Powieść detektywistyczna i humor? Takie klimaty uwielbiam. Zwłaszcza, jeśli wątek detektywistyczny jest dobrze rozwinięty – za idealną zagadkę właśnie pokochałam czytać kryminały. „Ostatnia prowokacja” to idealne połączenie humoru i pracy detektywa: historia jest lekka, zabawna, a zajęcie głównej bohaterki wygląda niesamowicie intrygująco i wciąga od samego początku. I być może nie jest to wybitna powieść, ale została napisana w taki sposób, że nie sposób jej nie pokochać już od pierwszej strony…
Nie będę ukrywać, że historia spodobała mi się i to bardzo. Już od pierwszych stron można poczuć w niej lekkość i swobodę w przeczytanych zdaniach – widać, że autorka zdecydowanie podeszła do swojego pomysłu. Tak samo zdecydowanie wykreowała główną bohaterkę, Florence Love. To właśnie ona napędza całą tę historię. Jej nieprzeciętny charakter sprawia, że czytelnik śmieje się do rozpuku, a zarazem śledzi jej poczynania z niemałym zaangażowaniem. Lee postawiła na śmiały wizerunek swojej postaci: jest pyskata, czasem wręcz wulgarna, seksowna, bystra, a czasem nawet lekko złośliwa. Nie mamy tu jednak do czynienia z czymś, co nas zniesmaczy bądź zbulwersuje. Cała historia została utworzona w pewnych granicach, których autorka nie przekracza. Jest wyzywająco, ale bez żadnej przesady. Bo i tak ostatecznie okazuje się, że nie taka bohaterka straszna, na jaką wygląda. A do tego bezsprzecznie - od samego początku do końca - niezmiennie zabawna.
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że ta historia - lekka i zabawna – zakończy się romansem. Taki wniosek może się nasunąć po przeczytaniu opisu. Nie ukrywam, że trochę się tego obawiałam. Autorka jednak mile mnie zaskoczyła, bowiem na pierwszym miejscu postawiła pracę detektywistyczną Florence i jej potyczki na ścieżce kariery. Wplotła w tę historię nieco rodzinnych tajemnic i niewyjaśnionych spraw sprzed lat, przedstawiła ciepła relację głównej bohaterki z jej bratem… I proszę, powieść od razu wydaje się ciekawsza. Z jednej strony nieco ociepla to wizerunek zadziornej Florence, z drugiej zaś nadaje książce intrygujący wyraz, przez co po skończeniu lektury czujemy niedosyt. Nutka romansu też się znajdzie, ale w ilości, jaka nie przeszkadza a jedynie podkreśla urok, nie tyle bohaterki, co całej historii.
Mówiąc krótko: „Ostatnia prowokacja” to świetny wstęp do kolejnej ciekawej serii z udziałem nietypowej acz intrygującej postaci. Louise Lee udało się stworzyć historię, która niebywale wciąga, momentami naprawdę intryguje, a od pierwszej do ostatniej strony niezwykle rozbawia. Nie brakuje jej zwrotów akcji i niespodziewanych wydarzeń; każda postać wydaje się dobrze dogranym elementem powieści. Ale przede wszystkim, co będę podkreślać już zawsze, czyta się ją niezwykle miło. A jeszcze milej się ją wspomina. Serdecznie polecam!