Ktoś tu kłamie recenzja

Gdyby tylko autorka trzymała się swojego wyjściowego pomysłu...

Autor: @Bartlox ·4 minuty
2022-08-01
1 komentarz
13 Polubień
Jeżeli jakaś powieść jest oparta na postaciach - a "Ktoś tu kłamie" niewątpliwie jest taką właśnie powieścią, powieścią, w której mamy patrzeć w pierwszym rzędzie nie na wydarzenia, opisy miejsc czy cokolwiek, ale na grupę ludzi, ich emocje, ich motywy, powieścią w której mamy przyjrzeć się jakiejś zbiorowości jak pod mikroskopem - no to ja mam prawo oczekiwać od niej jednej rzeczy. Takiej najbardziej fundamentalnej. Tego mianowicie, że ja te osoby będę łatwo kojarzył. Że po trzech - czterech rozdziałach będę dokładnie wiedział kto jest kim. Dokładnie kojarzył, kto przed chwilą pojawił się na kartach książki i teraz właśnie coś robi, coś przeżywa, coś się z nim dzieje. No cóż, i właśnie to muszę napisać na samym wstępie tej recenzji: tego podstawowego kryterium ta książka nie spełnia. Widzę, że autorka bardzo chce uczynić postacie charakterystycznym, sprawić, że każda będzie bardzo mocno "jakaś", będzie się wyraźnie odznaczała nawet nie jednym "czymś", ale całym zestawem harmonijnie układających się niej cech i widzę jednocześnie jak non stop ponosi na tym polu - najbardziej podstawowym polu tego tekstu, podkreślamy to jeszcze raz - porażki. Tak, dokładnie tak to wyglądało - jestem już w trzech czwartych lektury, a dalej niekoniecznie wiem o kim właśnie czytam :) W sensie - która to postać kryje się pod takim to a takim imieniem.

I ten podstawowy problem z tą książką rozmył się trochę na całą jej treść. Czytając co i rusz miałem wrażenie, że pisarka nie do końca kontrolowała swoje dziełko w trakcie jego powstawania. Co rusz to pojawiały się jakieś motywy, co ciekawe bardzo bardzo różne motywy, a to cudownie odnaleziony smartfon, a to banalność romansu czterdziestoletniej damulki z dwudziestoletnim chłopakiem, a to zmiana zachowania ludzi względem osoby na którą padł cień podejrzenia - i jej reakcja na tą zmianę, i nigdy nie były do końca rozegrane, dookreślone. Jakby autorka nie była w stanie postawić kropki nad i, wykorzystać tak naprawdę któregoś z nich. Tak samo z siatką relacji między stróżami prawa - ledwo się pojawia, ledwo łapiemy, że tam, na posterunku, w ogóle jakieś układy międzyludzkie istnieją, mimo, że przecież wcale niemało miejsca zostało im poświęconego.

Podobnie sprawa się ma z ludzkimi namiętnościami w tym tekście. Rzecz charakterystyczna: gdy czytałem książkę - nie czułem właściwie prawie nic. Gdy potem, tuż przed napisaniem tej recenzji, otworzyłem ją parę razy w przypadkowych miejscach - już coś tam wyczuwałem. Już autentycznie te emocje do mnie po trosze zaczynały przemawiać. Czyli co, gubiły się one, i to tak skutecznie, w ogólnej mieliznowatości tekstu? Chyba tak, chyba wciąż działał ten sam podstawowy problem, który tak mocno zwrócił moją uwagę na początku, gdy pisałem o moim odbiorze powieściowych postaci.

Jest to wszystko o tyle ciekawe, że widziałem też, że pisarka bardzo chciała uatrakcyjnić ten tekst, dodawać efektowne kawałki w narracji i właśnie uniknąć tego wrażenia, które odnosiłem. Ma-być-kurde-lekko - taka myśl chyba jej towarzyszyła, gdy to pisała. I - nic, nie wyszło jej. To wręcz paradoks - tu jeden rozdział to około cztery i pół strony. Czy można sobie wyobrazić bardziej jasny znak dany przez autora czytelnikowi, że tekst, który ten ostatni trzyma w ręce ma być łatwy w odbiorze? A mimo to dalej pamiętam z lektury głównie tę literacką mieliznę.

Jeszcze jedną rzecz muszę nieco wyraźniej napisać - otóż tak jak w tej książce się naprawdę sporo rzeczy nie udało, tak mało co się aż tak nie udało, jak końcowe katharsis. Jak ten moment, gdy bohaterki dochodzą do wniosku że wszystkie są winne zaistniałej sytuacji. Było to tak sztuczne, tak nieprzemawiające do czytelnika, tak wymęczone i nienaturalne że aż mi się chciało śmiać. W sumie to aż zadziwiające w wypadku powieści napisanej przez pisarkę ze sporym już przecież dorobkiem i, umówmy się, powieści nakierowanej właśnie na taki efekt.

I we wszystkich tych książkowych mieliznach, we wszystkich tych słabościach tekstu, ginie nader fajny pomysł, który autorka miała na tę powieść. Nie genialny, nie wybitny, nie jakiś super, nawet nie dobry - ale właśnie fajny. Tak, ten przymiotnik jako pierwszy przyszedł mi na myśl, gdy doszedłem do finału i dowiedziałem się o co w tym wszystkim szło. Fajny - i totalnie zamęczony przez wszystko inne w tej książce. Szkoda. Tak czy owak daję aż 5/10, właśnie za ten pomysł i za to, że jakoś czułem te wyżej wzmiankowane starania pisarki.

PS: Ufff, napisałem całą recenzję i udało mi się nie nawiązać do "Desperate Housewives" :) A to spore wyzwanie dla recenzenta akurat tej powieści :)

Moja ocena:

× 13 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Ktoś tu kłamie
Ktoś tu kłamie
Jenny Blackhurst
6.7/10

Ktoś wie, że to nie był wypadek. Ktoś wie, że popełniono zbrodnię. Minął rok, odkąd Erica Spencer zginęła w wyniku tragicznego wypadku. Wydaje się, że nikt w Severn Oaks już nie pamięta o dramatyczny...

Komentarze
@sylwiacegiela
@sylwiacegiela · ponad 2 lata temu
Bardzo dobrze napisana recenzja.
× 3
@Bartlox
@Bartlox · ponad 2 lata temu
Dzięki, to bardzo miłe :)

Następny będzie najnowszy Mróz :)
× 2
Ktoś tu kłamie
Ktoś tu kłamie
Jenny Blackhurst
6.7/10
Ktoś wie, że to nie był wypadek. Ktoś wie, że popełniono zbrodnię. Minął rok, odkąd Erica Spencer zginęła w wyniku tragicznego wypadku. Wydaje się, że nikt w Severn Oaks już nie pamięta o dramatyczny...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Książkę wygrałam w konkursie ogłoszonym na portalu lubimyczytac.pl. Można było zadać pytanie pisarce Jenny Blackhurst, a jeśli redakcja portalu wykorzystała je w wywiadzie, wygrywało się książkę. Mia...

@jorja @jorja

Minął rok od śmierci Erici Spencer,która zginęła w skutek tragicznego wypadku podczas imprezy halloweenowej,którą urządzili sąsiedzi na osiedlu.I choć już każdy pogodził się z Jej stratą,podczas pikn...

Pozostałe recenzje @Bartlox

Zmartwychwstały
„Wszystko to w ramach bardzo przejrzystej narracji, ale… co z tego, skoro ta przejrzystość niczemu tak naprawdę nie służy”

Craigowi Russellowi bardzo zależało na tym, by w tej powieści było inteligentnie. I nie mam tu na myśli wplecionych w dialogi wykładów na temat genetyki, w szczególności...

Recenzja książki Zmartwychwstały
Ostatnie dziecko
Warto (jeśli w ogóle) dla samej końcówki

Jednostajność. To słowo kołatało mi w głowie przez lwią część mojej przygody z „Ostatnim dzieckiem”. Serio, wszystko w powieści było tak jednostajne, że ciężko wręcz w...

Recenzja książki Ostatnie dziecko

Nowe recenzje

Duch na rozstaju dróg
Uwierzysz w ducha? Może musisz uwierzyć?
@spirit:

Pomimo tego, że święta już za parę dni to coraz więcej osób stwierdza zgodnie i nieco ze smutkiem, że tych świąt po pro...

Recenzja książki Duch na rozstaju dróg
Masło
:)
@book_matula:

Historia, którą poznacie, oparta jest na prawdziwych wydarzeniach, co skusiło mnie do lektury. Przyznam, że pierwsza my...

Recenzja książki Masło
Gniew Smoka
KING BRUCE LEE KARATE MISTRZ...
@maciejek7:

Książka „Gniew Smoka. Jak walczył Bruce Lee” dla mnie była tak wciągającą lekturą, jakbym ponownie oglądała film z Lee ...

Recenzja książki Gniew Smoka
© 2007 - 2024 nakanapie.pl