Dobra proza czasami zaskakuje mnie w najmniej oczekiwanym momencie. Tak się stało w przypadku ”Braciszka” Clary Dupont-Monod, z którą spędziłam dwa ostatnie wieczory. Choć to powieść krótka, to zadziwiająco bogata w emocje i pozostawiająca ślad w sercu.
Narratorami w książce są kamienie, z których zbudowane jest ogrodzenie i podwórko domu, w którym na świat przychodzi niepełnosprawne dziecko. Ma dożyć trzech lat i nigdy nie rozwinąć się bardziej niż przeciętne niemowlę. Razem z kamieniami możemy obserwować reakcję Starszego Brata i Młodszej Siostry na to wydarzenie. Później, kiedy Braciszek umrze, pojawi się jeszcze Najmłodszy Brat. Każde z nich inaczej będzie postrzegało rzeczywistość ich rodziny, inaczej będzie reagowało na to, jaki wpływ na nich wszystkich ma opieka nad tak odmiennym, niedostosowanym dzieckiem.
Starszy Brat przyjmuje rolę opiekuńczą. Rezygnuje z siebie, życia towarzyskiego, by cały czas przebywać z Braciszkiem, dbać o niego i opowiadać mu o świecie. Młodsza Siostra wprost przeciwnie – buntuje się, prowadzi bujne życie towarzyskie, jest zadziorna, a miłości szuka u Babci. Tam, w towarzystwie jej starszych przyjaciółek, dziewczyna nie jest oceniana, a smażąc z Babcią konfitury – łagodnieje. W końcu dociera do niej, że jeśli nic się nie zmieni, jej rodzina się rozpadnie. Dlatego z żołnierską precyzją i nieustępliwością realizuje swój plan sklejenia więzów, które zostały tak bardzo nadwątlone.
Najmłodszy Brat, który urodził się już po śmierci Braciszka ma inne doświadczenia. Jego starsze rodzeństwo jest już samodzielnie i mieszka daleko, więc on nie zna tego, jak żyje się w otoczeniu całej rodziny. Jednak cień niepełnosprawności Braciszka ciągle jest wśród nich obecny. Najmłodszy Brat stara się być idealny i nie sprawiać żadnych kłopotów.
Powieść została napisana oszczędnym, prostym językiem, jednak jej siła rażenia jest ogromna. Autorka przedstawiła stan rodziny naznaczonej traumą z perspektywy jej najmłodszych członków, niemal zupełnie odsuwając na bok emocje i problemy dorosłych. Również one są dostrzegane tylko oczami dzieci, które widzą dużo więcej, niż nam się wydaje.
Doświadczenie obecności, nawet stosunkowo krótkiej, niepełnosprawnego dziecka w rodzinie odciska piętno na wszystkich jej członkach. Zostawia niezatarte ślady na ich charakterze i w ich odruchach. Nawet Młodsza Siostra, która starała się wykreślić Braciszka ze swojego życia, nie pozostała wolna od jego wpływu. Nawet Najmłodszy Brat, który nigdy go nie poznał musiał mierzyć się z jego niefizyczną obecnością. Trwałość tych śladów jest zadziwiająca.
„Braciszek” to książka dla wrażliwych czytelników, którzy pragną zrozumieć wewnętrzną dynamikę rodziny doświadczonej niepełnosprawnością. Doskonale pokazuje, że jej członkowie tworzą układ naczyń połączonych, wpływają na siebie, nawet wtedy, gdy odejdą. Bardzo mnie poruszyła i dała mnóstwo powodów do refleksji. Dlatego polecam ją szczerze.