Ciężko mi sobie wyobrazić, czy po wojnie można wrócić do normalności. Zapewne jest to niebywale trudne i zależy od tego, jakiej traumy doświadczyliśmy podczas wojny i ile widzieliśmy w swym życiu oraz w jakim wieku tego doświadczyliśmy. Ludzie po pewnym czasie wymazują złe wspomnienia, pamiętają, ale nie wracają do nich, aby zacząć w miarę możliwości funkcjonować i żyć dalej, by coś po sobie pozostawić i przekazać swoje dziedzictwo innym pokoleniom.
Naszego głównego bohatera Tomaszka poznajemy w dość tragicznym momencie jego życia wśród zgliszczy i towarzyszącego mu zimna, śniącego o swoim domu rodzinnym i o czasach spędzonych nad Wilejką, gdy „biegał bez opamiętania za motylami i ważkami, zbierał kamienie na brzegu rzeki”. Śnił o rodzicach, wyobrażając sobie, że mają nadprzyrodzoną siłę oraz o momentach, które go uszczęśliwiały.
„Godność Aranowicz nie była pospolitym rodowym nazwiskiem, więc istniała nadzieja, że magistrat wytropi miejsce zamieszkania rodziny malca i chłopiec będzie mógł wkrótce wrócić do domu. Niestety, sprawy były bardziej skomplikowane, niż administratorka myślała i Tomaszek, znów nie rozumiejąc, z jakiego powodu, pozostał w sierocińcu znacznie dłużej. Anna Iwanowicz nie bardzo wiedziała, jak wytłumaczyć dziecku, że rodzina Aranowiczów popadła w niełaskę NKGB i nie było nikogo, kto mógłby się nim natychmiast zaopiekować. Tomaszek przydzielony został więc do jednej z grup sierot, rozpoczynając nędzną egzystencję w sowieckim Domu Dziecka.”
Autor ma bardzo lekkie pióro. Powieść jest uporządkowana, dzięki czemu książkę się szybko i przyjemnie czyta. Bohater i jego losy są przedstawione bardzo realnie. Jego historia jest niezwykle przejmująca, w której nie brakuje wytrwałości, siły i wielkiej odwagi w tak młodym wieku. Tomaszkowi odebrano spokojne dzieciństwo, rodzinę i nadzieję na lepsze jutro. Musi szybko dorosnąć, by przeżyć nie tylko w sierocińcu, ale także na ulicy, na której często ląduje. Dla tak małego dziecka jest to ogromne wyzwanie, by przetrwać w tak brutalnej rzeczywistości, jaką jest wojna i brak najbliższych. Nieraz musi zmierzyć się ze śmiercią swoją i przyjaciół. Stara się przetrwać widmo II wojny światowej. Co spotka naszego sześciolatka? Z czym przyjdzie mu się zmierzyć? Czy spotka na swej drodze dobrych ludzi? Czy odnajdzie bliskich? Czy jego marzenia o szczęśliwym życiu się ziszczą?
Przepiękna i bardzo wzruszająca historia Tomaszka Aranowicza poruszy niejedno serce. Wielokrotnie łzy napływały mi do oczu i kibicowałam mu, aby wyszedł cało z tragicznego położenia, w którym się znajdował. Walczył o życie niejednokrotnie, a ja czułam jego ból, tęsknotę za najbliższymi i pustkę w sercu. Razem z nim szukałam schronienia i wyczekiwałam końca wojny, by odnaleźć bliskich. Odczuwałam jego determinację i walkę z przeciwnościami losu, bo „kiedy życie się jeszcze nie zaczęło, a za każdym kolejnym krokiem się waliło.” Książka przepełniona jest mnóstwem emocji i nadzieją na lepsze jutro.
Jeżeli lubujecie się w powieściach historycznych, to koniecznie sięgnijcie po „Czas pogardy”, bo naprawdę warto przeżyć historię oczami małego chłopca, który musi walczyć o przetrwanie.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję serwisowi nakanapie.pl