Agnieszka Zakrzewska to autorka, która od lat porusza w swoich książkach tematy związane z życiem na migracji, zderzeniem kultur i tęsknotą za domem. Jej książka 𝐷𝑜 𝑗𝑢𝑡𝑟𝑎 𝑤 𝐴𝑚𝑠𝑡𝑒𝑟𝑑𝑎𝑚𝑖𝑒 to wznowienie, które pozwala jeszcze raz poczuć emocje związane z życiem w obcym kraju. Tym razem autorka łączy w niej swoje własne doświadczenia z migracji, co sprawia, że historia nabiera bardzo osobistego wymiaru. To książka o poszukiwaniach, o codziennych radościach i trudnościach, które spotykają każdego, kto próbuje znaleźć swoje miejsce na obczyźnie. Dzięki tej powieści Zakrzewska wciąż potrafi poruszyć czytelnika, wciągając go w swoją opowieść o życiu, które nie zawsze jest łatwe, ale z pewnością pełne odkryć i emocji.
Wielu z Was zna już 𝑆𝑎𝑔ę 𝐴𝑚𝑠𝑡𝑒𝑟𝑑𝑎𝑚𝑠𝑘ą i doskonale wie, o czym opowiada, dlatego tym razem postanowiłam skupić się bardziej na moich wrażeniach i emocjach. Od początku zachwycił mnie styl, w jakim napisana jest ta książka – lekki, żartobliwy, pełen humoru, ale jednocześnie niepozbawiony poważniejszego tonu, gdy sytuacja tego wymagała. Historia wciąga od pierwszych stron, a co więcej, robi to w sposób niezwykle przyjemny. Pewnego dnia Agnieszka odbiera telefon od swojej siostry z nietypową propozycją, która staje się początkiem wielkiej przygody, zmieniającej jej życie na zawsze.
Agnieszka jako jedyna wyłamała się z rodzinnej tradycji i postanowiła studiować dziennikarstwo. Niestety, nie zapewniło jej to środków do życia, dlatego tuż po telefonie od siostry Julki wyjeżdża do Holandii, by czasowo zastąpić ją w sprzątaniu domów bogatych Holendrów. Julka od dawna zarabia w ten sposób na życie, nie mając innego wyjścia – musi spłacić długi zaciągnięte przez męża. Adze nie mieści się w głowie, że Julka – ambitna, obrotna i świetnie wykształcona magister filologii polskiej – bez słowa skargi zamieniła uniwersyteckie skrypty na mop i ścierki, by spłacać długi, których sama nie zaciągnęła. Obiecuje Agnieszce, że po jej przyjeździe wprowadzi ją w „tajniki” swojej pracy. Postawiona przed faktem dokonanym i nie mając lepszej perspektywy w kraju, Agnieszka wsiada do busa i rusza w świat. Niespodziewana podróż zaowocuje przyjaźnią z ludźmi, których pozna po drodze.
Po dotarciu na miejsce Agnieszka nie kryje zdziwienia – zamiast Julki na dworcu czeka na nią Senegalczyk Prosper. Okazuje się, że jej siostra od dawna przebywa w Afryce wraz ze swoimi pracodawcami. Dziewczyna jest wściekła, że jej siostra w pewnym sensie ją oszukała i od dawna mieszka w Afryce, a ona sama została wrzucona na głęboką wodę w obcym kraju i musi radzić sobie bez jej wsparcia. Jedynym łącznikiem ze światem okazuje się Prosper, który od lat mieszka w Holandii i doskonale zna tutejsze zwyczaje oraz kulturę. Dzięki znajomości z Julią potrafi porozumiewać się z Agnieszką po polsku, co jest dla niej ogromnym ułatwieniem – nie zna bowiem holenderskiego, a jedynie angielski, który, na szczęście, jest tu dość powszechnie używany.
Agnieszka zderzyła się z nieznaną jej rzeczywistością – nie tylko z pracą u obcych ludzi, ale także z faktem, że są to obcokrajowcy, którzy postrzegają ją jako „dzikuskę” z Polski, niemającą o niczym pojęcia. Zabawne są różnego rodzaju sytuacje oraz wpadki językowe, które przydarzają się jej na każdym kroku. Nie wiadomo, czy Agnieszce udałoby się przetrwać w obcym kraju, gdyby nie życzliwość i wsparcie sąsiada Prospera. To właśnie dzięki niemu pobyt w Holandii zaczął nabierać coraz żywszych barw. Prosper stał się dla Agi dobrym senegalskim duchem, który pomagał jej odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
𝐷𝑜 𝑗𝑢𝑡𝑟𝑎 𝑤 𝐴m𝑠𝑡𝑒𝑟𝑑𝑎𝑚𝑖𝑒 to przepiękna opowieść o Polakach na emigracji, o blaskach i cieniach życia w obcym kraju oraz tęsknocie za ojczyzną. Pokazuje także, że – jak wszędzie – można spotkać zarówno dobrych, jak i złych ludzi. Przykładem tego jest brutalna napaść na Prospera i Agę, dokonana na tle rasistowskim. Pobyt Agnieszki w obcym kraju z pewnością nie należał do łatwych, ale autorka przedstawiła go w sposób typowy dla siebie – z poczuciem humoru, dzięki czemu nie czułam się przytłoczona trudnościami Agi. Rozterki, które jej towarzyszyły, zostały ukazane w niecodzienny sposób – chwilami zabawnie, a innym razem refleksyjnie, co sprawiło, że czytałam z łezką w oku.
𝐷𝑜 𝑗𝑢𝑡𝑟𝑎 𝑤 𝐴𝑚𝑠𝑡𝑒𝑟𝑑𝑎𝑚𝑖𝑒 to niezwykle ciepła opowieść, zabawna, optymistyczna i pełna nadziei w dobro i ludzi bez względu na kraj czy pochodzenie. To przyjemna historia, w której w nienachalny sposób Agnieszka Zakrzewska przybliża zwyczaje, lokalne potrawy i kulturę Holandii. Nikt tu niczemu się nie dziwi, ludzie są pogodni, zadowoleni i uprzejmi. Przyjemnie było czytać o Holendrach, jako o ludziach roześmianych, wesołych, barwnie ubranych, mimo że spora część roku w tym kraju to opady deszczu i ruszanie się z domu bez parasolki bywa dość ryzykowne.
I wątek romantyczny, a jakże, musiał się pojawić, by historia nabrała rumieńców i pikanterii, niczym dobrze doprawiona potrawa. Znakomicie zostały przedstawione rozterki Agnieszki, która poczuła silną więź z Jeronem, pracodawcą Prospera. Wydawało się, że ta dwójka ma szansę na związek, bo łączyło ich podobne poczucie humoru i optymistyczne spojrzenie na świat. Bardzo im kibicowałam, bo dziewczynie wydawało się, że jest w nim zakochana, ale los szykował jej niespodziankę, zgodnie z maksymą znalezioną w książce Aleksandry Rak: „Jeśli dwoje ludzi ma się spotkać, to nic nie będzie w stanie im przeszkodzić”.
Agnieszka Zakrzewska przepięknie wyraża swoją miłość do Amsterdamu, którą można poczuć w każdym słowie i zdaniu. Wspaniale oddaje piękno tego miasta oraz jego nieodparty urok, sprawiając, że uznałam, iż Amsterdam zasłużenie nazywany jest Wenecją Północy. Słyszałam dźwięki zaklęte w dzwonkach milionów rowerów, a powietrze wypełniał niepowtarzalny zapach wilgoci, marihuany, kurzu i pośpiechu.
Przepiękne porównania autorki opisujące piękno tego miasta nie mają sobie równych. Agnieszka Zakrzewska zgrabnie połączyła losy fikcyjnej bohaterki z własnymi przeżyciami dotyczącymi emigracji, tworząc jedną piękną i zachwycającą historię. Podkreśla, że najważniejsze to trzymać się razem z rodakami (choć nie zawsze jest to możliwe), bo tylko w ten sposób można pokonać demona migracji. Polskie jedzenie, aromat domowego, gorącego obiadu pozwalają poczuć się jak w domu, jak u mamy – to chwile, które niosą spokój i harmonię.
Ta historia budzi uczucie, które subiektywnie pojmujemy na widok piękna, dobra i miłości. 𝐽𝑒𝑠𝑡 𝑐𝑖𝑒𝑝ł𝑒𝑚, 𝑠𝑧𝑐𝑧ęś𝑐𝑖𝑒𝑚 𝑖 𝑝𝑜𝑧𝑦𝑡𝑦𝑤𝑛ą 𝑤𝑖𝑏𝑟𝑎𝑐𝑗ą. 𝑃𝑜𝑟𝑎𝑛𝑛ą 𝑘𝑎𝑤ą 𝑝𝑜 𝑚𝑜𝑐𝑛𝑦𝑚 𝑖 𝑧𝑑𝑟𝑜𝑤𝑦𝑚 ś𝑛𝑖𝑒. 𝑆𝑝𝑜𝑡𝑘𝑎𝑛𝑖𝑒𝑚 𝑧 𝑑𝑎𝑤𝑛𝑜 𝑛𝑖𝑒𝑤𝑖𝑑𝑧𝑖𝑎𝑛𝑦𝑚 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑗𝑎𝑐𝑖𝑒𝑙𝑒𝑚 […]
𝐷𝑜 𝑗𝑢𝑡𝑟𝑎 𝑤 𝐴𝑚𝑠𝑡𝑒𝑟𝑑𝑎𝑚𝑖𝑒 to wspaniały miks wydarzeń. Willa Sosnowy Las, w której Aga odnalazła spokój i dobrych ludzi, a może nawet miłość swojego życia – to już czas pokaże. Traumy Agi, powracające w najmniej spodziewanych momentach, wspomnienia z czasów jej młodości, kiedy życie wcale nie było takie kolorowe. Nieoczekiwane decyzje Agnieszki pod wpływem impulsu, przyjaźń z obcymi dziećmi, o którą wcześniej by się nie podejrzewała. Niespodziewana awaria roweru, która sprowadziła do Agnieszki anioła stróża i holenderskie pogotowie rowerowe. Prawdziwy powód opuszczenia Holandii przez Julię, przypadkowe znajomości, które przerodzą się w przyjaźń, a także napaść na tle rasowym i sercowe rozterki. Czyż to nie jest fascynująca opowieść, której nie da się przerwać, tak wciągająca, że chce się czytać bez końca?
Wrażenie robią piękne opisy Amsterdamu, w którym czuję, że powoli zakochuję się bez pamięci i pragnę zobaczyć go na własne oczy, poczuć ten niezwykły klimat. Lektura książki sprawiła, że byłam rozluźniona, zrelaksowana i zauroczona historią snutą przez autorkę. Ta powieść ukazuje, że każdy potrzebuje wsparcia, pomocy, ciepłego słowa, przytulenia – jak Annemarie, która staje się dla Agnieszki babcią, której już nie miała. To nasze nastawienie do życia decyduje, jakimi jesteśmy ludźmi, jaką mamy duszę, a nie wiek. Bez względu na to, co przeżyliśmy, możemy być otwarci na innych, pełni radości życia i mieć duszę młodej osoby. Każdego dnia możemy być promykiem słońca, ogrzewając serca innych swoją życzliwością i ciepłem, dając im powody do radości. Historia, która pokazuje, że w chwilach zwątpienia i słabości pojawia się ktoś, kto podaje linę asekuracyjną i mówi: – Dasz radę! Nie pękaj! Kto jak nie ty!