Zastanawialiście się kiedyś co się stanie, jeżeli Śmierć umrze...? Terry Pratchett w zabawny, nieco ironiczny lecz jednocześnie dający do myślenia sposób dowodzi, że jest to możliwe.
Śmierć, jedna z moich ulubionych postaci Świata Dysku dowiaduje się, że umrze. Ale nie jest on tym faktem przerażony, powiedziałabym, że wręcz przeciwnie! Niemalże z uśmiechem na kościstej twarzy porzuca swoje dotychczasowe obowiązki i z radością oraz entuzjazmem rusza na swoim wiernym Pimpusiu w świat, zachwycony tym, że on też w końcu ma Czas. Czas, który kiedyś się skończy i który chce dobrze wykorzystać. Tylko jak to zrobić? Jak godnie go wykorzystać, kiedy wokół tyle się dzieje i nie wiadomo za co się zabrać. No i brak doświadczenia i wykształcenia nie ułatwia wyboru spożytkowania Czasu. Ale Śmierć szybko znajduje godne siebie zajęcie - zatrudnia się u staruszki na wsi jako pomocnik farmera, wszak w koszeniu ma doświadczenie! Tylko czy jego sielskie życie na wsi nie zakłóci aby spokoju wszechświata? No bo co się stanie, jeśli nie będzie nikogo, kto będzie mógł przyjść po umierających? Jakie będą konsekwencje "ucieczki i porzucenia" przez Śmierć jego dotychczasowego zajęcia? Jedno jest pewne - będzie absurdalnie, będzie zabawnie i... pouczająco refleksyjnie.
Akcja "Kosiarza" toczy się dwutorowo - raz obserwujemy wiejskie życie Śmierci a raz patrzymy na wydarzenia toczące się w mieście Ankh-Morpork, gdzie do życia "budzi" się zmarły mag imieniem Windle Poons, którego nie miał kto z tego świata zabrać. Mieszkańcy Ankh-Morpork mierzą się z konsekwencjami odejścia Śmierci - skoro nikt nie zabiera zmarłych, błąkają się oni po świecie żywych i wprowadzają, w ten już dla nich obcy świat, sporo zamieszania. Dzieją się tu absurdalne rzeczy, ale jednocześnie jest to dość logiczna konsekwencja braku Śmierci - nie da się tego opisać, to trzeba przeczytać😉
Tymczasem Śmierć dociera na farmę uroczej staruszki, panny Renaty Flitworth, u której zatrudnia się jako pomoc farmera. Tam otrzymuje schronienie i swoją pierwszą w życiu wypłatę - sześć pensów za dzień. Antropomorficzna personifikacja przyjmuje nową postać - Billa Bramy. Bill Brama mieszka w stodole, nosi stare spodnie ogrodniczki oraz słomkowy kapelusz z dużym rondem. Zajmuje się koszeniem trawy, karmieniem zwierząt czy drobnymi naprawami. W wolnym czasie chodzi na spacer i asymiluje się z mieszkańcami wioski w miejscowej gospodzie, grając w rzutki czy odpowiednik naszego bilardu. Z pozoru sielskie życie na wsi jednak do łatwych nie należy, zwłaszcza dla kogoś, kto nigdy wiejskiego życia nie doświadczył. Śmierć ma problem z zabijaniem i skubaniem kur czy przygotowywaniem trutki na szczury. W końcu
"nigdy nie zabijał. Zabierał życie, ale tylko wtedy, kiedy już się skończyło. (...) Czuł się jak morderca".
Z której strony by na to nie patrzeć, stwierdzenie to jest prawdziwe. Wiejskiemu alter ego Śmierci przyjdzie również zmierzyć się z postępem w postaci Kombinatora Żniwnego... Także chłopskie życie na wsi wcale nie jest takie sielankowe.
Czy odejście Śmierci ma sens? Czy jeślibyśmy nie umierali byłoby lepiej i ciekawiej? Co byśmy zrobili, gdyby nasze życie się nie skończyło? Albo na odwrót, gdybyśmy wiedzieli ile czasu mamy na wykorzystanie - co wtedy? Podróże? Nauka? Zabawa? Śmierć ma dla Was idealnie trafną odpowiedź -
"Gdyby ludzie wiedzieli, kiedy umrą, prawdopodobnie wcale by nie żyli"...
Śmierć jak zwykle ma zabójczo trafne spostrzeżenia, które skłaniają czytelnika do refleksji. No bo coś w tym jest, prawda?😉
"Kosiarz" to 11 tom serii ze Świata Dysku i jednocześnie druga książka, która skupia się na postaci Śmierci.
Bardzo dobra, zabawna i momentami refleksyjna opowieść o przemijaniu i śmierci, a konkretnie o jego braku. Świetna pozycja dla tych, którzy lubią absurdalne i błyskotliwe angielskie poczucie humoru. Po raz kolejny jestem zachwycona i szczerze polecam - uśmiejecie się i zrefleksujecie 😉