Już dawno nie sięgałam po powieści Renaty Kosin i zdążyłam zatęsknić za tą atmosferą tajemniczości, doprawioną szczyptą niedopowiedzeń i nutą niepokoju jaką oferują historie napisane przez autorkę. Tym razem zdecydowałam się na powieść "Własny kawałek nieba" nie mając pojęcia, że opowieść luźno nawiązuje do "Alei siódmego anioła", którą wciąż mam w planach. Cieszę się bardzo, że tak się stało, gdyż mój apetyt na tę świąteczną opowieść jeszcze wzrósł. Ale wracając do książki...
Amelia i Miłosz - dwoje młodych ludzi, którzy mają za sobą trudne dzieciństwo. Dziewczyna w wieku 3 lat została osierocona przez matkę i trafiła do rodziny zastępczej, a chłopaka samotnie wychowywała jego rodzicielka od początku utrudniając mu kontakt z ojcem. Ścieżki obojga bohaterów krzyżują się w pewnym wyjątkowym parku, gdzie alejki zdobią osobliwe posągi aniołów. Jeden z nich - Anioł Rozmarzony jest świadkiem pewnego przykrego zdarzenia, w którym Amelia zostaje potrącona przez pędzącego Miłosza podążającego za swoim psem. A że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, jak mówi mądrość ludowa, Amelia znajduje na ziemi łańcuszek z zawieszką w kształcie skrzydła anioła. Ten niefortunny wypadek porusza całą lawinę zdarzeń. Do głosu dochodzi tajemnicza przeszłość i całe mnóstwo zagadkowych sytuacji. Sąsiedzi z kamienicy, w której Amelia ma swoje malutkie mieszkanko na poddaszu odziedziczone po mamie i babci uparcie milczą zasłaniając się niepamięcią.
Co łączy Miłosza i Amelię? Czy ich spotkanie to rzeczywiście tylko zbieg okoliczności? Jakie sekrety skrywają sąsiedzi? Czyją własnością był znaleziony naszyjnik?
Pytań można stawiać wiele, a odpowiedzi, jak się okazuje, wcale nie są oczywiste. Przeszłość bohaterów obfituje w wiele znaków zapytania, a liczne niedopowiedzenia, plotki i tajemnice tylko utrudniają poznanie prawdy. To właśnie dzięki takim zabiegom historia jest nieoczywista, ciekawa i intrygująca. Pani Renata jest prawdziwą mistrzynią w kreowaniu nastrojowości, budowaniu napięcia i przekazywaniu emocji. Poza tym każda jej książka jest na swój sposób wyjątkowa, czy to za sprawą fabuły, czy konkretnych wątków.
"Własny kawałek nieba" to nietuzinkowa opowieść, którą czyta się jednym tchem. Amelia jest prawdziwą marzycielką, która idealnie wpisuje się w cukiernię, w której udało jej się znaleźć pracę. Niezwykle ciepła, pozytywna osoba, której nie da się nie lubić. Jej determinacja w odkrywaniu prawdy o przeszłości jest godna podziwu. Miłosz natomiast próbuje odnaleźć się w świecie wolnym od ograniczeń, w którym dotąd przyszło mu żyć. Chce zrozumieć przeszłość, a tymczasem trafia jedynie na sekrety i niedopowiedzenia. Jego postać jest ciekawa, intrygująca, ale nie do końca mnie przekonuje.
Rozpoczynając lekturę tej książki mamy wrażenie, że za chwilę przeniesiemy się w magiczny świat baśni. A tymczasem "Własny kawałek nieba" to słodko - gorzka opowieść o życiu, niełatwych decyzjach i dokonywanych wyborach. Autorka zwraca uwagę na konsekwencje błędnego postępowania rodziców, które ma wpływ na życie i kształtowanie przyszłości ich dzieci. W tej cukierkowej otoczce rozgrywają się prawdziwe rodzinne dramaty skrywane za zasłoną przeszłości.
Amelia stworzyła sobie swój własny, wytęskniony kawałek nieba w małym mieszkanku na poddaszu. Próbuje oswoić samotność i poszukać szczęścia. A Ty, Czytelniku, masz swoje miejsce na ziemi?... Może właśnie ta powieść zainspiruje Cię do tego, aby je odnaleźć.