" Kiedyś marzyłem, że przeglądam gazetę i dochodzę do nekrologów. Widzę jej nazwisko. Czuję tylko ulgę".
Gdy skończyłam czytać kolejną w mojej biblioteczce książkę autorstwa Mari Jungstedt, popadłam w lekkie odrętwienie. Oczywiście niezmiernie się ucieszyłam, że mogłam śledzić dalsze zmagania inspektora Andersa Knutasa i jego zespołu, bo wszystkich wiodących bohaterów traktuję już jak dobrych znajomych i kibicuję im przy każdym śledztwie. A także z uwagą śledzę ich życiowe problemy. Których zresztą w kryminale "Upadły anioł" jest bez liku. Ale skąd to moje "polekturowe" odrętwienie? Otóż autorka, oprócz zaprezentowania kolejnej pasjonującej kryminalnej historii, zafundowała nam także niezmiernie trudny temat, jakim jest toksyczne rodzicielstwo, wychowywanie nastolatków i zagrożenia współczesnego świata, które stawiają przed młodymi ludźmi bariery niekiedy nie do pokonania. Sama mam szesnastoletniego syna i wiem, jak czasami jest trudno dotrzeć do młodego człowieka. Trzeba postępować i delikatnie i konsekwentnie. Z wirtuozerskim mistrzostwem starać się uderzyć we właściwą strunę, ale tak, aby nie zniszczyć instrumentu. Bo dzieci to odzwierciedlenie nas samych, nasze lustro, jak napisała Jungstedt. Nie mogę się z nią nie zgodzić.
W "Upadłym aniele" inspektor Knutas staje przed kolejnym skomplikowanym śledztwem. Otóż zostaje zamordowany, znany na Gotlandii organizator imprez Viktor Algard, który dokonywał otwarcia nowo wybudowanej hali kongresowej. Tochę wcześniej, w jednym z nocnych klubów, zostaje pobity szesnastolatek, Alexander. Chłopak znajduje się w stanie krytycznym w szpitalu. A klub, w którym bawił się nastolatek, należał do Algarda. Jak zawsze u Mari Jungstedt, pojawia się mnóstwo wątków pobocznych, które skutecznie gmatwają całą akcję. Tutaj na uwagę zasługuje mieszana narracja, dzięki której poznajemy kolejne odsłony żmudnego śledztwa, a także siedzimy w głowie zagadkowego bohatera, który odsłania przed nami kolejne sceny swojego nieszczęśliwego dzieciństwa, które tak a nie inaczej, narysowało jego obecne losy.
Możemy się tylko zastanawiać, co mają wspólnego te wszystkie elementy układanki i spróbować je poskładać w spójną całość, zanim nie dotrzemy do ostatniej strony.
Poza tym, w tej odsłonie przygód Knutasa i jego ekipy poznajemy kolejne tajemnice, problemy, kłopoty poszczególnych członków grupy śledczej, między innymi tajemniczej Karin, która najbardziej mnie fascynowała, począwszy od "Niewidzialnego". Jesteśmy też świadkami kłopotów wychowawczych samego inspektora, który staje przed olbrzymim problemem, jakim okazują się jego dorastające dzieci.
Książkę Mari Jungstedt czyta się świetnie, jest intrygująca, zagadkowa, nie jest tylko kryminałem, jest czymś więcej. Zwraca uwagę na problemy, z jakimi możemy spotkać się w codziennym życiu. Pokazuje, jak łatwo jest popełnić błąd i potem, jak wielkie może mieć on konsekwencje. Przeczytałam do tej pory wszystkie części serii o inspektorze Knutasie i z całą odpowiedzialnością przyznam, że "Upadły anioł" wzbudził we mnie najwięcej emocji. Polecam pasjonatom kryminałów z wiarygodną podbudową psychologiczną i świetną konstrukcją bohaterów. Tych drugoplanowych również.
"Życie jest teraz walką, momentem, z którym należy się uporać, co pewien czas panuje stagnacja i próżnia. Muszę myśleć małymi kroczkami. Usunąć wszystko inne. Sny, jakie miałem, cele czy ambicje już nie istnieją. Już nie pamiętam jakie były. Jeśli w ogóle jakieś miałem".
http://agnesscorpio.blogspot.com/2011/05/mari-jungstedt-upady-anio.html