"Niemierzalne" Margaret Heffernan to niewielka książeczka.
Jeśli ktoś szuka w niej kompendium wiedzy o biznesie, procesach zmiany, zarządzaniu przez wartości, zawiedzie się srodze. Jeśli ktoś szuka inspiracji i uporządkowania wiedzy, to jest to książka dla niego.
Heffernan jest ciekawą postacią, praktykiem i teoretykiem biznesu, przedsiębiorcą, wykładowcą i człowiekiem, który zarabia, dzieląc się z innymi wiedzą i doświadczeniami. Pamiętam, że moja pierwsza styczność z nią, to TED Talk, a później uczestniczyłam w konferencji, w której była keynote speakerem.
Wiecie, co mi się najbardziej podobało, oprócz jej wiedzy oczywiście? Że była Teksanką w średnim wieku, z nienajlepszą fryzurą i wyraźną nadwagą. Jakże inna niż ci gładcy i plastikowi mówcy! Była prawdziwa i mówiła o rzeczach, które przeżyła, sprawdziła na własnej skórze. Czasem "hard way". Już po jej wykładzie pomyślałam sobie, że to baba z charakterem, która lubi pomagać innym stać się lepszymi.
Dlatego ucieszyłam się, kiedy wpadła mi w ręce jej książka: "Niemierzalne. Wielkie znaczenie małych zmian".
Jak napisałam wcześniej, to ledwie 130 stron tekstu i da się ją pochłonąć szybko. Docenią to i młode lwy korporacji i starzy wyjadacze, a także ci, którzy z biznesem niewiele mają wspólnego.
Książka jest napisana takim językiem, jakim Heffernan mówi, i ma strukturę właściwą dla TED talków. Wyszła zresztą w serii TED Books, więc trudno, żeby się oderwała od swoich korzeni.
Dlaczego o tym piszę? Bo to ma znaczenie. Niektóre przypadki, które Heffernan opisuje, a właściwie większość z nich, to ledwie zarysowane sytuacje. Ot, John stanął przed jakimś wyzwaniem, które miało potencjał skonfliktowania go z szefem, zareagował nie tak, jak chciał szef, tylko w zgodzie z własnymi wartościami, ale osiągnął niesamowite rezultaty. Jakie wyzwanie? Jaki projekt? Kto go wsparł? Jak wyglądała droga do wypracowania rozwiązania? Tego w "Niemierzalne" nie znajdziecie, bo nie ma na to miejsca w tej książce. Zresztą, jak pisałam wcześniej: nie jest to podręcznik zarządzania, tylko esej na temat rzeczy, które są… niemierzalne, niekwantyfikowalne. Które często w środowisku biznesowym są pomijane, bo często nie da się ich włożyć w exela. No, wiecie: charaktery ludzi, wartości, którymi się kierują, sposób, w jaki pracują i odpoczywają, konstruktywne wykorzystanie niezgody czy wreszcie pęd do bycia coraz lepszym.
Jednak jest w tej książce moc. Właśnie dlatego, że zwraca uwagę na rzeczy pomijalne, ale zasadnicze, i to nie na "umiejętności miękkie", które tak lubią "rozwijać" nasze działy HR.
Heffernan porusza zagadnienia wykorzystania różnicy zdań w rozwoju przedsiębiorstw i firm. Podkreśla, jak ważne jest to, żeby nie wszyscy byli, jak to nazywam, "kiwaczkami", czyli kimś, kto zawsze tylko kiwa głową, niezależnie od tego, czy to, co mówi szef ma sens czy nie. Mówi o tym, jak ważne jest włączanie ludzi, informowanie ich, słuchanie ich pomysłów. Monopolizacja procesu decyzyjnego przez management zwykle prowadzi do wyjałowienia.
Niektóre z generalizacji autorki, jak na przykład: "Jednomyślność zawsze jest oznaką tego, że uczestnicy dyskusji nie wkładają w nią całego serca" [s.28] do mnie nie przemawiają. Byłam uczestnikiem i światkiem takich dyskusji, w które wszyscy "wkładali serce", tylko które nie posuwały sprawy na przód. Jednak moim zdaniem to, co pisze Heffernan o twórczym konflikcie, ma sens, a ja się czepiam, bo zwykle to robię.
Warto pochylić się nad tym, co autorka pisze o roli różnorodności w miejscu pracy. Także nad tym, co mówi o roli ciszy i skupienia. O odpoczynku po pracy i od niej.
W Polsce "spotkania" i "meetingi" są codziennością sporej części pracowników, i ci, o których mówię, doskonale wiedzą, jak takie pozbawione struktury przerwy w działaniu przeszkadzają. Ilu z Was przychodzi wcześniej, albo siedzi dłużej, żeby wykonać pracę, której nie dało się zrobić, bo były "spotkania"? No właśnie. Przeczytajcie, co o nich mówi Heffernan, zachęcam. Polecam też taki cytat: "Kiedy w różnych firmach dyskutowałam na temat pomysłu spędzania czasu w ciszy, wielu managerów było przerażonych perspektywą utraty prawa do przeszkadzania pracownikom". [s. 69, podkreślenie moje]
No właśnie.
Tymczasem skupienie, nieprzerywanie pracy drobiazgami, nie zawracanie ludziom głowy byle czym wpływa na efektywność pracowników! Nie da się tego ukryć.
"Niemierzalne" Margaret Heffernan to nie jest jedna z tych książęk, które zmieniają życie, sposób pracy czy prowadzenia biznesu. To zdecydowanie jedna z książek, które zmuszają do myślenia o tym, co i jak się robi w życiu. Także prywatnym. A propos myślenia, czy wiecie, że "aż 83 procent dorosłych Amerykanów w ogóle nie spędza czasu relaksując się bądź rozmyślając, co więcej, gdy zachęca się ich do tego typu aktywności, nie czerpią z nich przyjemności" [s. 71].
No pewnie, po co myśleć? Lepiej włączyć TV albo YT.
Gdybym miała z "Niemierzalne" Margaret Heffernan wyjąć jedną rzecz, która miała dla mnie szczególne znaczenie, to powiedziałabym, że to pytanie, które zadał sobie jeden z pracowników CIA, Herb Meyer: "Czego mogę się spodziewać, jeśli się mylę?"
To niesamowicie mocne pytanie i niezwykle często pomijane w myśleniu o życiu i biznesie.
Jeśli będziecie mieć szansę przeczytania "Niemierzalne" Margaret Heffernan, zróbcie to. Nie stracicie czasu rozmyślając o tej książce, zapewniam.