Książka stała w bibliotece na półce z napisem „ nowości „, więc sięgnęłam po nią, można by rzec odruchowo. Nazwisko autora błąkało się gdzieś w mojej głowie za przyczyną przeczytanych pozytywnych rekomendacji na temat cyklu o poznańskich milicjantach, który został entuzjastycznie przyjęty przez czytelników.
Natomiast książka, którą trzymałam w ręku, jak się wkrótce okazało nic z tym cyklem nie ma wspólnego a dodatkowo jest już trzecią częścią kryminału retro o komisarzu Antonim Fischerze.
Nie odpowiada mi czytanie historii od tyłu, ale tutaj akurat nie przeszkadzało mi to w lekturze, gdyż powieść może spokojne funkcjonować oddzielenie.
Miałam chyba konkretne oczekiwania wobec tej książki, dlatego cały czas zastanawiałam się, dlaczego lektura jak na kryminał przystało nie wywołała we mnie odpowiednich emocji a bohaterowie jakoś nie szczególnie przypadli mi do gustu. Może, dlatego, że wszyscy mężczyźni bez wyjątku poczynając od oficerów a na drobnych złodziejaszkach kończąc piją bez przerwy, albo, jeżeli akurat nie piją to o piciu myślą. Ich ciągłe wizyty w lokalnych restauracjach i frontowe wspominki zaczęły mnie już trochę nużyć.
Spodziewałam się rasowego kryminału, więc nie ukrywam, że jestem lekko rozczarowana. Główny pomysł na intrygę kryminalną jest zagmatwany przez wiele niepotrzebnych dygresji, które spowodowały poczucie niespójności. Wątki polityczne mnie w ogóle nie zainteresowały, może, dlatego że ta dziedzina wywołuje u mnie irytację i przyprawia o ból głowy.
Książkę udało mi się doczytać do końca, pomimo sporej objętości, tylko, dlatego, że jest napisana w lekkim stylu, z dużą swobodą i lekkością narracyjną. Bardzo podoba mi się poczucie humoru autora oraz styl, który frapuje dzięki użyciu elementów gwary. Na plus dla całości, to bardzo dobre odzwierciedlenie klimatu retro, tła historycznego i społeczno – obyczajowego.
Czułam niemalże atmosferę miasta, jego życie codzienne i mentalność ludzi, mowy i sposobu myślenia. Międzywojenny Poznań, to miejsce, z ciemnymi zaułkami, w których, na każdym kroku czają się złodzieje, oszuści albo mordercy. W mieście tym, trudno utrzymać ład i porządek, ale świetnie radzi sobie z tym Antoni Fischer, najmocniejszy element powieści.
Zagłębiając się w fabułę „Już nikogo nie słychać „ coraz bardziej wątki kryminalne ustępują obyczajowym i w końcowym rozrachunku uważam książkę za powieść obyczajową z kryminalnym wątkiem z historią w tle.
Liczyłam na coś więcej po lekturze tej książki, stąd mój niedosyt, chociaż większość czytelników jest nią zachwycona i wysoko ocenia. Zastanawiam się, dlaczego mnie również nie zachwyciła w takim samym stopniu, może coraz większa liczba przeczytanych książek powoduje, że stałam się bardziej wymagająca.