"Nie możemy rozwiązać problemów za pomocą tego samego sposobu myślenia, którego używaliśmy, kiedy je tworzyliśmy"
Albert Einstein
To moja propozycja alternatywnego tytułu (i cytat, który bardzo lubię na co dzień, a pojawia się i w tej książce). Niestety choć "Ekstremista" mówi o treści tyle, co Enigma o planach wojennych wroga przed jej rozszyfrowaniem, jest spójny z konwencją tytułowania książek przez autora. A konsekwencja to to, co w świecie literatury mole lubią zdecydowanie bardziej niż zapach naftaliny.
Zasiadłszy do recenzji uzmysłowiłam sobie, że przez Mroza wypracowałam pewne czytelnicze dziwactwo. Mianowicie lubię mieć w pogotowiu jego nieprzeczytaną książkę. Jedną. Tak na pocieszenie, na zapas, na autoprezent, na czarną godzinę, na chwilę szczęścia, na nie-wiem-jaką-okazję (może to zostało mi z dzieciństwa- szukałam prezentów gwiazdkowych przed Wigilią, ale czy chciałam je znaleźć? Przecież to właśnie element zaskoczenia sprawia największą frajdę). Tak więc kisiłam "Ekstremistę" aż ujrzałam zapowiedź "Wybaczam ci". Nie stanie się więc źrodłem korzystnych dla przewodu pokarmowego probiotyków jak tradycyjne kiszonki, bowiem wchłonęłam wolumen w jedną noc (zahaczyłam o poranek, właściwie to skończyłam po 11).
Trzeci tom intrygującej serii o Gerardzie Edlingu, którego po "Behawioryście" nieprędko się spodziewałam. (O ile w ogóle). "Iluzjonista" otwierający cykl wyprowadził mnie na nieznany dotąd ląd w świecie Mroza. Świeży pomysł, mroczny klimat, egzekucja, której okoliczności doprowadziły mnie do łez. Tom drugi wydawał mi się zwieńczeniem historii Gerarda i Gochy. No bo co by tu jeszcze można było zaprojektować mając nieograniczoną wyobraźnię? Niewiele.
No ale jak świat światem a książka książką, tak Mróz Mrozem. Z oparów druku po poprzednich dwóch tomach wzniósł kamienny zamek tomu trzeciego. Świeży wątek, racjonalne wciągnięcie w fabułę Rozy i Gera, turborealistyczne zakotwiczenie w rzeczywistości Emila i Wandy. Nic nie wydarzyło się tutaj bez przyczyny, a wszystko będzie miało swoje konsekwencje. Jest wątek nowoczesności, przeszłości, rodziny, przyjaźni, ale i samotności... Są ludzie starzy, są młodzi. Są samochody stare, są nowe. Kiedy zaczęłam czytać i natknęłam się na nazwisko Wernera pomyślałam "no skądś znam", na kolejnej stronie "e, pewnie jest popularne wśród pisarzy i tyle". Ale kiedy mój umysł złożył je z liter po raz kolejny, i kolejny... Panie Autorze, toż to ludzie z innych książek. Jakaż jestem ukontentowana zawsze, kiedy zanurzam się w ten alternatywny świat mrozowskiej kreacji postaci! Znajomość innych książek autora bardzo ubogaca czytanie kolejnych.
Przed kilkoma dniami natknęłam się w jednym z portali czytelniczych na stwierdzenie, że Mróz pisze fast food. On pisze fast, ale i fest. Na przykładzie "Ekstremisty": bogate słownictwo, elementy językoznawstwa, w tym historii i ewolucji języka, wielowątkowość pobudzająca wyobraźnię, ta charakterystyczna dla autora zdolność plastycznych opisów- książka wyświetla się w głowie jak serial, wiedza z zakresu IT, nuta historii Polski i jeszcze dla wymagających trochę o ezoteryzmie. Czy o tym fast foodzie przypadkiem nie wypowiadają się osoby, które nigdy go nie jadły? Bo u tego kucharza każdy ze składników pokarmu dla umysłu i ducha z całą pewnością zdrowiu pomaga, a nie szkodzi.
Dlaczego użyłam w recenzji słowa "zasiadłszy"?
Czy wiedza o kartach tarota może uratować życie?
Czy Gero i Roza jeszcze się spotkają?
Co wie, a czego nie wie pani Wanda?
Miliony pytań, a w tej książce większość odpowiedzi. Zastanawia mnie tylko wulgarne zachowanie pewnego językoznawcy podczas pewnej ulicznej sceny... o co tu chodziło Panie Remigiuszu? W kolejnym tomie spodziewam się wątku genetycznego.
TYMCZASEM POLECAM "EKSTREMISTĘ"!