Pióro pani Magdaleny Zimniak znam z wcześniejszych powieści. Autorka posiada ciekawy styl, a jej powieści są różnorodne i interesująco skonstruowane.
Nie boi się poruszać mocnych i trudnych tematów, jej powieść "Białe róże dla Matyldy", która dotyka zastępczego zespołu Münchhausena, na zawsze zapisała się w mojej pamięci.
"Czarcie lustro" to równie mroczna historia, tym razem autorka podejmuje temat pedofilii, który wzbudza obrzydzenie, gniew i bezsilność.
Krzywda wyrządzona dziecku jest największym przestępstwem przeciwko drugiemu człowiekowi, małemu człowiekowi. Pozostawia piętno na całe życie, odbiera poczucie bezpieczeństwa, zabija niewinność i ufność oraz niszczy rodziny. Przerażające jest to, że często krzywdy dokonują osoby bliskie lub cieszące się zaufaniem i szacunkiem. Taki drapieżnik w swoim kamuflażu jest trudny do uchwycenia i potrafi bezkarnie maltretować swoje ofiary fizycznie i psychicznie przez wiele lat w najohydniejszy sposób.
"Czarcie lustro" to wielowarstwowa i wielowymiarowa fabuła, która od pierwszych akapitów wciąga czytelnika w swój mrok.
Poznajemy losy czternastoletniej Marty. Jako dziecko została porwana i przez sześć lat więziona przez swojego oprawcę, który każe jej nazywać siebie Mistrzem.
Po latach dziewczyna zostaje spakowana do bagażnika i porzucona w lesie, jak niepotrzebny przedmiot, którego termin ważności minął.
Z drugiej strony poznajemy historię Elwiry, młodej anglistki, która angażuje się w romans z dyrektorem szkoły. Wychodzi to na jaw, gdy dyrektor Suchecki znika bez śladu. Elwira zostaje powiązana z tą sprawą, a z nieposzlakowanego życiorysu szanowanego pana dyrektora zaczynają wypływać coraz bardziej przerażające fakty.
Sposób, w jaki wątki Marty i Elwiry się ze sobą łączą, zaskoczy niejednego czytelnika.
Ta powieść boli, wiele tu ran i zła. Jest bolesne, gdy rany zadają bliscy, a inni są ślepi na potworne zło ukryte pod pozornie praworządnymi czynami.
Świat jest brutalny, a przebłyski miłości i bliskości są rzadkie. Musimy chwytać się dobroci i nadziei, inaczej zostaniemy pochłonięci przez mrok.
Im bardziej czytelnik zagłębia się w tę historię, tym bardziej przeszywa go zimno.
Autorka w swoim niepowtarzalnym stylu kreśli portrety psychologiczne postaci. Opisuje ich reakcje, motywy i działania.
Marta, po latach zamknięcia, jest jak dziecko uwięzione w ciele nastoletniej dziewczyny. Wie, że doznała krzywdy, ale nie zdaje sobie sprawy z jej ogromu.
Więź, która ją łączyła z oprawcą, przeraża nawet nią samą.
Elwira nie potrafi odnaleźć się w dorosłym życiu, gubi się i podejmuje początkowo niezrozumiałe dla czytelnika decyzje.
Ta powieść jest mroczna, gniewna i trudna. Niesie ze sobą emocjonalny bagaż, który boli, ale jednocześnie jest opowiedziana w intrygujący i wciągający sposób, charakterystyczny dla twórczości Pani Zimniak.
Według mnie jest to jedna z lepszych powieści autorki.
Takie historie zostają w czytelniku na długo, ale najbardziej zastanawia mnie, jak autor radzi sobie z własnymi emocjami, pisząc taką historię i podejmując się tak trudnego tematu?