Dużo czasu minęło od momentu, kiedy doczytałam ostatnie zdanie ”Ostatniego Olimpijczyka”. Później przyszedł czas na „Archiwa herosów”, które jeszcze raz dały mi możliwość powrotu do Percie’go, Anabeth i ich nie kończących się przygód. Mijające miesiące pozwoliły mi zatęsknić za kunsztem pisarskim Rick’a Riordana, tak samo jak za jego świetnymi książkami. W ubiegłym tygodniu zaczęłam czytać dawno wyczekiwaną „Czerwoną piramidę”. Chociaż nie jest to, tym samym, czego się spodziewałam, to po lekturze książki sądzę, że cykl ma dużą szansę na sukces.
Rick Riordan to amerykański pisarz powieści kryminalnych oraz młodzieżowych z gatunku fantasy. Riordan studiował na Uniwersytecie stanu Teksas, specjalizując się w historii i anglistyce. Przez lata pracował jako nauczyciel. Sławę przyniosła mu bestsellerowa seria powieści dla młodzieży, których bohaterem jest nastoletni Percy Jackson, współczesny amerykański chłopiec, który odkrywa, że w rzeczywistości jest synem greckiego boga Posejdona. Obecnie Riordan mieszka w Teksasie wraz z żoną i dwoma synami.
Carter i Sedie, chociaż są rodzeństwem, prawie się nie znają. Zostali rozdzieleni, gdy zmarła ich matka. Chłopiec od tamtego czasu podróżował wraz z ojcem – archeologiem, a dziewczynka została z dziadkami. Spotykali się dwa razy do roku, nie wiedząc, że ich wzajemne wizyty, mogą mieć na względzie większe dobro świata…
Podczas jednego z tych nielicznych spotkań ojciec zabiera dzieci do pewnego muzeum. Na wskutek wypadku Pan Kane znika, a rodzeństwo ma szansę dowiedzieć się kilku bardzo ciekawych rzeczy na temat własnej rodzinki…
Okazuję się, że Set – zły bóg chaosu, został uwolniony i tylko młodzi Kane’owie mogą zaradzić tej sytuacji. Na przekór własnym problemom i zelżywością, będę musieli stanąć ramię w ramię, przeciwko złu. Albo świat pogrąży się w chaosie…
„Bałem się spróbować, ale pomyślałem: Horusie? - No wreszcie ~ odezwał się ten głos. ~ Witaj. - O nie - powiedziałem, czując narastającą panikę. - O nie, nie, nie. Niech mi ktoś da otwieracz do konserw, mam w głowie bóstwo! Oczy Bastet błysnęły. - Porozumiałeś się z Horusem bezpośrednio? Robisz postępy. - Postępy?! - Złapałem się za głowę. - Wyrzućcie go stamtąd!”*
Po świetnych wrażeniach, które napotkałam przy lekturze cyklu o bogach olimpijskich, byłam całkowicie pewna, że „Kroniki rodu Kane”, będą tak samo dobrym tomiszczem wrażeń i się nie myliłam! „Czerwona piramida” to tak naprawdę bardzo dobrze zarysowany wstęp do dalszych, bardziej emocjonujących wydarzeń, które zapewne będą miały miejsce w kolejnych częściach. Autor sumiennie buduje fabułę, za podstawy uznając mitologię egipską. Było to dla mnie coś wspaniałego. Inaczej niż przy greckiej, gdzie potrafiłam sama opowiedzieć większość mitów, na tutejszej w ogóle się nie znałam. Dopiero Rick Riordan przekazał mi w tym polu, tak rzadką wiedzę. Przy takiej sytuacji trudno zgodzić się ze stwierdzeniem, że książki młodzieżowe nie edukują.
Akcja była bardzo dynamiczna – czyli w zasadzie taka jaką lubię. Cały czas coś się działo, wydarzenia zgodnie biegły w określonym kierunku, którego czytelnik nie powinien znać do samego końca powieści, by w końcu zaliczyć ogromne zdziwienie, które powinno iść w parze z zachwytem… Tak, tą książkę na pewno napisał Rick Riordan.
Kunszt pisarski tego pisarza jest niesamowity. Autor „Czerwonej piramidy” posługuje się lekkim i zrozumiałym słownictwem. Nigdy przy powieści jego pióra nie miałam wrażenia, że pan Riordan pisze z przymusu. Dialogi nie bywały zagmatwane i wijące się… Trudno ukryć, że pierwszy tom „Kronik…”, to klasyczna młodzieżówka, jednakże jestem całkowicie pewna, że dzięki wyobraźni i sposobie pisania autora, po powieść sięgnie także starszy czytelnik.
Narracja jest pierwszoosobowa, jednak przeskakuje pomiędzy Carterem, a jego siostrą - Sadie. Mało tego. Cała powieść jest tak naprawdę nagraniem na kamerze, gdzie dwójka głównych bohaterów opowiada wydarzenia, które już miały miejsce! Zastosowanie takowego zabiegu, było moim zdaniem strzałem w dziesiątkę. Czymś świeżym, budzącym w czytelniku jeszcze większe zainteresowanie lekturą. Pomiędzy niektórymi wypowiedziami, Carter lub Sadie komentują sposób opowiadania danych sytuacji przez swoje rodzeństwo, co skutecznie wywoływało na moich ustach uśmiech, nie pozwalając mi jednocześnie na odłożenie książki.
„(...) a w środku znaleźliśmy nowy amulet który wyglądał jak kolumna albo pień drzewa, albo... - Czy to jakiś słup?-zapytała Sadie -To się nazywa dżed- odparł tato.- to mój symbol... Kręgosłup Ozyrysa. - Fuj- mruknęła Sadie Mama roześmiała się. - To troszkę obrzydliwe ale w istocie to potężny symbol. Oznacza stabilność, siłę...”
Bohaterowie mają właściwie po dwanaście i czternaście lat, a chociaż sama wolę kiedy główne postacie są troszkę starsze, tutaj naprawdę nie robiło mi to różnicy. Zarówno Carter jak i Sadie potrafili zachowywać się dojrzale jak na swój wiek, zawsze szukali wyjścia z sytuacji, nigdy nie pozwalali, aby akcja stawała w miejscu. Początkowo dwie tak różne osobistości, w końcu połączyło coś więcej niż więzy krwi – wzajemne zrozumienie i cel.
Książka wprost tryska humorem, popisuje się fascynująco rozbudowaną fabułą oraz pokazuje, że chociaż dobrze rozwinięta, to książka nie składa się tylko i wyłącznie z akcji! Jestem szczerze oczarowana „Czerwoną piramidą”, a „Ognisty tron” już na mnie nie cierpliwie czeka. Chociaż powinnam teraz wziąć się za lekturę, wiem że nie dam rady, złamię się i zacznę drugi tom „Kronik rodu Kane’ów” już jutro, bo tajemnica kryjąca się w pustynnych piaskach, starożytnych budowlach i powieściach tego znakomitego autorka kusi i wzywa!
Ocena :8/10
* Cytaty pochodzą z pierwszego wydania książki