Za oknem - pomimo zimy - dominuje raczej jesienna szaruga i brak słońca mocno mi się daje we znaki. I choć próbuję zrekompensować braki witaminy D, łykając codziennie pigułkę, to jednak nie to samo, co poczuć ciepłe i orzeźwiające promienie na twarzy. Takiego problemu - problemu z niedoborem witaminy D - z pewnością nie ma bohater thrillera Poszukiwaczy światła - debiutanckiej powieści Femi'ego Kayode, a i mi słoneczna aura Afryki trochę się udzieliła. Tak, Panie i Panowie, dziewczęta i chłopcy, to będzie wyjątkowo daleka literacka podróż. Spakujcie więc plecak i w drogę!
Kayode to pochodzący z Lagos absolwent University of Ibadan, a przez ostatnie dwie dekady był gościem od reklamy. Ukończył psychologię kliniczną i wykształcenie z pewnością bardziej pomagało niż przeszkadzało w branży, w której działał. Pomogło też stworzyć głównego bohatera Poszukiwaczy światła - doktora Philipa Taiwo - psychologa i speca od motywów zbrodni i sposobu ich popełniania. Taiwo, to teoretyk, który okopany dokumentami snuje swoje teorie zza biurka, jednak to ma się wkrótce zmienić, gdy zgłasza się do niego niejaki Emeka - wpływowy człowiek, dyrektor jednego z nigeryjskich banków, który jakiś rok wcześniej stracił syna. Syn był jednym z trójki studentów okrutnie zlinczowanych przez mieszkańców Okriki. W bestialskim spektaklu zarejestrowanym na filmie, bierze udział około stu ludzi. Wiadomo, więc kto jest ofiarą, a kto oprawcą, niewiadomą pozostaje jedynie motyw. Oficjalna wersja mówi o tym, że chłopcy dopuścili się kradzieży. Emeka w to nie wierzy, a Taiwo ma jechać na miejsce i dowiedzieć się prawdy. Czy jednak prawda jest w stanie przynieść ukojenie ojcu, który utracił syna?
W Poszukiwaczach światła, Femi Kayode dąży do odpowiedzi na pytanie: czy każda prawda wyzwala? Czy może są takie prawdy, których lepiej nie poznawać? Philip Taiwo, to facet, który większość życia spędził za biurkiem, a jego badania nad motywami zbrodni, nad ich ofiarami i sprawcami, miały charakter jedynie teoretyczny. Teraz będzie musiał wcielić się w detektywa i rozkminić, co tak naprawdę spowodowało, że w spokojnych mieszkańcach miasteczka Okriki nagle obudziły się bestie, pałające chęcią mordu. I dlaczego ów mord na trzech studentach był tak brutalny? Znaków zapytania jest całkiem sporo, a przyjazd na miejsce zbrodni, jedynie je mnoży. Taiwo bowiem uderza w mur zmowy milczenia; na hermetycznie zamknięte, nieufne społeczeństwo oraz na bardzo niebezpiecznych ludzi.
Jest jednak w błędzie ten, kto sądzi, że Poszukiwacze światła, to thriller o wartkiej akcji. Tempo tej powieści jest raczej niespieszne, co ma swoje dobre i złe strony. Dobrą, jest to, że możemy rozsmakować się w nigeryjskiej scenerii. Femi Kayode odmalował hipnotyzujący krajobraz swojego kraju - kraju na pół dzikiego, na pół tajemniczego, rozdartego przez podziały i trudną, naznaczoną krwią przeszłość. Złą stroną wolnego tempa jest... wolne tempo samo w sobie, które bywa rozpraszające. Kayode jednak nadrabia ciekawymi bohaterami i wątkami społecznymi. Literacka przejażdżka jeepem po nigeryjskich drogach była co najmniej ciekawa i intrygująca. Nigeria bowiem, to kraj kontrastów, gdzie wszechobecna korupcja ściera się z wrodzonym optymizmem i dumą zwykłych mieszkańców.
Poszukiwacze światła, to powieść dobra i na pewno godna uwagi. To coś zupełnie innego, niż dotąd czytałem. Dużą robotę robi na pewno miejsce akcji, ale sama fabuła jest tu przemyślana i dopracowana. Jeśli macie dość buszowania po ulicach polskich czy amerykańskich miast, to literacki debiut Femi Kayode, wydaje się alternatywą, którą warto rozważyć.
© by MROCZNE STRONY | 2023