Najnowsza powieść Katarzyny Bereniki Miszczuk trafiła w moje ręce jeszcze przed premierą i bardzo się z tego ucieszyłam, bo w trudnym czasie izolacji domowej, której właśnie doświadczamy, komedia kryminalna „Ja cię kocham, a ty miau” jest świetną odskocznią i pretekstem do zapomnienia o szarości niewesołej obecnie codzienności. Nazwisko autorki przewijało się już przed moimi oczami, jednak nigdy nie miałam okazji zapoznać się z jej twórczością, a z pobieżnego rekonesansu wynika, że ten gatunek literacki nie należy do jej specjalizacji, jednak muszę przyznać, że poradziła sobie znakomicie.
Głównym bohaterem książki autorka uczyniła siedmioletniego kota Lorda, który ogromnie kocha swoją właścicielkę Alę. Na swój koci sposób uczestniczy w jej życiu, pomaga rozwiązywać problemy, rozumie bardzo dużo ze spraw ludzkiego świata. Jest też typowym osobnikiem swojego gatunku, który uważa, że cały świat kręci się wokół niego i że zasługuje on na wszystko, co najlepsze, bo jest po prostu doskonały. Pewnego dnia, kiedy Ala rozstaje się ze swoim wieloletnim chłopakiem, dostaje list z którego wynika, że zakwalifikowała się do konkursu, którego nagrodą główną jest cały majątek pana Stefana – bardzo podejrzanego jegomościa, rozmiłowanego w sztuce. Plotki głoszą, że dorobił się bajecznego majątku na handlu kradzionymi dziełami sztuki. Pan Stefan zaprasza do siebie dziesięciu artystów, którzy mają mu udowodnić, że są godni jego dziedzictwa, wśród nich Alę wraz z Lordem. Rozpoczyna się zacięta rywalizacja, a kolejni uczestnicy rezygnują z udziału nie żegnając się z nikim, zawsze zaskakując pozostałych. Dziwna atmosfera konkursu, tajemnice wokół jego organizatora, budzący strach współpracownicy gospodarza sprawiają, że uczestnicy snują swoje domysły, co tak naprawdę dzieje się w odciętej od świata willi.
My jednak poznajemy tą historię z perspektywy kota. Lord jest wścibskim zwierzakiem, który potrafi zakraść się do każdego miejsca w posiadłości i podsłuchuje każdą intrygującą rozmowę, która rzuca nowe światło na dziejące się wydarzenia. Podgląda też nocne życie domu i doskonale wie, że żaden z uczestników rezygnujących z udziału w konkursie, nie wydostał się z posiadłości, lecz nie żyje. Taki ma jednak charakter, że inni ludzie kompletnie go nie obchodzą, chce tylko ratować siebie i Alę. To właśnie jego podejście do życia, tak bardzo kocie, tak bardzo pewne, że należy mu się luksus, wygoda i wszelkie bogactwa, zdecydowało o tym, ze książka jest niezwykle zabawna. To właśnie te cechy sprawiają, że Lord radzi sobie z problematycznymi ludźmi poprzez nasikanie do ich butów, żaden z takich wybryków nie jest nieuzasadniony. Podobnie drapanie skórzanych obić mebli, albo tych, które należą do osób krzywdzących Alę.
Konstrukcja samej intrygi kryminalnej też nie pozostawia nic do życzenia, bo dopiero na samym końcu dowiadujemy się, o co tak naprawdę chodzi w tym dziwnym konkursie i kto jest zabójcą. Nawet wścibskie kocie oczy do samego końca nie były świadkami wszystkich morderstw (ale również wypadków), które zakończyły rywalizację dla kilku uczestników.
„Ja cię kocham a ty miau” to moje pierwsze spotkanie z Katarzyną Bereniką Miszczuk, ale też z gatunkiem komedii kryminalnej. Oba wypadły doskonale. To dobrze napisana książka, oparta na nieszablonowym pomyśle, aby to kot stał się głównym bohaterem. Zabawne kocie monologi, akcja niepozwalająca oderwać się ani na chwilę, charakterne postaci, adekwatna atmosfera grozy i tajemniczości z pewnością przypadną do gustu wielu czytelnikom. Szczerze polecam jako sympatyczną rozrywkę, kiedy macie ochotę na dobrą, ale niewymagającą literaturę.