Książka. Skarbnica wiedzy i umiejętności. Czasem odskocznia od życia codziennego, notorycznie powtarzających się problemów i trosk. Książka. Pani wyobraźni, przenosząca do innych, jeszcze nieznanych czasów, gdzie możesz być kimkolwiek tylko zapragniesz. Zwykła, przyjacielska. Czy może być także inna? Na przykład groźna albo niebezpieczna? Czy gdyby jeden przedmiot dawałby władzę nad światem, szukałbyś go? Co zrobiłbyś dla kilkudziesięciu stron, pozwalających nazywać Cię panem, królem, władcą?
Co zrobiłbyś dla przeczytania jednej książki?
Anthony Huso zaczynał jako opiekun osób starszych, następnie był obnośnym sprzedawcą odkurzaczy. Przełomem była jednak oferta pracy we Francji, w Arkane Studios, zajmującej się produkcją gier komputerowych. W wolnym czasie zakończył pracę nad debiutancką powieścią, „Magią krwi”, będącą pierwszym z dwóch planowanych tomów cyklu.
Wojna puka do bram Księstwa Stoneholdu, a następca tronu nie śpieszy się, aby zająć się swoimi obowiązkami. Dziedzic studiuje magię na uniwersytecie w Desdae, gdzie poznaje także piękną, a zarazem też niebezpieczną Senę, która ukrywa mroczną tajemnicę. Połączeni dosyć niezrozumiałym uczuciem, będą do siebie powracać i przeżywać własne troski. Tym bardziej, że o Calipha zaczną się upominać wiedźmy, spragnione pewnej bardzo niebezpiecznej księgi, dającej władzę nad światem. Zaczyna się ryzykowna gra, gdzie zwycięzca za zajęcie pierwszego miejsca, będzie musiał poświęcić wszystko co dla niego najdroższe.
„Reczy niewypowiedziane gdzieś się ulatniają - i wtedy człowiek żałuje. Belman mawiał, że ,,szczęśliwe decyzje są owocami sekund'', a ,,wieczna miłość rozkazuje sercu''. Ja zaś mówię: miłość wymaga nieraz kradzieży.”
Sięgnęłam po książkę wiedząc, że wysoko stawiam jej poprzeczkę. Zdążyłam już usłyszeć o niej wiele dobrego i zachwycona tymi wszystkimi opiniami, powzięłam decyzję, że spróbuję sama. Jedno na pewno można powiedzieć o tej powieści - jest bardzo wymagająca. Autor praktycznie wprowadza czytelnika do już stworzonego, prawie że do perfekcji świata. Bardzo łatwo jest się pogubić w różnie przedstawionych animozjach bohaterów oraz sposobie przedstawienia wątków i wydarzeń. „Magii Krwi” nie da się połknąć na raz. Jest to książka, którą trzeba sobie dawkować, ale nie dla przyjemności, a raczej spokoju ducha. Aby zabrać się do powieści, trzeba być naładowanym energią i mieć pewną dozę cierpliwości, ponieważ nie jest to lektura, przy której się odpływa, a raczej taka, która zmusza do myślenia.
Bohaterowie nie raz wprowadzali mnie w konsternację. Moim zdaniem pan Huso popełnił podstawowy błąd debiutanta, wprowadzając zbyt wiele postaci. Przy wykonywaniu tak ryzykownego kroku, trzeba pamiętać o podzielności swojej uwagi dla każdej postaci z osobna. Czym więcej bohaterów, tym bardziej czas, który autor może poświęcić na stworzenie jednej z nich się zmniejsza. Główni bohaterowie – Sena i Caliph zostali całkiem racjonalnie przedstawieni. Praktycznie to chociażby jedno z nich zawsze towarzyszyło czytelnikowi, więc miałam dużo okazji, aby się z nimi oswoić oraz zacząć ich poznawać.
Gorzej jednak sprawa się miała z bohaterami drugoplanowymi. Byli oni dla mnie małą udręką. Nie było tak źle, żebym w pewnym momencie przestała ich rozpoznawać, jednakże była tutaj taka różnorodność postaci, iż odniosłam wrażenie, że autor nie dał rady umiejętnie ich przedstawić. Niektórzy wydawali się nijacy, nawet nieinteresujący. Ubodzy w cechy osobowości, czy chociażby charakterystyczne dla nich zachowania, po prostu nudzili, a ich obecność pozbawiała książkę świetności. Wydaje mi się, że pan Huso chciał zbyt wiele pokazać czytelnikowi, w niewielkim czasie. Zaprezentować wszystko w jednym tomie, co niekorzystnie wpłynęło na lekturę książki.
„W porównaniu z tobą najpotężniejszy grom boski to pikuś.”
Choć narracja jest poprowadzona trzecioosobowo, to większość zdarzeń poznajemy dzięki udziałowi Seny lub Calipha. Jest to dwójka kluczowych bohaterów, którzy razem lub osobno, najczęściej wpływają na zmianę biegu akcji czy też dokonywany zwrot w opisywanych wydarzeniach. Kilkakrotnie niestety, autor poprowadził czytelnika poprzez wątki dzięki postaciom drugoplanowym, jednocześnie subtelnie mnie uświadamiając, że dany bohater odegra w późniejszym czasie jakąś ważniejszą rolę.
Jeszcze jednym z mankamentów była złożoność świata. Tak naprawdę fabuła, którą obmyślił sobie pisarz miała wielki potencjał. Jednakże jak wspominałam wcześniej, czytelnik zaczynając swoja przygodę z książką, praktycznie wskakuje w te wszystkie wydarzenia na główkę. Czasami był przesyt informacji, zaczynałam się gubić we wzajemnych relacjach pomiędzy państwami. Bardzo przydatną rzeczą w takiej sytuacji, był by słowniczek lub tyczący się także poprzedniego akapitu, spis bohaterów. Chociaż towarzyszy nam mapka, jest to stanowczo za mało, żeby do końca zatracić się w snutej przez autora powieści.
„-To jest... książka - wyszeptała. - Każdy holomorfa z głębi kraju oddałby życie, żeby dostać ją w swoje ręce, o ile wiedziałby o jej istnieniu...”*
Trzeba przyznać, że „Magia Krwi” to bardzo dobry debiut, który z powodzeniem pozwolił zaistnieć swojemu twórcy w światku literackim. Nie zakochałam się w tej książce, nawet mnie ona nie oczarowała, jednakże muszę stwierdzić fakt, że ta powieść coś w sobie ma. Przyciągnęła mnie, a później swoim specyficznym czarem także przekonała, że chcę poznać zakończenie, snutej przez pana Huso historii. Nie żałuję, że złapałam za książkę przede wszystkim też dlatego, że wymogła ode mnie czegoś więcej niż tylko biernego przypatrywania się opisywanym wydarzeniom. Przy „Magii Krwi” musiałam myśleć, wiązać ze sobą fakty. Pragnęłam wyprzedzać bohaterów i szukać rozwiązań. Ostatni rozdział jest prawdziwym znakiem zapytania, którego na pewno nie zostawię bez odpowiedzi.
Ocena: 6/10
* Cytaty pochodzą z pierwszego wydania książki