Rodzina to ludzie, ale rodzinie potrzebne są też cztery ściany. Jaśmina z dwójką małych synów powraca do nowego domu w Beskidach. Kilka miesięcy temu musiała go opuścić – nie mogła znieść, że miejsce które tworzyła z pasją dla ich czwórki… stało się miejscem dla ich trójki. Bo nie ma już z nimi Konrada. Jej partnera. Ojca jej dzieci. Mimo, że upłynęło sporo czasu nie może stanąć na nogi.
Przyznaję, że do lektury zachęcił mnie tytuł powieści. Nie ma co ukrywać, że liczyłam na górski pierwiastek. Tymczasem Izabela Skrzypiec-Dagnan w „Długich beskidzkich nocach” serwuje ładunek emocjonalny większy niż Radziejowa, Jaworzyna i Dzwonkówka razem wzięte. Życie Jaśminy zmieniło się niepostrzeżenie – jednego wieczora rozpakowywała pudła po przeprowadzce, nasłuchując tupotu małych dziecięcych stóp po drewnianej podłodze, by kolejnego szukać uzasadnienia na zmianę z oskarżaniem się o zniknięcie Konrada.
W powieści mamy dwie perspektywy czasowe. Na pierwszym planie jest to co teraz, czyli bolesny powrót i próba zbudowania nowego miejsca na ziemi (oznaczone kolejnymi miesiącami). W retrospektywach wracamy do czasów poznania Jaśminy i Konrada, początków ich związku (bez skrupulatnego umiejscowienia w czasie). Naprzemienne rozdziały pozwalają nam lepiej zrozumieć bohaterów i ich wybory oraz dopasować je do obecnej sytuacji, choć bardziej koncertują się one na Jaśminie. Konrad jawi się jako wolny ptak, artysta stworzony do tworzenia. Jaśmina to romantyczna dusza, pragnąca miłości, a z drugiej strony zaborcza i oddana.
„Długie beskidzkie noce” przyciągała mnie do siebie jak magnes. Miałam obawy, że będzie to kolejna błaha historia dla mało wymagającego czytelnika, a okazała się bardzo dojrzałą opowieścią traktującą o poważnych kwestiach. Ujęły mnie metafory i szacunek dla czytelnika. Autorka niezwykle prowadzi opisy emocji, drobiazgowo (ale nie przesadnie) kreśli literacką rzeczywistość. Fabuła poprowadzona jest zgrabnie, zdania płyną gładko, gwarantując stałe tempo powieści, nie są kanciaste czy infantylne. To historia trudna, nad wyraz bolesna, która uderza w czytelnika realizmem i uczuciami. Depresja, samotne rodzicielstwo i radzenie sobie z trudami codzienności zostały przedstawione bez filtrów i upiększania, z dużą dozą goryczy i prawdy. Podobnie wady i zalety bycia matką, gdzie macierzyństwo zostało pozbawione otoczki cudu, a podkreślane są wszelkie wyrzeczenia, zwątpienia, trud i wyczerpanie, nie tylko to fizyczne. Na uwagę zasługuje również wątek społeczności lokalnej i reakcje otoczenia na przybycie Jaśminy (p.s. dobrze by było mieszkać w takiej miejscowości, z życzliwymi osobami u boku).
Jaśmina to kobieta zagubiona, która łaknie miłości, a jednocześnie się jej boi. Przez wiele lat towarzyszy jej niedojrzała i zbyt idealna wizja uczucia, a zbudowany monument idealnego związku trudno zburzyć. Życiowym zadaniem Jaśminy jest wybaczenie przede wszystkim sobie i odzyskanie poczucia wartości. Ważnym elementem w jej życiu jest przyjaciółka, która jest z nią na dobre i złe. W powieści kobieta przechodzi przez różne etapy, czytelnik jest towarzyszem dobrych i gorszych chwil, wewnętrznej przemiany.
„Długie beskidzkie noce” Izabeli Skrzypiec-Dagnan to historia, która może przydarzyć się każdej kobiecie. Na świecie nie brakuje mężczyzn z syndromem Piotrusia Pana. Choć w pewnym sensie dla czytelnika to opowieść niewygodna i przygniatająca, to wciąga od pierwszej strony. Książka z górami w tytule okazała się niezwykłą, a jednocześnie subtelną przygodą we wnętrze głównej bohaterki.
Polecam, mimo że nie była powieścią o górach. Współpraca: sztukater.pl
Mam inne tempo sklejania się w całość. Wiem, że muszę zrobić to sama. Nikt mnie nie uleczy, jeśli ja sama siebie nie uzdrowię. Nawet po najdłuższej nocy nadchodzi wreszcie świt. Późną jesienią Ja...
Mam inne tempo sklejania się w całość. Wiem, że muszę zrobić to sama. Nikt mnie nie uleczy, jeśli ja sama siebie nie uzdrowię. Nawet po najdłuższej nocy nadchodzi wreszcie świt. Późną jesienią Ja...
"Jak ja lubię te mroczne, pełne głębi, gwiaździste beskidzkie noce. Bez świateł. Ciągnące się w nieskończoność. W moim mieście noce nigdy nie były ciemne." Wielokrotnie już pisałam, że lubię nasze g...
„Bez rozpaczy życie jest płytkie. Kiedy boli to się żyje.” Jaśmina Mazur, po bolesnym rozstaniu, od którego minęło sporo czasu, próbuje stanąć na nogi, zmierzyć się z trudną, bolesną codziennością. ...
@tatiaszaaleksiej
Pozostałe recenzje @justyna_
Jan, Halina i Juliusz
Nazwisko Machulskich zna każdy, nawet laik kinowy czy teatralny. Czy to za sprawą ról Haliny i Jana, czy filmów Juliusza. Anna Bimer tym razem sięga po historie trojg...
Bez wątpienia po „Wilczycę” nie powinno się sięgać bez znajomości pierwszej powieści cyklu („Poszukiwacz zwłok”). Mieczysław Gorzka bez wahania wrzuca Czytelnika od razu...