Czy czytam dużo książek z gatunku sci-fi?
Nie.
Czy chciałabym ich czytać więcej?
W takim wydaniu - zdecydowanie!
Jak byście się czuli, gdybyście obudzili się w roku 2635...po pięciuset latach hibernacji?
W 2135 warunki na Ziemi zaczęły się bardzo zmieniać, a młoda dziennikarka jest w dość kiepskiej sytuacji finansowej. Pewnego dnia, wszystko idzie pod górkę, a w dodatku otrzymuje tajemniczy telefon, od ojca, którego nie widziała przez lata. Ostrzeżenie od niego dotarło zbyt późno, a dziewczyna zostaje napadnięta. No i hello! Witamy po upływie połowy tysiąclecia!
Jak można się spodziewać, rozwój technologii ruszył niesamowicie do przodu, Zosia doznaje niemałego szoku, gdy już na samym początku, po przebudzeniu, orientuje się, że na zewnątrz nie przetrwa bez specjalnego urządzenia. Czy uda jej się odnaleźć pomoc? Czy ktokolwiek przeżył? Bohaterka zostanie wciągnięta w wir niespodziewanych wydarzeń i będzie musiała rozwiązać skomplikowaną zagadkę.
Wow, wow i jeszcze raz wow. Takie debiuty (nie ma tu ani grama powodu, żeby za taki uważać tę historię) powinny pojawiać się częściej na rynku wydawniczym. Okej, przyznaję się bez bicia, że moje początkowe spotkanie z tą książką nie wróżyło aż takich emocji, więc od razu wspomnę, że nie należy jej odkładać, jeśli i u Was tak będzie. Nadejdzie moment, w którym nagle wszystko się zmieni.
Niech nie przerazi Was również gatunek, ponieważ cała historia została napisana w taki sposób, że nie będziecie przerażeni słownictwem, które może normalnie przytłoczyć. Pewnie, pojawia się tu mnóstwo nowych technologii, które zostały stworzone przez Autorkę, ale tego należy się spodziewać przy akcji, która toczy się sześćset dwa lata od dnia dzisiejszego. W przypadku jakiegokolwiek niezrozumienia, na końcu książki został również umieszczony słowniczek.
Historia, którą napisała Joanna, wciągnęła mnie na tyle, że po pewnym czasie przestałam zwracać uwagę na otoczenie. To jedna z tych książek, które musiałam skończyć przed pójściem spać, bo najzwyczajniej w świecie nie mogłabym zasnąć nie znając zakończenia.
Bohaterowie, których miałam możliwość poznać, zapadli w mojej pamięci, śmiało mogę napisać, że udało mi się do nich przywiązać, dlatego właśnie...aaaa, sami musicie przeczytać i ich poznać, zwłaszcza Igora!
Kreacja świata w przyszłości wyszła wyśmienicie. Ciekawość każdej nowinki technologicznej zżerała mnie od środka, a wszystko zostało opisane w taki sposób, że faktycznie mogłam poczuć się, jak podczas oglądania filmu.
Autorka zrzuca na czytelników kilka bomb, takich, których nie da się spodziewać. Od początku daje możliwość zachłyśnięcia się stworzonym światem i krok po kroku odkrywamy, o co dokładnie chodzi. Cóż, moja szczęka opadała kilka razy. Mam nadzieję, że nie byłam też jedyną czytelniczką, która przeżywała chwile wzruszenia czy nawet bezsilności.
Czy odnajdziecie w tej historii morał? Uważam, że tak. Każdy będzie mógł go określić po swojemu. Jeśli o mnie chodzi, bardzo ważnym aspektem jest tu globalne ocieplenie. W końcu to właśnie przez nie, Ziemia została doszczętnie zniszczona. Przyczynić mogli się do tego ludzie, bo któż inny. Przecież to my mamy największy wpływ na otaczający nas świat.