Jakby to powiedział Harry Dresden: " (...) są rzeczy, które nie powinny występować razem. Na przykład olej i woda. Sok pomarańczowy i pasta do zębów. Magowie i telewizja". Niedawno dodałabym także - Stephen King i opowiadania. Od kiedy jednak mam za sobą lekturę Bazaru złych snów, nie jestem już tego taka pewna.
Chociaż wcześniej żyłam w przeświadczeniu, że króla horrorów nie można nazwać mistrzem krótkiej formy i tak postanowiłam sięgnąć po najnowszą jego antologię. Z czystej ciekawości. Ciekawość ta została maksymalnie podsycona, gdy przeczytałam wstęp pisarza. Musicie wiedzieć, że mam ogromną słabość do wstępów, szczególnie w zbiorach opowiadań, szczególnie, kiedy pisarz w każdym z nich opisuje genezę danego utworu, powód powstania, a czasami nawet wydarzenia z życia, które towarzyszyły mu przy pisaniu. Tak więc z miejsca zostałam kupiona. Nie wstydzę się tego przyznać. Trochę gorzej, że niektóre z tych wstępów wydawały mi się ciekawsze niż same twory, ale o tym za chwilę.
Bazar złych snów otwiera opowiadanie 130. kilometr. Autor zaczął pisać tę historię dawno temu, a teraz postanowił usiąść nad nią ponownie. Muszę przyznać, że po lekturze całego zbioru żałowałam, że Bazar... nie rozpoczął się na przykład od opowiadania zatytułowanego Ur, a które z miejsca mnie porwało. Nie. Antologię niestety otwierał 130. kilometr. 130. Kilometr, czyli dokładnie wszystko co, czego obawiałabym się ze strony Stephena Kinga tworzącego opowiadanie. Widzicie, dla mnie była to ta rodzaju historia, która zaczyna do mnie przemawiać dopiero, gdy przeczytam ją do końca. Gdy mam już pełen obraz. Nie, jak niektóre, od pierwszego akapitu, pierwszej strony. Dopiero wtedy, kiedy mogę usiąść, wszystko jeszcze raz przeanalizować i stwierdzić, że tak, to było ciekawe. A potem od razu przejść do następnej historii. Poza faktem, że 130. kilometr nie jest wciągającym opowiadaniem, miejscami także się dłuży. Autor zbyt wiele czasu poświęca na przedstawienie czytelnikowi bohaterów, rozrysowaniu ich cech charakteru. W dodatku całkiem bezdusznie wykasowałabym z niego przynajmniej połowę opisów, anegdotek, wydarzeń, które spowalniają akcję i zbyt wiele nie wnoszą do fabuły. Co tu dużo pisać - to opowiadanie na dobre zaczyna się gdzieś dopiero w połowie tekstu, a to zły znak dla historii.
Na szczęście, oprócz 130. kilometra, podobnych, niedopracowanych opowiadań znajdziecie tutaj niewiele. Nie licząc dwóch, no może trzech wpadek, Bazar złych snów to prawdziwa gratka nie tylko dla fanów Kinga, ale czytelników lubiących poznawać krótkie formy w ogóle. Król horroru już przy Batmanie i Robinie, wdających się w scysję wciągnął mnie bez reszty, abym musiała po chwili odkryć, że to już koniec historii. Podobnego uczucia miłego rozczarowania, płynącego z ciekawej historii, która - jak miałam wrażenie - skończyła się zbyt szybko, doświadczyłam także podczas lektury Wrednego dzieciaka, Ur, Billiy'ego Blokady oraz Nekrologów. To bez wątpienia moje ulubione opowiadania z tej antologii, które na bak zaserwują czytelnikowi niezawodną rozrywkę na wysokim poziomie.
Każde z nich ma swój jedyny, niepowtarzalny klimat przyprawiony o nutkę grozy, tak rozpoznawalną dla Stephena Kinga i bezsprzecznie porywającą fabułę. Podczas lektury tych opowiadań nie raz czułam się mile zdumiona nieprzewidywalnym zwrotem akcji czy ucieszona niespodziewanym plot twistem. To jedne z tego rodzaju historii, z którymi czytelnik najchętniej zapoznałby się w grubszej formie - na przykład takiego Bastionu, chociażby.
Nie mniej interesujące, chociaż muszę przyznać, że już nie tak bardzo przykuwające do fotela, okazały się takie opowiadania, jak Wydma, Śmierć, Moralność czy Życie po życiu. Letni grom, czyli ostatnie opowiadanie z antologii, zostawiła mnie z miłym uczuciem satysfakcji, jakie towarzyszy każdemu poznaniu dobrej historii. Przewracając ostatnią kartkę Bazaru złych snów, nie mogłam powstrzymać myśli, że miło by było częściej trzymać w ręku tak konkretne i dobrze napisane zbiory opowiadań. I chociaż nie wszystkie historie są sobie równe, co byłoby w końcu bardzo trudne, całość prezentuje się naprawdę interesująco. To prawdziwy bazar złych snów, na którym możesz dostać od początku do końca mrożącą krew w żyłach historię, jak i taką, na pierwszy rzut oka wyglądającą pospolicie, która po bliższym zapoznaniu pokazuje kły. Ogromne.