Trochę upłynęło wody w kranie od mojego ostatniego spotkania z twórczością Stephena Kinga. Aż musiałem sprawdzić ile dokładnie i okazało się, że ponad rok. We wrześniu 2023 roku przypomniałem sobie "Misery", a potem już nic. Ani nowości, ani staroci, choć przed laty postawiłem sobie za cel przeczytać wszystko co wyszło spod ręki Stefana Króla. Cel podtrzymuję, choć już teraz wiem, że zajmie mi to więcej niż są... Właściwie, chyba nie miałem założeń czasowych, więc pal to licho.
Tym razem sięgnąłem po powieść sprzed dekady, która otwiera całkiem nieźle przyjętą trylogię, na podstawie której w 2017 roku powstał serial. "Pan Mercedes", bo to o nim będę dziś pisał, to połączenie kryminału i thrillera. A wszystko zaczyna się od masakry przed targami pracy. Ktoś kradzionym mercem sl500 wjeżdża w tłum. Są zabici i ranni, a sprawcy udaje się uciec. Mija rok. Prowadzący tę sprawę detektyw Bill Hodges, od 6 miesięcy jest już na emeryturze, ale pewnego dnia dostaje list. List od sprawcy. Sprawcą, o czym my dowiadujemy się na początku powieści, jest niejaki Brady Hartsfield - młody mężczyzna, który ma naprawdę nasr...e we łbie. Na co dzień naprawia komputery i rozwozi lody, ale cały czas marzy mu się kolejna wielka masakra. Jednak, na początek, zadowoliłby się tylko doprowadzeniem Hodgesa do samobójstwa, ale gdy ten nie dość, że nie poddaje się jego manipulacją, to jeszcze rozpoczyna swoje prywatne śledztwo, bo Hodges nielubi niedokończonych spraw, zwłaszcza takich, gdzie kary unika psychopata...
Jeśli chcielibyście podejść do "Pana Mercedesa" jak do kolejnego kryminału, to popełnicie duży błąd. King wykorzystuje konwencję zarówno tego gatunku, jak i thrillera, by dać nam opowieść o starciu dobra ze złem. Ale takim złem pierwotnym, bez jakichkolwiek zahamowań. Właściwie wszystko już na starcie jest jasne. Znamy tożsamość mordercy oraz jego myśliwego i oglądamy (czytając, oglądamy jedynie w wyobraźni) spektakl zatytułowany "Polowanie". To polowanie jest obustronne, chociaż na początku to Zło ma przewagę nad Dobrem.
Stephen King daje nam kolejną brutalną opowieść o potworze. Tylko tym razem jego potwór nie jest kolejnym zombie, wampirem, wilkołakiem, ani nie wygląda jakby uciekł z planu horroru klasy D z lat '80. Wręcz przeciwnie - dostajemy potwora z krwi i kości, który wygląda jak chłopak z sąsiedztwa. Może i cichy, małomówny, ale nawet sympatyczny. I właśnie to jest w "Panu Mercedesie" najbardziej przerażające - to, że ktoś taki może mieszkać obok Ciebie, Twojej siostry czy rodziców i Wy do nie połapiecie się, że obok Was był sam diabeł. Bo Brady Hartsfield to diabeł wcielony. Choć wygląda jak człowiek, nie ma w sobie nic z człowieczeństwa, był zły od małego i bynajmniej nie dlatego, że ktoś się nad nim znęcał, po prostu taki się urodził.
Skoro już wspomniałem o czarnym (naprawdę czarnym i mrocznym) głównym bohaterze tej opowieści, nie mogę nie wspomnieć o jego przeciwniku. Bill Hodges nieco odbiega od klasycznego książkowego czy filmowego gliniarza. Przede wszystkim poznajemy go już jako emeryta i sam fakt, że jest gliniarzem w stanie spoczynku, dało Kingowi większe pole manewru. Wiem, to trochę paradoks, zwłaszcza, że emerytowany glina, to pole manewru ma mocno ograniczone, ale właśnie to sprawia, że dostajemy coś wyjątkowego. Nie powiem, że unikatowego, bo nie znam wszystkich kryminałów, ale podobnego bohatera nie kojarzę. Poza tym dostajemy też całkiem nieźle skonstruowaną psychologię zarówno Hodgesa, jak i jego przeciwnika, ale akurat do ciekawych bohaterów King zdążył nas przyzwyczaić. Może i zakończenia nie zawsze mu wychodzą, no i pozwala sobie na dłużyzny, ale za to postaci tworzy ciekawe, pełnokrwiste i przekonujące i takie też znajdziecie w "Panu Mercedesie". I nie mam tu na myśli tylko głównych bohaterów. Również ci stojący na drugim planie są świetnie skonstruowani i sprawiają, że mimo całej przewidywalności jeśli chodzi o kryminalną intrygę (której tu tak na prawdę nie ma), czyta się to naprawdę dobrze, a King, w mojej ocenie, uniknął swoich głównych grzechów: dłużyzn i kiepskiego zakończenia. Trochę sam się sobie dziwię, ale "Pan Mercedes" naprawdę mi się podobał. Chociaż, gdy na samym początku dowiedziałem się kto jest kim i właściwie już czułem jak to się skończy, miałem pewne wątpliwości, co do tej opowieści, bardzo szybko jednak dałem się jej wciągnąć i mogę Wam powiedzieć, że jestem usatysfakcjonowany "Panem Mercedesem".
Uważam, że to jest bardzo dobra powieść i jestem ciekaw kolejnych części, po które pewnie sięgną już niebawem. W sumie nie mam daleko, bo od ponad roku czekają na moim regale. 😉 Gdy przeczytam, pewnie podzielę się z Wami wrażeniami, ale musi upłynąć chwila, może nawet przerzucimy to na przeszły rok, bo jednak w literaturze nie przepadam za monotonią.
© by MROCZNE STRONY | 2024