Po książkę duetu Cohn i Levithan sięgnęłam za sprawą serialu na jej podstawie, który w listopadzie pojawił się na Netfliksie. Historia na tyle mnie urzekła, że dowiedziawszy się o drukowanym pierwowzorze natychmiast nabyłam egzemplarz w antykwariacie.
O Davidzie Levithanie po raz pierwszy usłyszałam przy okazji nominacji jego „Jednego dnia” w Plebiscycie Książka Roku 2015 portalu lubimyczytać.pl. Spod jego pióra wyszło kilkanaście powieści dla młodzieży. Patrząc na jego zawodowy dorobek nie można nie zauważyć, że jest fanem pracy w grupach. Z dużym powodzeniem tworzy w duetach m.in. z Rachel Cohn – amerykańską autorką powieści młodzieżowych, współautorką historii Dasha i Lily.
Dash i Lily to para szesnastolatków, którzy zapraszają nas do Nowego Jorku na kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia. Z różnych przyczyn czas ten spędzają osamotnieni przez bliskich. Członkowie rodziny Lily, mimo, że bardzo związani ze sobą, w tym roku podążają każdy swoją ścieżką – rodzice wyjeżdżają na zaległy miodowy miesiąc, dziadek rusza na Florydę oświadczyć się wieloletniej przyjaciółce, a starszy brat skupia całą uwagę na nowym chłopaku. Dziewczyna, dla której Boże Narodzenie to magiczny czas zarezerwowany dla bliskich bardzo przeżywa ich decyzje. Ponieważ nie jest osobą zanadto towarzyską, a w zasadzie nie jest towarzyska wcale, nie może też liczyć na wsparcie znajomych czy przyjaciół. Za namową brata znajduje jednak sposób na samotność, który co prawda jest dość ekscentryczny, ale okazuje się skuteczny. W swojej ulubionej księgarni Strand, między książkami ulubionego autora ukrywa czerwony notes, który czeka na śmiałka gotowego podjąć wyzwanie zaszyfrowane w zeszycie. To właśnie tam znajduje go Dash, lekko cyniczny outsider, który od ludzi zdecydowanie bardziej lubi książki.
Podobnie jak Lily chłopak spędza święta sam, ale w jego przypadku jest to kwestia wyboru. Rodzice Dasha rozstali się lata temu i każde z nich na pierwszej pozycji listy rzeczy do zrobienia umieściło zadbanie o siebie i znalezienie kolejnej drugiej połówki. Zmęczony balansowaniem pomiędzy ich oczekiwaniami i planami wykorzystuje okazję i tak organizuje swój czas, żeby uniknąć rodzinnych spotkań. Jak przystało na nieuleczalnego bibliofila, który doskonale zna swoją ulubioną księgarnię od razu zauważa grzbiet czerwonego notatnika, a jego zaskakująca zawartość sprawia, że bez zastanowienia decyduje się wziąć udział w grze.
W książce Levithana i Cohn urzekł mnie przede wszystkim język, miejscami wręcz poetycki. Każde z nich literacko wcieliło się w swojego bohatera, ale ich głosy bardzo przyjemnie współbrzmią. Dash i Lily kochają książki i to się czuje. Ich wpisy w czerwonym dzienniku pełne są wdzięcznych odwołań do literatury, co jest dodatkową wartością. Autorom udało się także, pomimo umieszczenia bohaterów na dwóch krańcach kontinuum relacji rodzinnych i sympatii dla świątecznej atmosfery, uniknąć tak rażących w powieściach młodzieżowych skrajności i dramatyzmu. To sprawia, że książkę przyjemnie się czyta. Relacja bohaterów rozwija się powoli i w moim odczuciu to bardzo pozytywna aspekt ich historii. Patrząc z perspektywy dorosłego czytelnika, a taki jest mój punkt widzenia, Levithan i Cohn tworzą opowieść o młodych ludziach, którzy rzeczywiście są młodzi, bez niepotrzebnego dążenia do przekraczania granic, na które szesnastolatki mają jeszcze czas. Poruszają także ważną kwestię konfrontowania naszych wyobrażeń o ludziach z rzeczywistością.
Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że nie żałuję podjęcia wyzwania. „Księga wyzwań Dasha i Lily” to jedna z najciekawszych i najlepszych literacko młodzieżówek jakie miałam okazję czytać. Najlepszym potwierdzeniem tych słów powinien być fakt, że mam już za sobą lekturę drugiego tomu historii Dasha i Lily, którą podobnie jak „Księgę” pochłonęłam w jeden dzień.