym takie niuanse mocno przeszkadzają.
Niestety, "Głęboko pod powierzchnią" nie spełniło moich oczekiwań. Oczywiście, jest to tylko i wyłącznie moją opinia, którą niekoniecznie musicie podzielać, dlatego warto osobiście zapoznać się z książką.
Moja ocena 7/10.