Chemia śmierci recenzja

Często tak macie, że czytacie książkę tak dobrą, że aż żal ją kończyć? I opóźniacie moment jej zakończenia? Ja tak miałam w przypadku "Chemii śmierci" Simona Becketta. Z jednej strony chciałam wiedzieć co będzie, a drugiej nie :) 
Od pierwszego rozdziału wiedziałam, że ta książka pochłonie mnie w całości. Akcja toczy się od samego początku, kiedy to autor na dzień dobry serwuje nam morderstwo i mało apetyczny opis znalezionych zwłok. 
Lubie książki, w których przewija się temat medycyny sądowej - opisy są dość drastyczne i brutalne, ale doskonale zobrazowane, przez co wyobraźnia działa w 100%. I "Chemia śmierci" właśnie taka jest - dobrze napisana i zobrazowana. Autor doskonale potrafi budować napięcie, przez co do końca ciężko zgadnąć, kto jest mordercą. Moje przypuszczenia co do zakończenia potwierdziły się tylko w połowie. Ciekawa jestem jak było u Was? A może jak dopiero będzie? Z czystym sumieniem mogę książkę polecić dalej. Nie mogę doczekać się już kolejnych części z udziałem doktora Huntera oraz kolejnych jego spraw. 
OPIS : 
Do małego miasteczka Manham wprowadza się David Hunter, który chce zacząć życie od nowa, po ciężkich traumatycznych przeżyciach w przeszłości. Dostaję on pracę w lokalnej przychodni jako zwykły lekarz rodzinny. Niestety jego spokój nie trwa długo. W pobliskim lesie, podczas zabawy, dwóch chłopców odnajduje zmasakrowane zwłoki kobiety. Kto mógł dopuścić się takiej straszliwej zbrodni?? Sytuacja staje się coraz poważniejsza, gdy okazuje się, że zaginęła kolejna kobieta. Rozpoczyna się wyścig z czasem. Czy uda im się ją znaleźć zanim podzieli losy poprzedniej ofiary? Kim jest zwyrodnialec, który w tak bestialski sposób zabija? I jaką rolę odegra tu doktor David Hunter? Koniecznie przeczytajcie i się dowiedzcie.