- O rety, już tak późno?
Można stwierdzić, że ludzie żyją tak krótko, iż zawsze zabraknie im czasu, by umierać spokojnie. Chodzi mi zwłaszcza o czas poświęcany najważniejszym osobom w naszym życiu - rodzinie: dzieciom, rodzicom, małżonkom, czy też ukochanym. Odkąd naszą uwagę absorbują sztuczne atraktory - telefony, komputery - jest z tym jeszcze gorzej. Ale Japończycy, sądząc po książce, powinni znajdować się z tego powodu w permanentnej wręcz rozpaczy, ponieważ na swej skali wartości ponad sprawy osobiste przedkładają pracę (Fumiko, Goro, ale też Fusagi czy Hirai), a gdy już dojdzie do kontaktu z bliskimi, boją się ze sobą rozmawiać twarzą w twarz. Przeciętnego Europejczyka może tu zaskakiwać, jak często dorośli ludzie krępują się bądź się wstydzą coś powiedzieć, o coś zapytać - i to najbliższych ludzi!
Kiedy się cieszył, nie potrafił tego okazać otwarcie.
W warstwie treściowej mamy do czynienia z 4 scenami, w których dokonują się bardzo ważne spotkania dla biorących w nich udział osób. Za każdym też razem chodzi o to, by powiedzieć drugiej, drogiej osobie coś, czego się nie powiedziało, przekazać lub odebrać wiadomość, której normalnie nie byłoby można już przekazać, zobaczyć kogoś, kogo się już nie zobaczy. Normalnie spotkania te nie byłyby możliwe - dokonują się tylko dzięki przeniesieniu w czasie. I właśnie ten fantastyczny element powoduje, iż można niekiedy znaleźć tę książkę w księgarni czy bibliotece pod kategorią: literatura fantastyczna. Nic bardziej mylnego. To tylko zabieg autorski, którego celem jest ukazanie uczuć bohaterów i wzbudzenie tym emocji czytelnika/widza (istnieje dramat o tej samej treści). Miejsce akcji: niepozorna, obrosła miejską legendą kawiarenka, powstała na początku lat 80ych XIX w. I prawie się od tamtej pory nie zmieniła. Czy ta niezmienność jest ważna? Czy nazwa lokalu:
Funiculi Funicula jest znacząca? Z pewnością odnosi się do bardzo popularnej neapolitańskiej piosenki, powstałej w tym samym co kawiarnia czasie (ok. 1880), i tak szybko zyskującej popularność na całym świecie, że mogła być inspiracją dla nazwania lokalu nawet w Japonii. Ale dlaczego autor nazywa ją w powieści właśnie tak? Czy
tekst owej piosenki może nam coś o tym powiedzieć? Mowa jest w nim o cierpieniu zakochanego chłopaka, któremu wyjechanie funikularem na górę pozwala uzyskać inną perspektywę i na chwilę ulżyć uczuciom niespełnionej miłości. Namawia też obojętną ukochaną, by razem z nim wyruszyła w górę kolejką na Wezuwiusz, tam chce jej powiedzieć coś ważnego, chce się jej oświadczyć. Czy fantastyczne kawiarniane krzesełko przenoszące ludzi w czasie, które również pozwala ukoić rozszalałe uczucia, ma być takim funikularem? A jaką funkcję pełni dokładne, choć suche - jakbyśmy czytali didaskalia dramatu - opisywanie ubrań postaci? Owszem, w pewien sposób ubiór oddaje ich charakter. Niektórzy twierdzą, że dla charakterystyki postaci istotne jest nawet czy słodzą i w jaki sposób piją kawę... Także zachowanie ducha (zamyka książkę pt.
The Lovers/kontynuuje czytanie) ma mówić o tym, czy historia tych dwojga, o których jest mowa w danym rozdziale, toczy się dalej, czy się skończyła. Wielu słów w inscenizacji teatralnej dałoby się uniknąć, ciekaw jednak jestem, jakich środków wyrazu używają japońscy aktorzy, by wyrazić opisywane w powieści uczucia i jak długo trwa taki spektakl.
Dojrzała para małżonków siedząca razem...nie
Na powieść składają się 4 sceny, która zachowują jedność miejsca, akcji i - w pewien sposób - także czasu. W każdej mamy do czynienia z nieco innym rodzajem miłości: zakochanych, długoletnich małżonków, sióstr oraz matki do dziecka. W każdej scenie istnieje dramatyczny moment, który postaciom każe się przenieść w przeszłość/przyszłość, by na krótko kogoś spotkać. Zgodnie z niepisaną zasadą nic, cokolwiek zrobią, nie może zmienić późniejszych/wcześniejszych wydarzeń. Jednak każde z tych spotkań zmienia wewnętrznie ich samych, a już to pozwala im odnaleźć spokój, nadzieję, przekonuje do pogodzenia się z losem lub z innymi ludźmi. Każda z tych postaci kreślona jest bardzo wyrazistą kreską dramaturgiczną:
Fumiko - młoda kobieta sukcesu pełniąca ważną rolę w korporacji wstydzi się powiedzieć ukochanemu (Goro) co czuje, by nie okazać słabości, egoistka, zachowuje się wobec obsługi i gości lokalu jak ktoś lepszy, komu należy się specjalne traktowanie - rozpieszczony milenials i dziecko korporacji;
Kohtake - pielęgniarka, która postanawia zająć się chorym mężem (Fusagi), choć ten jej już nie poznaje;
Hirai - egotyczna, rozwydrzona dziewczyna z bogatego domu z obsesją na punkcie własnej niezależności, która w niegodny sposób traktuje swą młodszą, kochającą ją siostrę (Kumi);
Kei - pełna radości życia, chora na serce młoda matka, która może nie poznać dziecka, które urodzi.
Jednak dalsze losy dramatis personae - te same postaci pojawiają się we wszystkich scenach - rzucają na nie lepsze światło, coś się w nich zmienia. Do tego stopnia, że przypadkowi, stali goście lokalu stają się niemal rodziną.
Okej. Wiem. Rozumiem, dobra?
Akcja rozgrywa się w słowach, w dialogach. To one wywołują naszą reakcję, choć Kawaguchi jako narrator sążniście opisuje wszelkie najdrobniejsze poruszenia ich serc i umysłów. Może to i ma znaczenie, ponieważ z wypowiadanych dialogów raczej byśmy się ich nie domyślili, tak są niedopowiedziane, tak z uczuć wyprane. Bo uczucia wszyscy tutaj starają się skrywać - pewnie taka kultura - czy to z poczucia własnej godności, z poczucia winy, czy też ze wstydu. Charakterystyczne, że za każdym razem to kobiety decydują się, by dokonać interwencji, nie zgodzić się z rzeczywistością. Nie, nie zaspokoić ciekawość - one próbują rozwiązać sytuację, która jest dla nich najważniejsza w życiu. I otrzymują nagrodę - podróż pozwala im bowiem odzyskać wewnętrzną równowagę, uspokaja emocje. Mężczyźni natomiast pozostają obojętni - jakby z zasady nie wpływają na działania kobiet, trzymają się na uboczu. W pewien sposób zachowanie kelnerki Kazu, mistrzyni ceremonii "przenosin w czasie" i jej siostry Kei nawiązuje do tego męskiego wzorca zachowania. Czy uczucia i ich okazywanie to domena kobiet, ale rola "mistrza ceremonii" wymaga już tego "męskiego" podejścia? Czy to jakiś jej wewnętrzny feler lub psychologiczna blokada? Dziewczyna bowiem ukończyła historię sztuki i maluje, ale nie używa wyobraźni - maluje fotograficznie. Stoi to poniekąd w sprzeczności z definicją sztuki, zaprezentowaną na łamach powieści przez autora, gdy za przykład bierze Picassa, którego życie miało odzwierciedlać się wyraźnie w charakterze uprawianego przezeń malarstwa (okres niebieski, różowy, abstrakcyjny itd.). Jest to zresztą zgodne z zasadą sformułowaną przez jednego ze sztandarowych malarzy romantyzmu, Caspara Davida Friedricha: "Malarz winien malować nie tylko to, co widzi przed sobą, ale także to, co widzi w sobie. Ale jeśli nic w sobie nie widzi, powinien powstrzymać się od malowania tego, co widzi przed sobą. W przeciwnym razie jego obrazy będą przypominać parawany, za którymi spodziewać się można tylko chorych lub umarłych." (tłum. zanzara) Malarz powinien więc przede wszystkim malować to, co ma w sercu, nie to co widzą jego oczy. Kazu nie ujawnia zresztą żadnych uczuć nie tylko w malarstwie, lecz także w swym codziennym życiu, nie wpływa też na opinie i zachowania innych ludzi: "działo się tak dlatego, że jej filtr, przez kóry patrzyła na świat nie obejmował jej własnych uczuć".(s.197) Jak pozostali mężczyźni.
Nagare dostał na swój telefon mejla od Hirai.
Mam spore zastrzeżenia do języka tłumaczenia. Być może oryginał także jest pisany językiem mówionym, ale mnie mocno raziły wszystkie te "mejle" i "dobra" (zamiast "dobrze"), które absolutnie nie licowały z sytuacją i postaciami. Feler ten nie zakłóca jednak moim zdaniem zbyt mocno odbioru książki, która skonstruowana jest tak, by wciągać czytelnika do zastanawiania się, co jest głęboką motywacją działania postaci, jakie uczucia nimi targają, jak byśmy my zachowali się w podobnej sytuacji? Są to pytania natury moralnej, które często w życiu musimy podejmować. Autor nie daje jasnej wykładni - pozostawia przestrzeń dla czytelnika. Z rozrzuconych pozornie klocków musimy sobie ułożyć sami pełniejszy obraz. Mam jednak wrażenie, że są one umieszczone tam, gdzie autor zamierzał je zostawić.
Notatki>> Arms of Magic - Mahou Arms? (gra na bazie anime);
MMORPG, zajazd Takakura w Sendai, prowincja Miyagi, święto
Tanabata -> ozdoby
sasakazari z 10m bambusu;
hiragana i znaki kanji;
sukiyaki, cykady
hirugashi,
abura i
min-min; jeśli zwyczajowo w Japonii zwracamy się do wszystkich po nazwisku, to dlaczego do Hirai po nazwisku, a do Kumi już po imieniu?; darmowe dolewki kawy - to zwyczaj w Japonii?; jeśli kobieta jest sama w kawiarni, a właściciel/barman jest postawny, powinna się go bać?! (s.120); japoński znak pokoju
piisu (ピース).
Tłumaczenie i korekta>> czy Japończycy, nie mając osobowego boga w panteonie, krzyczą "
O Boże!", jest tam tak wielu chrześcijan, czy może to wynik adaptacji językowej angielskiego tłumacza? (s.74); "
niezręczny uśmiech" (s. 80), "
mój cholerny mąż" (Kei??), "
Kohtake wahała się, czy się napić, ale
nie chciała przegapić okazji", "
mały srebrny czajnik" (s. 95) - czajnik do kawy?!
Imbryk!; "
przypomniała sobie szklankę sake" (s. 98) - kobiety piją w Japonii sake "stakanami", jak Rosjanie?! Może jednak
buteleczka lub czarka? (no cóż: książka była tłumaczona z angielskiego); "
dostał na swój telefon mejla od Hirai" (s.134) - to pisze narrator!? W takim razie rażące niechlujstwo językowe.; "
wszędzie (?!)
leciała mu krew", "
zawołał do jednego z gapi" - gapiów! (s. 185);
Czuła się napięta jak rozciągnięty sznurek"(s.155)...; kobieta zachowuje się zbyt swobodnie tuż po pogrzebie i pada pytanie: "Jak to możliwe,
że jej siostra dopiero zmarła"...Może "Jak to możliwe,
przecież jej siostra dopiero zmarła"? (s.136).