„𝓒𝔃𝓮𝓴𝓸𝓵𝓪𝓭𝓸𝔀𝓮 𝓩𝓪𝓬𝓲𝓼𝔃𝓮”
We wczesnym dzieciństwie Amy została porzucona w londyńskiej placówce wychowawczej. Na szczęście na jej drodze stanęli ludzie o wielkim sercu. Dorothy i George wzięli dziewczynkę pod swoje skrzydła i wychowali na zdolną, rezolutną kobietę. Na studiach wydarzyło się jednak coś, co skłoniło Amy do wyjazdu z Londynu. Założyła wraz z przyjaciółmi kawiarnię w centrum Reading realizując w ten sposób jedno z największych marzeń. Czekoladowe Zacisze stało się całym jej światem. Oddała temu miejscu całe swoje serce, co czuć od razu po przekroczeniu drzwi kawiarni. Spokojne życie Amy burzy pewien przystojny adwokat, który szturmem wkrada się w jej serce.
Jack pochodzi z zamożnej rodziny adwokackiej. Nie dogaduje się z ojcem, przez co opuszczenia go i rozpoczyna karierę na własny rachunek. Wraz z przyjacielem zakłada kancelarię, która wbrew złych prognoz seniora prosperuje bardzo dobrze. Pewnego dnia Jack przekracza próg Czekoladowego Zacisza i przepada. Jedno spojrzenie w szmaragdowe oczy Amy wystarcza by uświadomić mu, że jest ona kobietą na którą czekał i że chce spędzić z nią resztę swojego życia.
Oboje mają przed sobą tajemnice. Pytanie,
czy budowanie związku na kłamstwie ma szansę przetrwać?
Jak to się stało, że nie czytałam do tej pory żadnej książki autorki? Nie mam pojęcia, ale nie żałuję bo wszystkie są przede mną ☺️
Przypadł mi do gustu lekki styl pisania Moniki Cieluch, który sprawia, że przez książkę po prostu się płynie. Okładka świetnie oddaje klimat powieści i kusi by zagłębić się w stworzoną przez autorkę historię. Historię słodko-gorzką zupełnie jak połączenie czekolady i kawy.
Bardzo podoba mi się to, że cała uwaga nie skupia się wyłącznie na głównych bohaterach. W powieści pojawia się wiele wątków, które przeplatają się ze sobą i sprawiają, że powieść nie jest płaska, a wręcz przeciwnie ma w sobie głębię i przede wszystkim skłania do refleksji.
Relacja Amy i Jacka jest dość dynamiczna i intensywna. Prawdą jest, że człowiek z miłości głupieje i nie myśli racjonalnie. Nasi bohaterowie trafieni strzałą amora już po kilku dniach gotowi są wskoczyć za sobą w ogień. Uważacie, że to dziwnie? Osobiście znam ludzi którzy zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia i tworzą szczęśliwe związki z imponującym stażem. Dlatego potrafię zrozumieć zachowanie Amy i Jacka. Miłość to uczucie, które zniewala. Chwyta za serce niespodziewanie i z siłą na którą nie ma mocnych.
Amy i Jack są idealnie dopasowaną parą.
Ona nie jedno w życiu przeszła, ale nie zmieniło to jej ciepłego, życzliwego usposobienia.
On nie mogąc patrzeć na przekręty ojca zakłada własną kancelarię gdzie kieruje się zasadami zgodnymi ze swoim kodeksem moralnym.
Oboje wrażliwi na krzywdę innych. Gotowi są nieść bezinteresowną pomoc.
Rodzina. Czym tak naprawdę jest?
Rodziną Amy stali się na pozór obcy ludzie. Dorothy i George otoczyli ją opieką. Przygarnęli pod swój dach, obdarzyli miłością i wychowali jak własne dziecko. Kiedy czuła się źle, kiedy miała problem oni zawsze służyli jej ramieniem i dobrą radą. Akceptowali jak taką jaką była.
Jest to doskonały przykład tego, że więzy krwi nie definiują pojęcia rodziny.
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy historii. Wiele wątków zostało otwartych i jestem ciekawa co wydarzy się dalej. Polecam Wam gorąco tę książkę ❤️