Małgorzata Kursa to autorka, którą bardzo lubię. Podoba mi się jej sposób pisania, język – czysto polski, poczucie humoru i to, że zdecydowana większość jej książek to komedie kryminalne. A jest to gatunek który kocham miłością wielką i wierną od przeczytania pierwszej książki Joanny Chmielewskiej…
W większości jej książek akcja dzieje się w Kraśniku, wśród tego samego grona osób, gdzie raz jedna z tych osób jest główną postacią, a raz inna – co bardzo mi się podoba bo lubię jak osoby, które obdarzyłam sympatią i których losy mnie interesują, nie znikają na zawsze, ale co i raz pojawiają się w kolejnych książkach.
Tym razem znów spotykamy panie Elizę i Malwinę, osiedlowy duet znany z głównych ról w „Ekologicznej zemście”, „Nieboszczyku wędrownym” i „Szczęśliwej nieboszczce”.
Dały się poznać jako osoby nie tylko sympatyczne, ale też inteligentne, empatyczne, energiczne i pomysłowe. Które to cechy dobrze wykorzystują w prywatnym prowadzeniu śledztw – w ramach obywatelskiego pomagania policji i trosce o ład i sprawiedliwość. Bo one nie czekają, narzekając, aż ktoś uporządkuje istniejący bałagan – one zawijają rękawy i biorą się do roboty…. A ich dość niekonwencjonalne działania są nadspodziewanie skuteczne ….
Tym razem obie panie zdecydowały się spędzić czas Wielkiego Tygodnia i Wielkanocy, w przyjemnym miejscu, gdzie wolne od świątecznej krzątaniny i codzienności solidnie odpoczną. Ponieważ w zaprzyjaźnionym gospodarstwie, gdzie od lat spędzały wakacje, nie było już miejsc, Eliza przez Internet wyszukała miejsce spełniające ich wymagania, wpłaciła zaliczkę i w Wielki Poniedziałek przyjechały do Krukielnik na Mazurach, kompletnie nieświadome co je czeka …..
Najpierw nie mogły znaleźć domu, w którym wynajęły pokój. Nic to, dopytały się u miejscowych i w końcu trafiły. Ale na miejscu okazało się, że internetowa oferta sobie, a rzeczywistość sobie….
Zaraz po wejściu na posesję Malwinie rzucił się w oczy krasnal, gipsowa ozdoba ogródka. A Malwina w całej duszy nienawidzi takich właśnie ozdóbek… Do tego mocno poruszył je wystrój, a raczej zagracenie pokoju, przesadna gościnność i elokwencja gospodyni, a gdy odkryły, że za oknem jest cmentarz – nie wytrzymały i po prostu uciekły.
Niedaleko, bo do Pensjonatu Olszynka, o którym wspomniała osoba pytana o drogę. Tam, z trudem, a właściwie cudem, dostały pokój, bardzo przyjemny, wprawdzie z jednym łóżkiem, ale to im nie przeszkadzało. Ważne, że ich kłopot został rozwiązany. Ale po otworzeniu szafy Malwina odkrywa, że na jej dnie znajdują się zwłoki kobiety ….
Ciąg dalszy łatwo sobie wyobrazić, nawet jeśli jest to pierwszy kontakt czytelnika z Eizą i Malwiną. Bo do typowego w takiej sytuacji postępowania one dorzuciły swoje trzy grosze, co okazało się bardzo znaczące w rozwiązaniu sprawy.
Och, jak chciałabym żeby takich komedii kryminalnych było więcej!
Niekoniecznie takie, że co chwila wybuchamy śmiechem, wystarczy mi, że co i raz będę się szczerze uśmiechać. Że bawić będą humor sytuacyjny, dialogi, oryginalne i zróżnicowane postacie, no i sposób opisania całej historii.
A do tego interesująca intryga kryminalna i zawikłana akcja, gdzie do końca nie wiemy „Kto …?”
Z czystym sumieniem serdecznie polecam!
I tak na koniec – ciekawa jestem, ile osób zwróciło uwagę na słowa moim zdaniem bardzo ważne i przejmujące, zwłaszcza obecnie: „Wszyscy mają wymagania, wszyscy się gdzieś śpieszą. Nikt nie ma czasu, żeby drugiego posłuchać ...A to przecież tak niewiele ...”