Krew Nowych Bogów przeczytałam już dość dawno temu i jestem zdziwiona, że wtedy nie napisałam recenzje. Teraz jednak korzystając z okazji, że premiera drugiego tomu zbliża się wielkimi krokami, postanowiłam przypomnieć sobie tę historię. Przy okazji nadrobić zaległości jeśli chodzi o recenzję i napisać w końcu na jej temat kilka słów. Wiele rzeczy pamiętałam z poprzedniego czytania, ale też bardzo dużo wyleciało z mojej pamięci (m.in. dokładne zakończenie!), także i tak świetnie się bawiłam. Ku mojemu zaskoczeniu, pozycja ta przy ponownym zapoznaniu, wcale nie straciła na jakości. Wręcz odwrotnie – z jeszcze większym wytęsknieniem oczekuje drugiej części.
Książka zaczyna się dość długim prologiem, w którym już bardzo dużo się dzieje. Katarzyna Wycisk nie bawi się w powolne wprowadzenie do przedstawionego świata. Uderzyła z grubej rury, zainteresowała, a później na moment – podkreślam: NA MOMENT – uspokoiła akcję. Dała nam czas, abyśmy nabrali powietrza, rozejrzeli się i ponownie ruszyli do biegu rozgrywanych wydarzeń.
Ludzkie życie mocno skomplikowało się, gdy na świecie pojawiły się nieśmiertelne istoty. Wojna między nimi doprowadziła do tego, że ludzie stłoczeni są w jednym mieście, podzieleni na dwa sektory – północny i południowy. Wyjścia z miasta nie ma, a nawet jeżeli komuś by się to udało, poza murami nie czekało na niego nic, poza straszliwą śmiercią. Władzę sprawował bóg (dawniej było ich więcej, ale zabił wszystkich i pozostał sam) przy pomocy licznych aniołów. A ludzie, chcąc nie chcąc, musieli odnaleźć się w na nowo urządzonym świecie.
Główną bohaterką jest Moon, która jako dziecko ratuje jednego z aniołów przed śmiercią. To znaczy próbuje go uratować, ale jest jeszcze małą dziewczynką i najpewniej sama by zginęła, gdyby z pomocą nie przybył im kolejny anioł(?) – Drake. W tym samym czasie, gdy dziewczyna ryzykuje własne życie, jej brat walcząc na arenie w lokalnych igrzyskach, starając się zdobyć pieniądze na lepsze życie dla siebie i Moon, umiera. To była tylko jedna noc, która tak wiele zmieniła w życiu rodzeństwa.
Po latach życie Moon ponownie staje na głowie. Buntownicy, do których należy również dziewczyna, poznają tajemniczą kobietę, która informuje ich, że jest możliwe zabicie samego boga. Daje im wskazówki, jak można zdobyć broń, która będzie w stanie tego dokonać oraz jak przeżyć poza miastem. Niedługo później wyruszają na wyprawę, w której Moon wcale nie ma zamiaru brać udziału. Z kolei Drake zmaga się z niespodziewanym wyzwaniem – otóż z więzienia uciekła jego matka, która dawniej obiecała mu, że go zabije.
Powyższe informacje to tylko malutki początek tej niesamowitej historii. Mamy tutaj masę wątków, jeszcze więcej bohaterów, w dodatku każdy jest świetnie wykreowany. Mocno rozbudowany świat początkowo może wydawać się oszałamiający, jednak szybko się w nim odnajdujemy. Czasem może dezorientować przeskakiwanie z wątku do wątku, aczkolwiek to też nie stanowi większego problemu, jeżeli tylko skupimy się na lekturze.
Powieść wciąga od pierwszych stron i później bardzo długo już nie chce wyjść z naszej głowy. Widać, że autorka doskonale przemyślała sobie wszystkie wydarzenia i dokładnie wiedziała, co chce nam przekazać. Również bohaterowie, choć przyznam się, że przywiązałam się tylko do paru z nich, są bardzo dobrze napisani. Tutaj w szczególności chcę zauważyć, że główna bohaterka nie jest irytującą, głupiutką nastolatką. Nie miała w życiu lekko, a mimo to idzie przez świat z podniesioną głową. Nie załamuje rąk, nie użala się nad sobą. Bardzo mi się to podoba. Do tego styl, który jest bardzo przyjemny. Czytając (lub słuchając, jak w moim przypadku) po prostu płyniemy przez kolejne rozdziały, nieubłaganie zbliżając się do brzegu. A kiedy już tam dopłyniemy, wciąż chcemy więcej.
Premiera drugiego tomu odbędzie się 27 lutego tego roku. Nie mogę się jej doczekać i już żyję tym drugim tomem. Mam nadzieję, że nie tylko utrzyma poziom pierwszej części, ale również będzie o wiele lepsze. Jestem natomiast pewna, że i tym razem Katarzyna Wycisk nas nie zawiedzie.