Wren, młoda wojowniczka z Rodu Kości, marzy o zostaniu walkyrą, by walczyć z nieumarłymi i zyskać uznanie ojca. Niestety, przez sabotaż nie przechodzi próby i zostaje wygnana na Mur Graniczny, gdzie musi stawić czoła niebezpieczeństwom Uskoku. Gdy książę Rodu Złota zostaje porwany, Wren dostaje szansę na odkupienie. Aby uratować księcia, zawiera niepewny sojusz z jednym z porywaczy, który nienawidzi Dominiów. Wspólnie odkrywają, że za porwaniem kryje się znacznie więcej, niż początkowo sądzili...
„Zaklinaczka kości” intryguje czytelnika oryginalnym pomysłem i połączeniem zaklinaczy z różnymi profesjami – od kości po duchy! Jednakże czytając tę historię miałam problem ze zrozumieniem fabuły, zasad magii i innych aspektów historii… Chociaż myślę, że za wszystkim stoi tłumaczenie – zdarzały się błędy, braki w dialogach, a także dziwnie skonstruowane zdania. Uważam też, że to jeden z problemów, który odebrał mi zrozumienie i wciągnięcie się w lekturę. Aczkolwiek proszę się nie martwić! W tej opowieści drzemie naprawdę ciekawy potencjał i zamierzam Wam go przedstawić.
Zaczynając od dobrych stron, to jak zaznaczyłam „Zaklinaczka kości” zaskakuje pomysłem na system magiczny. Wszelkiej maści zaklinacze kości, złota czy żelaza są naprawdę ciekawą rzeczą kontrolującą świat, w którym żyje Wren i przyznam, że chętnie poczytałabym więcej na temat innych rodów parających się „magią”. Dodatkowo fabuła to jedna wielka intryga polityczna, w której przemykają sekrety, zdrady i niepewne sojusze. Można też dostrzec zawiązki romansu, ale autorka na bierze go za główny wątek – co dla mnie jest nawet na plus. Nie uszło mi jednak uwadze, że motyw Muru, odgrodzenia świata przed „nieumarłymi” i motyw bękartów… Już gdzieś to widziałam i przyznam, że przez te podobieństwa, mogłam dość dobrze przewidzieć fabułę. Aczkolwiek, aż tak bardzo mi to nie przeszkadzało.
Dodatkowo trzeba zwrócić uwagę na bohaterów. Wren, pełna frustracji i chęci zdobycia uwagi rodziny, bywa początkowo irytująca i pełna arogancji. Jednakże z nowymi rozdziałami i faktami, które poznaje na temat otaczającego ją świata, zaczyna się zmieniać i wydobywa na powierzchnię dziewczynę, którą trzymała szczelnie zamkniętą w sercu. Ta jest pełna obaw, strachu, ale też walki o siebie i ludzi, których kocha – bo czasami więzi krwi nie wystarczą, aby czuć do kogoś zaufanie i lojalność. Podobała mi się ta transformacja i przebudzenie Wren, więc bardzo czekam na jej dalszą historię! To samo tyczy się Juliana, który akurat zdobył moją sympatię już od samego początku. Przyznam, że był jednym z najjaśniejszych punktów mojej lektury.
Podsumowując, „Zaklinaczka kości” to naprawdę dobre fantasy z motywem walki, nieumarłych i intryg politycznych. Jednakże cierpi z powodu błędów redakcyjnych w tłumaczeniu, które wprowadzają zamieszanie i zamęt podczas czytania. Dodatkowo niektóre początkowe sekwencje mogą powodować poczucie irytacji, ale myślę, że warto poznać tę historię. Zwłaszcza, że kryje się w niej coś ciekawego! Z pewnością sięgnę po drugi tom i zobaczę, dokąd zmierza historia Wren.