Ben Mezrich jest absolwentem Harvardu. Jako amerykański autor odnosi dość spore sukcesy na tym polu. Wiele książek stworzył pod pseudonimem Holden Scott. Znamy go raczej z pozycji z szeregu non - fiction. "Miliarderzy z przypadku", to jego najgłośniejsza książka.
Tematyka książki opiera się o początki sławnego na cały świat portalu społecznościowego, jakim bez wątpienia jest Facebook. Poznajemy jego twórców z tej bardziej prywatnej strony oraz okoliczności, w jakich zrodziła się idea, tego największego internetowego przedsięwzięcia.
"Miliarderzy z przypadku", to sfabularyzowany dokument, poprzedzony bardzo długim i wnikliwy research'em, jaki przeprowadził sam autor. Zagłębiając się w licznych dokumentach oraz aktach spraw sądowych, kropka po kropce starał się ułożyć przebieg wydarzeń tak, by ten jak najbardziej odpowiadał rzeczywistości. W trakcie swojej pracy przeprowadził całe mnóstwo rozmów z osobami, które w większym, bądź mniejszym stopniu miały związek z zaistniałymi wydarzeniami. Główne wątki mają miejsce w murach prestiżowej uczelni, jaką jest Harvard, w klubach Nowego Yorku oraz na przedmieściach Palo Alto, czyli samego serca Doliny Krzemowej, słynącej z największego skupienia geniuszy komputerowych oraz firm tego typu.
Książka napisana jest w formie rozdziałów o chronologicznej kolejności wydarzeń, zgodnej z rzeczywistością. Język natomiast, jest pierwszą rażącą rzeczą, jaka zniechęca do dalszego czytania. Ben Mezrich pomieszał dwa, bardzo kontrastujące ze sobą style, które w bardzo kłótliwy sposób odciągają naszą uwagę od meritum sprawy. Większość rozdziałów rozpoczyna się bardzo wyniosłym językiem i tu przykład:
"Opustoszały odcinek rzeki Charles, czterysta metrów przejrzystego zielonkawego błękitu, między łukowatą kamienną kładką Weeks Footbridge, a betonowym, wielopasmowym mostem Massachusetts Avenue. Lodowaty akwen wijący się pod szarą czaszą unoszącej się nisko nad wodą mgły. Powietrze do tego stopnia nasycone wilgocią, że trudno stwierdzić, gdzie kończy się rzeka, a zaczyna niebo."
By zaraz potem przejść w bardzo luźny, podwórkowy wręcz język, z wulgaryzmami na czele. Mi osobiście to połączenie w zupełności nie odpowiadało. Długie, nudzące i zbyt przerysowane opisy (w większości przypadków, w ogóle z resztą nieprzydatne) i nazbyt młodzieżowy slang nie, mogą razem dobrze wyglądać nigdzie. Od siebie jeszcze dodam, że niestety nie są to jedyne uchybienia językowe stosowane przez autora. Liczne, bezsensowne czasem powtórzenia jednego słowa w jednym zdaniu równie niekorzystnie wpływają na jakość czytania.
Jak już wcześniej wspominałam, Mezrich bardzo sensownie poradził sobie z podziałem na rozdziały. Mają one układ chronologiczny. Nie są zbyt długie, co jest zaletą, lecz jest jedna wada, która mi przeszkadzała, to fakt, że często rozdział kończył się w trakcie jakiegoś zdarzenia. Nie widziałam w tym żadnego sensu.
Pozycja ta nie wnosi wiele w nasz zasób wiedzy z tego tematu, jest raczej miłą odskocznią od dnia codziennego. W bardzo przystępny sposób przedstawia nam arkana powstawania największego, pokochanego przez miliony serwisu internetowego oraz przybliża postać samego twórcy i jego pomocników. Czytając, możemy również dowiedzieć się o wielu ciekawych zwyczajach panujących w Harvardzie oraz zgłębić wiedzę na temat bractw studenckich, jakie tam królują. Jest to ciekawy efekt uboczny opowieści o Zuckerbergu.
Uważam, że w porównaniu z innym sfabularyzowanymi dokumentami odnoszącymi się do spraw bardzo teraźniejszych, pozycja Mezricha wypada dość blado. Słaby język oraz niezdecydowanie autora, działają na niekorzyść książki. Autor czasem sprawia wrażenie, ze sam nie wie co chce nam przekazać, podkreślając to przypuszczeniami, np:
"Być może wpatrywał się w te słowa przez kilka minut, rozmyślając, czy rzeczywiście jest sens się za to zabierać. Mógł wypić kolejny łyk piwa, mógł też tego nie zrobić (...)"
lub
"Jechał taksówką, lub może autobusem (...)"
Nie widzę zbytniego sensu, dlaczego autor podkreślał tak rażąco coś, czego nie był pewien. To zachowanie sprawia, że właściwie nie wiemy co jest prawdą, a co tylko domysłami autora, wykreowanymi na potrzeby książki. Dało by się to pominąć, gdyby to była powieść, ale mając do czynienia z dokumentem, jest to raczej nie komfortowe dla czytelnika.
Książka jest ogólnodostępna w większości księgarń stacjonarnych, jak i internetowych. Jej cena, to niespełna 40zł. Niestety kolejną wadą (przynajmniej dla mnie), jest oprawa. Twarda okładka z obwolutą. Nie lubię tego typu zabiegów, ponieważ książkę się najzwyczajniej niewygodnie trzyma. Minusem jest również to, że okładka różni się graficznie od obwoluty i wypada przy niej bardzo niekorzystnie. Ciemnogranatowa okładka, z rozrzuconym czerwonych stanikiem.... no troszkę cienko.
Muszę przyznać, że książka mnie bardzo zawiodła. Czekałam na nią z zapartym tchem, by zobaczyć, jak to faktycznie z tym Facebookiem było i jak tak młoda osoba, jak Mark Zuckerberg radziła sobie z takim obrotem spraw. Niestety niczego podobnego się nie dowiedziałam. Książka raczej skupia się na osobie Eduarda Saverina i Seana Parkera, czyli na pomocnikach Zuckerberga, przybliżając nam ich pogląd na sprawy. O samym Zuckerbergu jest bardzo mało, być może dlatego, że pozycja ta nigdy przez niego nie była autoryzowana, mało tego, on sam nigdy z autorem się nie spotkał. Nie podobało mi się również to, że autor skupiał się na jakimś zdarzeniu, budował atmosferę, po czym przechodził do czegoś zupełnie innego, nie wyjaśniając poprzedniego i nie doprowadzając go do końca. Szczególnie rażące to jest podczas aresztowania Seana Parkera i wyprowadzenia go przez policję ze studenckiej imprezy. Nie wiadomo dlaczego i przez kogo tak się stało.
Gdyby ktoś się mnie zapytał, czy warto przeczytać tą książke, odpowiedziałabym, że warto ze względu na ciekawe fakty jakich się z niej dowiadujemy, nie jednak ze względu na kunszt, z jakim jest napisana, a raczej jakiego w niej zabrakło. Na podstawie książki powstał również film Davida Finchera pod tytułem "The Social Network", który jest ciekawą alternatywą na poznanie tych faktów, bez konieczności czytania średniej jakości książki. Więc decyzję pozostawiam każdemu z osobna.