Wiadomość dla wielbicieli talentu Katarzyny Bondy: jeśli myślicie, że „Okularnik” jest fikcją literacką, uważajcie! Bonda wychowała się w Hajnówce i wszczepiła fabułę powieści w rodzinny grunt. Nie możecie się już doczekać, co wykiełkuje z nasion posadzonych przez autorkę?
W ogródku, który tworzy na kilkuset stronach wypiętrza się kilka grządek: życie osobiste Saszy Załuskiej, historia lokalna (a poniekąd i historia motoryzacji), perypetie rodzinne, zmowa milczenia, tradycja, miłość, biznes, przyjaźń, ambicja, zdrada, pieniądze, wreszcie morderstwo. Pośród nich Bonda zarysowuje wyraźne ścieżki, którymi czytelnik raz spaceruje skupiając się na pięknie przyrody, by innym razem biec co sił w nogach, by dogonić cień ginącego w zmierzchu zachodzącego słońca mordercy. Ale przez cały ten czas czytelnik ma wyraźną łączność ze wszystkimi wątkami-grządkami. Ten specyficzny- tak dobrze znany już dziś- styl Bondy sprawia wrażenie, że idąc promieniście odchodzącymi od serca fabuły alejkami ogrodu, pisarka trzyma nas za rękę- towarzyszy w wędrówce i prowadzi prosto w ramiona bohaterów, by ich lepiej poznać, by zrozumieć motywy ich działania. I ten nieodłączny motyw ziemi, żywioł podkreślany w tym tomie przygód Saszy Załuskiej, który co kilkadziesiąt stron sprowadza czytelnika z otchłani jego wyobraźni z powrotem na... ziemię właśnie.
Wysoko ponad poziom gruntu, co przyznać Bondzie trzeba, wyrasta kreacja bohatera. Wyprowadzona jest wyżej niż w dotychczasowej twórczości Bondy. Bohaterowie wreszcie mają cechy wspólne, są bardziej ludzcy, prawdziwi. Każdy z nich mógłby być naszym sąsiadem. Nie ma prostych, „kanciastych” postaci. Główna bohaterka, Sasza Załuska, jest policyjnym psychologiem, który wykorzystując nowatorską w Polsce metodę profilowania, zarysowuje cechy, rysopis, a nawet motywy działania sprawcy (tu: mordercy). Bonda tym konstruktem otwiera nas na świat. Polski kryminał ma elementy nauki na światowym poziomie. A przy tym Sasza jest tak bardzo ludzka, ostatecznie zawsze genialna, a jednak popełnia błędy, czasem jest zmęczona, czasem smutna.
Z przykrością jednak stwierdzam, że losy bohaterów i zagadkowe morderstwo wymagające rozwikłania z każdą kolejną stroną zaczyna osnuwać mgła. W pewnym momencie jej zasłona przykrywa fabułę całkowicie i odtąd przez kilkadziesiąt stron, charakter czytelnika kryminału wystawiony jest na próbę. Mozolną próbę przebrnięcia przez powieść obyczajową, gdzie fabuła nie wisi w powietrzu, a zakopana wydaje się być dwa metry pod ziemią.
Czytając „Okularnika” zawraca się jednak uwagę, że Bonda rozwija skrzydła jak orzeł i obok kryminału, jest to też opowieść o kulturowym uwarunkowaniu zachowania się człowieka (godnego nota bene nazwania lokalnym patriotą) – choć brzmi banalnie – stanowi opozycję do sposobu, w jaki zachowujemy się na co dzień we współczesnym świecie. I tu pytanie, które niejednemu spędza sen z powiek, czy oby nie podejrzanie wiele wspólnego ma psycholog Załuska z samą Bodną?
Ziemia w powieści- jak i w życiu każdego z nas- ma wielorakie znaczenie. Ziemia kryje tajemnice. Ziemia kryje odpowiedzi. Ziemia kryje błędy. Ale ziemia (rodzinna) determinuje też jakim jesteś człowiekiem. Ziemia, na której wyrośliśmy, nas demaskuje.
Zima to długie wieczory, w których przy kubku gorącej czekolady o zapachu korzennych przypraw jest wreszcie czas, żeby zanurzyć się w wygodnym fotelu, przykryć kocem i zainspirowanym Bondą zadać sobie pytanie: jak bardzo byłbyś inny, gdybyś miał korzenie w innym miejscu świata?