Fantastyka napisana przez polską autorkę i to jeszcze taka, gdzie akcja w jakieś tam części dzieje się w naszym kraju? No zdecydowanie jest to historia wobec której nie mogłam pozostać obojętna. Zwłaszcza, że fabuła zapowiadała się naprawdę dobrze. Dziewiętnastoletnia Lena podczas wycieczki ze znajomymi i starszym bratem wchodzi do tunelu i przez przypadek ląduje... w innej rzeczywistości. W miejscu, gdzie nikt nigdy nie słyszał o Polsce, a co dopiero o Warszawie, z której to pochodzi bohaterka, a i ludzie jeszcze najwyraźniej nie dotarli w postępie chociażby do rewolucji przemysłowej oraz na dodatek wisi nad nim widmo wojny domowej. Ni stąd ni zowąd, Lena musi sobie poradzić w świecie, o którego zwyczajach nie ma zielonego pojęcia, bo póki co, nie zapowiada się, by szybko wróciła do domu. Szczęściem w nieszczęściu jest to, że trafia do domu Eavana, który otacza ją opieką.
I tak naprawdę właśnie chyba do tego momentu czytałam tę historię z największym zainteresowaniem. Później nie dość, że zaczynają wychodzić coraz to kolejne niedociągnięcia, to akcja drastycznie spowalnia i tak naprawdę nie odzyskuje już odpowiedniego tempa prawie do samego końca. W ogóle nie będzie to żaden spoiler, jak napiszę, że Lena i Eavan będą czuć do siebie miętę, bo to jest chyba bardziej niż oczywiste, a sytuacja jeszcze bardziej się zaognia, gdy na scenie pojawia się Cedrik, drugi pretendent do serca głównej bohaterki. Jak dla mnie, wszystko to co się dzieje między tą trójką postępuje zdecydowanie zbyt szybko i trudno tu powiedzieć o jakimkolwiek rozwoju relacji, chemii czy przyciąganiu, to się po prostu dzieje raz dwa. A tymczasem to właśnie ten trójkąt miłosny gra pierwsze skrzypce i spycha na dalszy plan wszystko to, co mogłoby być w tej historii najlepsze, a i tak jest napisany na łapu capu.
I tak przez większość czasu Lena zajmuje się głównie wzdychaniem do dwóch panów jednocześnie, przebieraniem się w coraz to kolejne sukienki, spaniem, jedzeniem, szwendaniem się bez celu albo brzdąkaniem na gitarze. To co moim zdaniem autorka nie do końca dopracowała czy też trochę poszła sobie na skróty, to chociażby to, że w gruncie rzeczy Lena nie ma jakiś większych problemów z tym, że nagle znalazła się w świecie, o którym tak naprawdę nic nie wie. Chociaż Ardiven ma być takim odzwierciedleniem Europy sprzed kilkuset lat, to bohaterowie nie mają też jakiś większych problemów w komunikacji(może poza niektórymi słowami, których nie są w stanie do niczego przypisać, bo po prostu te rzeczy w ich świecie jeszcze nie istnieją, ale jednocześnie są całkiem nieźle rozeznani we współczesnym slangu). Wielokrotnie jest też powtarzane, że wciąż są to czasy, kiedy to kobiety nie miały za wiele do powiedzenia, jeśli chodzi o decydowanie o sobie, a jednocześnie Lena często zachowuje się nad wyraz współcześnie i nie spotykają ją z tego powodu żadne konsekwencje czy przykrości. Niby konwenanse mają się dobrze, a nikt totalnie nie zwraca uwagi, że młoda, niezamężna kobieta buja się w towarzystwie mężczyzn z pozycją, czy wręcz z nimi mieszka.
Takie niedociągnięcia w świecie przedstawionym niestety obnażają, że nie wszystko zostało tutaj dokładnie przemyślane i dopracowane. I wiem, że to jest dopiero debiut autorki, ale po prostu za bardzo rzuca się to w oczy i tym samym efekt końcowy wyszedł mocno przeciętnie. A i sama historia nieszczególnie powaliła mnie na kolana i chyba tylko głównie zakończenie oraz brak odpowiedzi na kilka nurtujących mnie pytań jest dla mnie jedyną zachętą żeby sięgnąć po kontynuację.