„Chciałabym napełnić swoje usta deszczem, napakować śniegu do kieszeni. Chciałabym obrysować palcem żyłki w liściu, który spadł z drzewa, i poczuć na nosie smagnięcia wiatru.
Zamiast tego ignoruję rozpacz sklejającą mi palce i wypatruję ptaka, którego widziałam w snach."*
Zostałaś porzucona przez tych, którzy powinni cię bezwarunkowo kochać, wspierać i niezależnie od tego co by się działo stać za tobą murem. Zamknęli cię i uznali za szaloną. Jesteś sama w ciemnym, zimnym i strasznym pomieszczeniu. Wszystko to [przekleństwo] dar, który posiadasz i który jest twoim [zmorą] cudem.
Julia Ferrars od dwustu sześćdziesięciu czterech dni jest zamknięta w małej i zimnej celi. Jedyne co ma to notatnik i połamany długopis. Nie ma kontaktu ze światem zewnętrznym czy jakimkolwiek człowiekiem. Dni jej upływają na rozmyślaniu, pisaniu i wypatrywaniu przez mały otwór pewnego szczególnego ptaka. Myślała, że tak będzie już zawsze, aż pewnego dnia do jej celi trafia ON. Ktoś z jej przeszłości, ktoś kto jej nie pamięta i jest bardzo tajemniczy. Julia jest tu bo tak jest bezpieczniej dla innych, jej dotyk stanowi zagrożenie. Ale co on tu robi? Czemu się tak nią interesuje?
Od momentu ukazania się zapowiedzi ta książka zewsząd mnie otaczała. Wszędzie było jej pełno. Wabiła okładką, opisem i nietypową fabułą. Jednocześnie chciałam i nie chciałam po nią sięgnąć. Gdy jednak się skusiłam nawet przez chwilę nie żałowałam podjętej decyzji. „Dotyk Julii” to debiut Mafi, ale jakże udany mimo małych niedociągnięć. Zbiera ona różne opinie i miałam lekkie obawy przed jej rozpoczęciem lektury, ale na całe moje szczęście po raz kolejny się nie rozczarowałam.
Historia początkowo toczy się monotonnie, ale z czasem wszystko nabiera rozpędu i wciąga czytelnika w świat tak realnie opisany. Mafi bardzo realistycznie i obrazowo opisuje coś co za kilkaset lat może okazać się prawdą. Kataklizmy, głód już teraz występują. Nie to jest jednak głównym tematem powieści, tylko pewien dotyk. Dotyk, który wysysa energię z człowieka i go zabija. I jeszcze nadludzka siła. Dokładnie rzecz ujmując chodzi o Julię posiadającą tę... umiejętności. Przyznaje, że pomysł na fabułę powieści był bardzo dobry, z wykonaniem też nie poszło źle. Jednak są pewne rzeczy, które wydawały mi się odrobinę naciągane lub za mało wyjaśnione. Mam tylko nadzieję, że w kolejnych częściach to się zmieni. Zapowiada się coś naprawdę interesującego i szkoda by było gdyby coś nie wyszło. Powieściopisarka ma talent, którego do końca nie wykorzystała - liczę na to, że to się zmieni.
Z miejsca oczarował mnie styl pisania Mafi oraz pomysł na przekreślanie myśli. Poetycka forma wypowiedzi i przekreślone myśli poruszały moje serce. Mimo małych mankamentów książka wciągnęła mnie od samego początku. Ciekawa fabuła, akcja, która to zwalniała to przyspieszała, opisy miejsc i zdarzeń wspomagające wyobraźnie, no i wreszcie oni - bohaterowie. Wszystko to złożyło się na to, że z prawdziwym zainteresowaniem śledziłam losy bohaterów. Pierwszy raz trudno było i się wczuć w sytuacje postaci. Nie do końca wszystko rozumiałam, ale coś takiego jak ból, strach o drugą osobę czy też niepewność wręcz dominowały u mnie. Spodziewałam się dobrej książki i taką dostałam. To nie jest też tylko o walce dobra ze złem. Historia ta to próba samoakceptacji i zrozumienia. Pogodzenia się z losem i uwierzenia, że mimo wszystko można być szczęśliwym.
W książce występuje szereg różnych postaci, jedni są mniej ważni, drudzy bardziej. Jednak to Julia, Adam i Warner grają pierwsze skrzypce. Tak dobrze myślicie - kolejny trójkąt miłosny. Tylko tutaj mam wrażenie, że jest ociupinkę inaczej. Dziewczyna bez problemu wybiera tego dobrego i choć wie, że coś się dzieje między nią, a tym drugim nie zwraca na to uwagi (przynajmniej w tej chwili). Co do każdej postaci z osobna. Julia została ciężko skrzywdzona psychicznie: odtrącana, wyśmiewana i uważana za wcielone zło. Wszyscy jej mówili jaka to ona zła i powinna się cieszyć, że jeszcze żyje. Mimo tylu okrucieństw była bardzo dobra i pomocna, choć nawet nie usłyszała marnego „dziękuje”. Taka trochę naiwna i łatwowierna, ale gdy trzeba stanowcza i zdeterminowana. Bardzo się zmieniła na koniec. Adam był dla mnie chwilową zagadką, którą trudno na początku rozgryźć. Zaimponowała mi jego determinacja i siła walki, tym bardziej, że miał naprawdę dużo do stracenia. Jego potrzeba odnalezienia Julii była fascynująca, tym bardziej, że trwała od młodzieńczych lat. Warner zaś wzbudza we mnie mieszane uczucia, polubiłam go mimo jego pragnienia władzy. Wzbudzał strach wśród ludzi, jeśli musiał szedł do celu po trupach. Jak dla mnie zbyt pewny siebie i arogancki, ale wyczuło się w nim tęsknotę za uczuciem. Pragnął nie tylko partnera do działań.
„Dotyk Julii” to opowieść o świecie, który jest okrutny i zbliża się ku upadkowi. To też historia o uczuciach. Nie jest schematyczna ani nudna. Napisana językiem, który przyciąga czytelnika. Tak jak cała historia. Polecam i niecierpliwie wyczekuje już kontynuacji.
*str. 40
[]* słowa przekreślone