Niektóre książki zajmują szczególne miejsce w naszych sercach. W moim na stałe zagościła seria kryminalna z Antonim Fischerem Ryszarda Ćwirleja z dwóch odmiennych powodów. Z nią za każdym razem wyruszam w sentymentalną podróż do czasów dzieciństwa, do domu dziadków, w którym na co dzień rozbrzmiewała wielkopolska gwara. Dzięki niej zapałałam również niesłabnącą miłością do kryminałów retro, których mistrzem jest bez wątpienia Ryszard Ćwirlej.
Osiem tomów liczy przedwojenny cykl z komisarzem Antonim Fischerem, a premierą z 23 października „Na trwogę bije dzwon” Autor otwiera cykl osadzony w czasach wojennych. Choć tę część można nazwać przejściową, bo jak wskazuje tytuł przeniesiemy się do okresu poprzedzającego wybuch wojny, w którym mocno wyczuwalne są już polityczne niepokoje. Napięcie związane z zagrożeniem wojną jest tłem dla wątków zarówno kryminalnych, jak i szpiegowskich. Tom ten możemy z powodzeniem czytać bez znajomości cyklu przedwojennego, bo Autor przybliża osoby i wydarzenia w zakresie niezbędnym, by swobodnie poruszać się po fabule.
Autor już przyzwyczaił mnie, że nigdy nie zadowala się jednym wątkiem. I tym razem wiele się dzieje, bo mamy i kradzież diamentów, i brutalne morderstwo, a jakby tego było mało spychanie sprawy na kolejne instancje, wchodzenie sobie w drogę organom bezpieczeństwa i zawieruchę polityczną. Oczywiście komisarz Antoni Fischer wraz z przybocznym Oskierką, grają tu pierwsze skrzypce, ale również szef kontrwywiadu Mikołajewski ze swoimi agentami Olkiewiczem i Okoniem oraz współpracująca z nim złodziejska szajka w osobach Anatola Grubińskiego i braci Kaźmierczaków odegrają niebagatelną rolę.
Autor mistrzowsko odmalowuje tło społeczne i polityczne tamtych trudnych czasów ukazując napięcia między Polakami a Niemcami, rosnące poparcie dla nazistów i jego konsekwencje, ale również codzienne życie mieszkańców, w którym nie stroniono od dobrego jadła i napitku. Z przyjemnością towarzyszyłam naszym bohaterom w barze „U Okonia” czy „Pod kogutem”, gdzie prócz zimnego piwa można uraczyć się flakami z bułką, czy kaszanką na gorąco, ale i załatwić interesy. Z jeszcze większą przyjemnością śledziłam ich żywe dialogi, które bawiły mnie momentami do łez i nieodmiennie zachwycały.
Ironiczny humor i błyskotliwe połączenie poszczególnych wątków wsparte dynamiczną akcją, wiernym oddaniem realiów historycznych i wyrazistymi bohaterami czyni z tego tytułu powieść wyjątkową dla każdego miłośnika kryminałów, szczególnie retro. Jej finał przypadający na początek wojny jest również nowym otwarciem dla Fischera, którego dalsze losy zapowiadają się intrygująco i niepokojąco zarazem. Już nie mogę się ich doczekać!