Jako niewolnicy własnej wyobraźni skończeni czasowo, poszukujemy opowieści o tym, co wykracza poza nasze życie. ‘Puszczamy sondy umysłu’ w przyszłość, by marzenia o lepszym świecie i nas objęły. Michio Kaku umiejętnie realizuje takie ludzkie potrzeby. Z fizyka przekształcił się w popularyzatora futurologii. Mając dobre formalne wykształcenie, sugestywnie analizuje możliwe drogi rozwoju nauki, techniki i samego człowieka. „Fizyka przyszłości. Nauka do 2100” jest popularną propozycją opowiedzenia o konsekwencjach zmian – odkryć nauk przyrodniczych, technicznych możliwości – dla człowieka w świecie jutra. Z punkty widzenia fikcji literackiej s-f, fizyk jest w tej popularyzacji ‘hiperrealistą’, ale z perspektywy naukowej bywa odbierany jako marzyciel i twórca hipotez czasem nierealistycznych. To moje ambiwalentne odczytanie Kaku potwierdza się i w tej książce. Sam tytuł jest nieco mylący, bo zawęża podjętą książką tematykę. Fizyka gra w niej fundamentalną rolę, choć opisywane zjawiska dotyczą z reguły techniki, jako realizacji znanego nam dziś poziomu wiedzy ścisłej. Do tego Kaku buduje obraz medycyny przyszłości bazując na biologii. W kilku miejscach pojawiają się kwestie psycho-społeczne, które stanowią potrzebny komponent regulujący lokalizację granicy między tym, co możliwe z punktu widzenia nauki, choć mało realistyczne, a reżimem ludzkiej ‘niedoskonałości osobowościowej’.
Książka nie jest zła, czasami wręcz dobra. Uważam jednak, że fizyk traci sporo z posiadanego daru opowiadania, gdy łączy zbyt nonszalancko fakty z wyobraźnią skierowaną na technicyzację. Widać to szczególnie w rozdziale o podróżach kosmicznych (np. galopada w ‘nadrealizm’ na str. 324-327). Do tego, analiza rozwoju cywilizacji w duchu trzech poziomów zaproponowanych przez Kardaszewa (str. 406-421), to zasadniczo klucz do zrozumienia nieporozumienia w odbiorze przesłania futurologii Kaku. Skoro energia jest głównym wskaźnikiem możliwości eksploracji kosmosu, to długo będziemy prowincją w szerokim znaczeniu. To, że wiemy jakie procesy ‘wyzwalają władzę nad naturą’, nie znaczy że jesteśmy do tego zdolni ekonomicznie, emocjonalnie i społecznie. Wizjonerstwo Kaku już mnie nie zaraża, bo ‘ziemski grajdołek w antropocentrycznym wydaniu’ nie rokuje. Chyba należy zredefiniować priorytety na następne dekady, by nie zmarnować szansy na unikniecie katastrofy. W takich rejonach defetyzmu teoretyk jest niemal nieobecny. Mnie to martwi, choć może jestem zbyt pesymistyczny? Ostatecznie, pewne oznaki namysłu dostajemy, choćby w przywołanych słowach Asimova: „Najsmutniejszą stroną naszego społeczeństwa w chwili obecnej jest fakt, że nauka szybciej zdobywa wiedzę, niż społeczeństwo zdobywa mądrość.”.
Z drugiej strony, obfituje „Fizyka przyszłości” i w wartościowe wizje następnych dekad. Sam proces wirtualizacji z przeniesieniem digitalnego świata maksymalnie blisko mózgu (w cel zbudowania tzw. ‘rozszerzonej rzeczywistości’), to ciekawa obserwacja, która ma szansę zdominować i kanalizować ludzkie zdziecinnienie (*). Nie mogę się doczekać sytuacji, gdy nanotechnologia pozwoli na trwałe wprowadzanie do naszych organizmów mikroukładów na bieżąco reagujących na niepokojące procesy komórkowe (od regulacji poziomu glukozy we krwi po szybkie rozprawianie się z początkami nowotworu). Ponieważ najbardziej wyrafinowane imperatywy tworzymy pod presją śmierci, to ten kierunek możliwości zmian jest bardzo realistyczny. Kaku już na wstępie deklaruje, że jego propozycje wynikają wprost z obecnego (na 2011 rok) stanu wiedzy. Liczne przykłady związane z AI, miniaturyzacją, wirtualnym światem wspierane są już dziś przez status stworzonych interesujących prototypów, rozwiązań stanowiących codzienność laboratoriów. W związku z medycyną, spodobał mi się przykład nanocząstek z dwutlenku tytanu, które mogą przemieszczać się w organizmie wraz z uruchamianymi naturalnie ‘do pracy’ przeciwciałami (str. 233). Nie jest już więc fikcją ‘podróż’ likwidatorów zmian nowotworowych ‘galopujących’ na immunoglobulinach.
W kilku miejscach profesor dobrze wpisuje się w globalne niepokoje ludzi związane z zasobami Ziemi. Nie trzeba przesadnej wnikliwości, by wyczuć ironię i oskarżenie wobec naszej cywilizacji w stwierdzeniu (str. 277):
„Technologia ogniw paliwowych nie jest niczym nowym, podstawową zasadę przedstawiono już w 1839 roku. NASA używała ogniw paliwowych do zasilania swoich instrumentów w kosmosie przez dziesiątki lat. Nowość stanowi natomiast determinacja producentów samochodów, aby zwiększyć produkcję i obniżyć koszty.”
Sama ‘elektryczność wodorowa samochodów’ to, jak słusznie opisuje autor, mało. Trzeba proces elektrolizy (tworzenia paliwa wodorowego) oprzeć na energii pochodzącej z czegoś innego, niż kopalina. Akurat w sugestywnym krytykowaniu systemowych błędów, lenistwa intelektualnego, cwaniactwa biznesu i ‘nad-dominacji’ pewnych gałęzi gospodarki Kaku jest nieustępliwie skuteczny (w teorii). Bardzo ważnym elementem, o którym wspomniałem we wstępie, jest ludzka ‘sawannowość afrykańska’. W wersji Kaku to ‘Zasada Jaskiniowca’ (str. 33):
„(…) kiedykolwiek dochodzi do konfliktu między nowoczesną technologią a pragnieniami naszych prymitywnych przodków, za każdym razem te prymitywne pragnienia odnoszą zwycięstwo.”
Z tego wynika cała klasa zjawisk, które momentami interesują autora (chociażby niewystarczająca ludziom interakcja poprzez wideokonferencje, do których w pandemii wielu musiało się przekonać) . Oczywiście Kaku nie rozwija wielopiętrowych komplikacji społecznych – nie jest ekspertem i nie taki był cel pracy. Chodziło o zasygnalizowanie, że konstrukcja naszego jutra, to mariaż wiedzy formalnej, ludzkich ograniczeń, ewolucyjnych przyzwyczajeń, kulturowego dziedzictwa i przypadku. Pewnego rozszerzenie ‘techniczności’ książki, trochę w kierunku wspomnianych przed chwilą nieuchronnych komplikacji za sprawą wieloaspektowości zmiennych determinujących przyszłość, dokonuje fizyk w podsumowującym rozdziale ‘Jeden dzień z życia w 2100 roku’. To wizja prawdopodobna, optymistyczna i dość solidnie umocowana w fizyczności.
„Fizyka przyszłości” napisana jest językiem z reguły lekkim, z pominięciem wielu detali, które jednak tkwią w posiadanej przez ludzi wiedzy o mechanizmach świata. Więc da się wyczuć podczas lektury (nawet jeśli nie widziało się publikacji Kaku o elektrodynamice kwantowej), że większość niedostępnych nam obecnie składników możliwej przyszłości, to kwestia czasu, a nie obiektywnych ograniczeń. Uważam jednak, że Kaku jest zbyt wybiórczym optymistą, stąd z pięknej szerokiej klasy przydatnych dobrodziejstw rozwoju nauki, wybierzemy raczej nie te najważniejsze (albo wręcz zastosujemy je autodestrukcyjne). Mam też, jak zwykle, zastrzeżenia do ‘futurologicznej periodyzacji’. Daleko nam do osiągnięcia realnie fizycznych możliwości świata, choć profesor lekko skraca dystans do nich, jakby ‘logarytmizując eony’ (**). Teoretyk sprawnie poruszając się ‘po czasie i przestrzeni’, zbyt często folguje własnym marzeniom. Taka wstrzemięźliwość fizyka w zapuszczaniu się w rejony czarnowidztwa, to być może jednak dobrze skalkulowany zabieg? Może chce wzbudzić w nas wiarę w naukę, w rozum, w optymizm skutkujący głosowaniem za zwiększeniem finansowania nauki? Coś w tym jest, skoro przywołuje wnioski z „Oxfordzkiej Encyklopedii historii ekonomii” (str. 375):
„(…) 90% wzrostu przychodów w Anglii i Stanach Zjednoczonych po roku 1780 należy przypisać innowacyjności technologicznej, a nie jedynie akumulacji kapitału.”
Nie wiem tylko, jaki odsetek najbogatszego 1% ludzi jest w stanie pozbyć się ‘dużego kawałka’ własnego majątku (zakumulowanego dzięki technologii), by ratować systemy globalne podtrzymujące niezbędne relacje naturalne na których oparta jest nasza egzystencja.
DOSTATECZNE z dużym plusem – 6.5/10
=======
* Hipoteza infantylności to moje wtrącenie. Sam Kaku oszczędnie opisuje kondycję emocjonalną człowieka w najbliższych dekadach. Dla mnie większość technicznych wizji przyszłości, włącznie z wersją Kaku, stanowi potwierdzenie procesu dziecinnienia Homo sapiens. Taka swoista neotenia, to konsekwencja połączenia dobrobytu z dekadencją i możliwościami oddawania się przyjemnościom. Lubimy ciepło, scedowanego na nieokiełznane siły globalnych instytucji, braku sprawczości zamienionej na konsumpcję. Marzyłaby mi się książka eksperta (zapewne nieistniejącego) w fizyce społecznej.
** Jeżeli prezentuje się dużą dynamikę zmienności ‘czegoś‘ na wykresach, to dokonuje się ‘przeskalowania’ osi liczbowych (bo zdecydowanie czytelniej jest zamiast 1000000000 napisać 9, jako logarytm dziesiętny z tej liczby). W przypadku książki, chodzi mi o niepokojącą łatwość w jednoczesnym pisaniu o następnych dekadach i następnych milionach lat.