Autor: EL James
Tytuł: "Nowe oblicze Greya"
Oryginalny tytuł: " Fifty Shades Freed"
Tłumacz: Monika Wiśniewska
Wydawnictwo: Sonia Draga
Rok wydania 2013
Ilość stron: 686
"Ich przypadkowe spotkanie dało początek fali namiętności, która z czasem wcale nie osłabła. Wspólna codzienność okazała się nie lada wyzwaniem, któremu Anastasia i Christian dzielnie stawiają czoła w imię łączącego ich uczucia. Kochankowie wciąż dryfują po wzburzonym morzu uczuć, targani namiętnością i rozterkami, niepewni tego, co zgotuje im los. Czy najbardziej poruszająca historia miłosna tego roku zakończy się happy endem? A może piękny sen przerwie były szef Any, Jack Hyde, który poprzysiągł zemsty i cierpliwie czeka na swoją szansę?"
Mr Sexy Grey... Ten Pan to zmora XXI wieku chyba. No cóż, ja swoją przygodę z tym Panem uważam za zakończoną, a moją opinię co do przedzierania się przez kartki owej historii poznacie już za chwilę. Pochwalę się, że na rozdziale czternastym, zupełnie przypadkiem naznaczyłam sobie książkę krwią. Moje kalectwo nie zna granic. Jakby niezastąpiona Eurydyka zaczęła wykrzykiwać mi tutaj, że to "dziewiczą krwią!" (robi to nieustannie na gadu-gadu) to sprostuję, że potraktowałam ją krwią z nosa. :D
Ale o książce. Gdy zaczęłam ją czytać nerwy się we mnie gotowały i zastanawiałam się jak mogłam wziąć tą książkę do ręki. Miałam ochotę ją odłożyć, bo dochodziłam do wniosku, że takich idiotycznych rzeczy nie opłaca się czytać. Na samym początku Ana wydawała mi się jeszcze głupsza niż była wcześniej. Zdeterminowana tym, że znów zacznę książkę i nie będę umiała jej skończyć, jednak zmusiłam się aby przebrnąć przez jej kartki dalej. Co to przyniosło? Cóż, niektóre określenia pojawiające się w tej książce doprowadzały mnie do śmiechu i bardzo ładnie wypisywałam je znajomym, których także to rozśmieszało.
Ostatnio lubię wytykać błędy... Więc się dostosuję do swoich upodobań. Zacznijmy od tego, że myślałam, że jest "grono rodziny", a nie "łono rodziny". Tak jak myślałam, że pisze się "miła", a nie "mila" (przy okazji ładne powtórzenia z tym były). Widać byłam w błędzie. Z moją nieudolnością przecinkową wyłapałam tam nawet jeden niepotrzebny przecinek. Robię postępy! Rzecz jasna to nie wszystko, ale to jakoś zapamiętałam. Kaleka je zgubiła kartkę, gdzie miałam to ładnie wypisane. Co mnie jeszcze denerwowało? Skoki w czasie, jak Ana ładnie wracała do przeszłości. Niby to było dobrze wkomponowane w treść, ale nie jestem zwolenniczką takiego zabiegu. Podirytował mnie jeszcze błąd rzeczowy dotyczący Teda (któż to taki? - lektura zaprasza), bo to jest wręcz niemożliwe, żeby zachowywał się tak, jak się zachowywał.
Dobra dosyć złego (chyba). Muszę przyznać, że bardzo spodobało mi się rozwinięcie książki. Akcja nabrała tempa, sporo się działo. Z ciekawością pochłaniałam kolejne kartki, byleby wiedzieć jak zakończy się cała sytuacja, bo w końcu nie tylko seks tam widać. Po wszystkich trzech częściach można przyznać, że autorka się rozkręca. za co plus dla niej. Jak widać da się poznać sfery życia inne niż seks, którego i tak tam nie brakuje. I nadal mi go tam trochę za dużo.
Zapomniałabym o wewnętrznej bogini Any, która nadal tam króluje i robi nadal różne dziwne rzeczy. Jak w części II, jakoś patrzyłam na nią z przymrużeniem oka, tak tutaj mówię jej NIE, NIE i jeszcze raz NIE. Pani EL James musi mieć wyraźny fetysz z tym związany. Ewentualnie ma dobry kontakt ze swoją wewnętrzną boginią. Nie wiem, ja się ze swoją jeszcze nie zapoznałam i nie mam w planach poznawania jej, bo dostałabym szału.
Christian Grey. Człowiek niezmienny, a może własnie bardzo zmienny? Można go w tej części dość dobrze poznać. Nadal lubi wszystko kontrolować i obsesyjnie dba o bezpieczeństwo swojej ukochanej, która uwielbia się temu sprzeciwiać. Ich wspólna przyszłość nie jest jakaś idealna. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał poprzeszkadzać, ale bez tego byłoby nudno w związkach, więc jakoś mnie to nie dziwi, choć głowni bohaterzy muszą zwalczać naprawdę ciężkie sytuacje, co im się udaje i serdecznie im tego gratuluję.
Podsumowując. Ja uległam urokowi tej książki i w gruncie rzeczy pomimo tych wad trylogia mi się podobała. Sądzę, że nie należy tego powierzchownie traktować, mając na uwadze, że jest to książka, w której nie znajdziemy nic poza seksem, bo można doznać szoku, że jednak inne wartości też się liczą. Takie jest moje zdanie i nie każdy się musi z tym zgadzać no ale trudno. Może to ja się dopatruję tam czegoś więcej, ale nie lubię traktować rzeczy powierzchownie. Naszło mnie na refleksje nad tym, bo w końcu z jakiegoś powodu jest to bestseller. Myślę, że gdyby ograniczało się to wyłącznie do scen łóżkowych tak by nie było.
W związku z wielkimi zawirowaniami wokół w/w serii nie będę się bawić w polecanie jej czy coś, bo to wybór dowolny. Ja się ciesze, że po to sięgnęłam, choć boję się reakcji mamy jak zabierze mi to z półki i będzie to czytać. Póki co ją od tego odciągam, bo mam spore zasoby, a ona czyta po kilka kartek na wieczór tylko więc daję radę. Jeszcze kilka miesięcy to na pewno przetrzymam. :)
Ocena... Trudna sprawa... Sporo wad mi się tu nazbierało... 7/10 daję. Myślę, że to ani nie za dużo, ani nie za mało. :)