Minęło już wiele lat gdy zamieszkałam we własnym domu z ogrodem. Oczywiście nie był to od razu ogród, a tylko działka, lecz stopniowo, metodą prób i błędów uczyłam się samodzielnie pracy w ogrodzie. Mój mąż, co prawda pochodzi z rodziny rolników, ale z ogrodem nie miał zbyt wiele do czynienia. Teraz po latach wiem już co nieco jak dbać o swoje rośliny, chociaż i tak ciągle popełniam błędy i walczę ze szkodnikami, czasem bezskutecznie...
Dla mnie ogród jest moim królestwem, więcej czasu poświęcam na jego doglądanie niż na przykład sprzątaniu domu a zwłaszcza od wiosny do jesieni. Od wiosny do jesieni spędzam w swoim ogrodzie (lecz oczywiście po pracy w nim), w otoczeniu roślin i ptaków i z książką w ręku wiele godzin dziennie... Wiem, że może nadgorliwość, ale lubię kwiaty i inne rośliny królujące przez cały rok a także ich niesamowite czasem zapachy, szum wiatru w trawach i drzewach oraz śpiew i świergot ptaków, które często doprowadzają mojego kota do wściekłości, bo niestety, ma ograniczone pole do poruszania się, więc polowanie mu się nie udaje.
Lecz żeby móc się cieszyć zdrowymi roślinami, trzeba ogrodowi poświęcić nieco więcej czasu. A jest to dość trudna sztuka, bo spora ilość chorób, spowodowanych zarówno przez szkodniki jak i choroby grzybowe jest często niemożliwa do zdiagnozowania przez ogrodnika amatora.
I w tym może pomóc ta właśnie książka.
"Co niszczy ogród" autorstwa Hanny Masternak i Anny Kulikowskiej to moim zdaniem rewelacyjny poradnik i niejako przewodnik po świecie różnorakich chorób i szkodników, które w większy lub mniejszy sposób nam dokuczają niszcząc nasze roślinki i trawniki...
"Po chemiczne środki ochrony roślin sięgamy, gdy występuje duże zagrożenie szkodnikami lub chorobami, a także gdy pozostałe metody (naturalne, agrotechniczne) są nieskuteczne."
Często się zastanawiałam nad tym, czy moje ukochane róże coś podgryza czy tez atakuje je jakaś choroba i działałam jakby na oślep, czasem udawało mi się trafić, lecz czasem... szlag trafił moje róże. Po przejrzeniu tego poradnika i porównaniu znakomicie oddających faktyczne uszkodzenia roślin fotografii, w tym roku udało mi się opanować nie tylko mszyce, ale także mączniaka i szarą pleśń. Udało mi się również uratować różaneczniki, które teraz mają już dużo wielkich pąków kwiatowych, więc mam nadzieję, że wiosną pięknie zakwitną. Zaleta tego poradnika są właśnie fotografie, bo same opisy można znaleźć obecnie w wielu innych publikacjach, lecz tu są duże i kolorowe zdjęcia pozwalające na porównanie w ogrodzie ze swoimi roślinami lub ich wrogami.
Można zatem chociaż próbować stawać się ogrodnikiem niemal doskonałym, bo szybciej rozpoznamy chorobę lub szkodnika i pomożemy swoim roślinkom.