Już czwarty raz powróciłam na Gotlandię, by obserwować zmagania inspektora Knutasa i jego ekipy. Tym razem panuje tam wiosna, jest uroczo, cieplutko, wesoło. Do czasu!
Na otwarciu hali kongresowej (bardzo kontrowersyjnego projektu władz Visby) zostaje zamordowany mężczyzna odpowiedzialny za jej powstanie - Viktor Algard. Zostaje otruty cyjankiem, paskudna, ale szybka śmierć. Policja zaczyna badać zarówno życie osobiste, jak i zawodowe denata. Jednakże w pewnym momencie wychodzi na jaw, że to nie on miał być ofiarą, że zginął przypadkiem. I tyle o fabule, nie chcę zdradzać szczegółów.
Mam wrażenie, że autorka pisze w cyklu sinusoidalnym - jedna książka słabsza, druga lepsza. "Upadły anioł" według mnie jest tą lepszą książką. Może dlatego, że mimo tego, że całkiem łatwo jest domyślić się mordercy, to jednak powody morderstwa są bardzo interesujące? A może dlatego, że w tej części widzimy jeszcze bardziej ludzką twarz inspektora Knutasa oraz jego najbliższej współpracowniczki Karin? Zapewne kombinacja obydwóch czynników jest przyczyną, dla której ta książka podoba mi się bardziej od poprzedniej.
"Upadły anioł" jest studium dotyczącym rodziców i dzieci. Tego, jak dzieci wpływają na życie rodziców, ale o wiele bardziej tego, jak rodzice wpływają na życie dzieci. Jak bardzo jedna decyzja może wpłynąć na całe życie i jak trudno się z nią pogodzić. Jak trudno ciągle być idealnym rodzicem i jak łatwo stracić kontakt z dziećmi i znać je coraz mniej. Oraz w drugą stronę: jak bardzo zachowanie matki potrafi - niszcząco - wpłynąć na życie dzieci. Jak trudno ustalić sobie granice zarówno ingerowania w życie dzieci, jak i granice akceptacji takich ingerencji. Przyznam, że skłoniła mnie ona do przemyśleń, zastanawiałam się, jak bardzo moi rodzice wpłynęli i wpływają na mnie. Ciekawe, czy i inni czytelnicy będą mieli takie reakcje! Możemy też poznać dwójkę policjantów od nowej strony. Przestają być kryształowi, tylko pozytywni, możemy sami zadecydować, jak odbieramy ich działania i decyzje przez nich podejmowane. Jest to duży plus książki, jednak najbardziej ciekawe są właśnie relacje rodzic-dziecko. Nie chcę ich tutaj bardziej dogłębnie opisywać, bo nie zamierzam psuć czytania, ale z chęcią podyskutowałabym na ten temat z ludźmi, którzy już czytali.
Zdecydowany minus - kiepska redakcja i korekta. Czy to już na zawsze zostanie znak rozpoznawczy tego wydawnictwa? Nie miałam jeszcze ich książki, która byłaby dobrze zrobiona pod tym względem. Zły szyk w zdaniach, zapomniane słowa, literówki. Wiem, że nie jestem sama, wiele osób denerwuje brakoróbstwo w książkach. Lubię książki tej autorki, ale niestety - najpierw szwankowało tłumaczenie i korekta/redakcja, a od drugiego tomu zdecydowanie bardziej szwankują właśnie apekty językowe, a nie tłumaczeniowe.
Jednakże mimo tego polecam serię Jungstedt wielbicielom kryminałów i Skandynawii :) Daleko jej do mistrzów kryminałów, jednak pisze dobre i całkiem ciekawe książki, do tego mocno okraszone obyczajówką :).
[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu -
http://ksiazkowo.wordpress.com]