Swego czasu o "Dotyku Julii" było bardzo głośno w naszym czytelniczym świecie, a recenzje pojawiały się na co drugim blogu. Przeważały raczej pozytywne oceny, więc korzystając z promocji w empiku, zdobyłam tą książkę praktycznie za darmo. I całe szczęście, że za nią nie płaciłam, bo uznałabym to za spore marnotrawstwo. Tak, moi drodzy, dzisiaj zdecydowanie nie czekają was moje entuzjastyczne wynurzenia na temat książki, wręcz przeciwnie. Za nim jednak dojdziemy do tego co mi się podobało, a co nie- fabuła.
Niedaleka przyszłość. Tytułową Julię poznajemy, zamkniętą w odosobnieniu, w celi o powierzchni 1,5m, w szpitalu dla psychicznie chorych. Nie opuszczała jej od 264 dni, pozbawiona jakiegokolwiek kontaktu z innymi ludźmi. Nie ma pojęcia o tym co dzieje się na zewnątrz. Wszystkim rządzi Komitet Odnowy, pod pozorem ochrony ludzkości i odbudowywania Ziemi, działa wyłącznie na swoją korzyść, próbując zdobyć ostateczną władzę nad światem.
Ale do tego potrzebują niezwykłej i jedynej w swoim rodzaju broni: dziewczyny, która zabija samym dotykiem. Przekleństwo Julii, dla nich jest darem, prowadzącym do realizacji celu. Ona jednak na razie nic o tym nie wie, tak samo jak o tym, że jej pobyt w ośrodku to jeden wielki test. Wszystko zmienia się, gdy dokwaterowują jej współloka... współwięźnia, o imieniu Adam, którego niebieskie oczy wydają jej się tak nieodparcie znajome... Kim ten chłopak jest naprawdę? Co kieruje jego postępowaniem? Dotyk Julii to przekleństwo, czy dar? Jak potoczą się ich wspólne losy? Kim jest tajemniczy Warner, złośliwy blondas, pojawiający się w ich celi, z kilkuosobowym oddziałem zbrojnym? Jeżeli chcecie poznać odpowiedzi na te pytania musicie-niestety- przeczytać książkę, chociaż części odpowiedzi zapewne się już domyśliliście.
Zanim rozpocznę swoją litanię skarg i zażaleń, powiem co mi się w tej powieści spodobało. Sam pomysł był całkiem interesujący i przy odpowiednim wykonaniu, mógłby faktycznie dać nam coś świeżego i oryginalnego. Niestety coś najwyraźniej nie wypaliło.
Kolejny z nielicznych plusów to ciekawy zabieg w postaci... poprzekreślanych zdań. Słowa, których dziewczyna nie mogła wypowiedzieć, chociaż tak bardzo chciała. Jedyne co jej pozostało to wykrzyczeć je w głębi siebie. Jak zdania powykreślane z jej dziennika, myśli, nie mające prawa bytu. Były tak przepełnione uczuciami bohaterki, jej bólem i pragnieniem bliskości, że były one w stanie poruszyć czytelnika chociaż trochę.
Bardzo przypadła mi do gustu okładka, jest zachwycająca. Te pękające szkło, sukienka, to wszystko bardzo dobrze zapowiada treść książki. Z kolei plusem tej, jest szybkość, z jaką się ją przyswaja. Autorka ma lekkie pióro, a rozdziały są krótkie, więc lektura nie zajmuje nam na szczęście zbyt wiele czasu, który moglibyśmy poświęcić na coś ambitniejszego. Do języka nie mam jakichś szczególnych zarzutów, nic mi w nim nie zgrzytało, w przeciwieństwie do kreacji bohaterów. Tak, teraz przechodzimy do jednej z dwóch największych bolączek tej powieści.
Julia jest postacią niesamowicie irytującą, co jest bardzo odczuwalne zwłaszcza dlatego, że narracja jest pierwszoosobowa, poprowadzona z właśnie z jej perspektywy. Poza uczuciem irytacji nie wzbudzała we mnie wielu innych, a wszystkie były negatywne. Cechuje ją kompletna bezpłciowość, nie ma w niej nic szczególnego, poza faktem, że zabija dotykiem. Raczej kiepski pomysł, by kreacja głównej bohaterki opierała się głównie na mocy, którą dysponuje. Z Adamem sprawa ma się nieco lepiej. Odważny, skłonny do poświęcenia, inteligentny, no po prostu książę z bajki, chociaż i on ma swoje wady. I dobrze! Nie ma ludzi idealnych. Z początku to dość tajemniczy osobnik, którego rolę w wydarzeniach, jak i jego motywy- których ja osobiście się co prawda domyśliłam-poznajemy dopiero po jakimś czasie.
Przy okazji bohaterów przedstawię jednak niezaprzeczalnie największy plus tej powieści, dzięki któremu z pewnością przeczytam kolejne części. Warner. To jedyna postać, która naprawdę wzbudzała we mnie jakieś emocje. Złośliwy, okrutny, trochę psychopatyczny bohater, o niejasnych motywach działania. Przypadł mi do gustu o wiele bardziej niż pozostała dwójka, chociaż zdecydowanie jest postacią negatywną.Cały czas coś ukrywa, jest podstępny i pomimo stanowiska dowodzącego w Komitecie Odnowy, wydaje się mieć jakieś własne cele w tym wszystkim. Szczerze mówiąc, zwyczajnie go polubiłam.
Teoretycznie książka jest ciekawa, ale praktycznie tylko od czasu, do czasu. Niby były dobrze poprowadzone dialogi, a akcja momentami była w stanie zaskoczyć, ale po takim szumie wokół tej historii, powinno być nieco lepiej. Większości rzeczy po prostu się domyśliłam, a tak być nie powinno, bo taką wadę mogliby zrekompensować bohaterowie, a jak już się przekonaliście, nie jest tak. Cała ta powieść to jeden z przykładów na zmarnowanie potencjału pomysłu.
A jeżeli liczycie na szczegółowe opisy, szczegóły i tłumaczenia dotyczące charakteru dystopijnego tej książki, to się przeliczycie bo jest on tylko tłem dla historii Julii i Adama. Nie oszukujmy się, wiadomo kto z kim będzie. Kolejna oklepana, romantyczna historyjka.
Podsumowując, powieść ani szczególnie nie wciąga, ani nie porywa czytelnika. Śmiem twierdzić, że łapie się jeszcze do młodzieży, czyli docelowego odbiorcy tej książki, a była dla mnie dość rozczarowująca. Wielu osobom jednak zapewne przypadnie do gustu, więc nie zachęcam szczególnie do przeczytania, ale też nie odradzam. Wszystko jest kwestią gustu. W dwóch kolejnych częściach akcja powinna się nieco rozkręcić, więc może będzie lepiej. Na pewno się w nie, nie zaopatrzę, ale owszem, przeczytam. Ze względu na Warnera nie mogę sobie odpuścić dalszego ciągu. Sami zdecydujcie, czy chcecie zapoznać się z Julią. Na własne ryzyko, zażaleń nie przyjmuje, bo ostrzegałam.