Basia nie miała łatwego dzieciństwa i dość szybko musiała dorosnąć oraz zdać się na własne siły. To jednak sprawiło, że wyrosła na ambitną kobietę, konsekwentnie dążącą do obranego celu. A takim właśnie jest sklep papierniczy, który udało się jej z sukcesem otworzyć parę miesięcy temu i teraz prowadzi go wraz z najlepszą przyjaciółką Leną, a praca od rana do wieczora stanowi idealną ucieczkę od bolesnych wspomnień. Tymczasem na krótko przed świętami Bożego Narodzenia, Basia zupełnym przypadkiem spotyka znajomą z dawnych lat, która to kiedyś naprowadziła ją na właściwą drogę. Teraz już przebywająca na emeryturze pani Maria zmaga się z biedą oraz koszmarnymi warunkami mieszkalnymi. Nie zastanawiając się długo, Basia proponuje starszej pani, aby ta spędziła z nią najbliższe święta. A te zapowiadają się w tym roku na naprawdę wyjątkowe.
Wciąż niezmiernie wielką sztuką jest dla mnie napisanie książki, która jest totalnie o niczym. I takim idealnym przykładem jest właśnie "Gwiazdka z brokatem". Jeśli tylko zapoznaliście się z opisem z tyłu okładki, zaprezentowanym przez wydawcę, to równie dobrze moglibyście sobie od razu odhaczyć tę książkę jako przeczytaną. Te kilka zdań, które się tam znajduje tak naprawdę jest streszczeniem całej tej historii i tak naprawdę nic więcej się nie dzieje, serio. O czym więc autorka się rozpisała aż na ponad czterysta stron? A o jakże fascynującym życiu głównej bohaterki, która codziennie rano wstaje, je śniadanie, wychodzi do pracy, spędza w niej osiem godzin, a potem wraca do domu i idzie spać. I wcale nie przesadzam w tym momencie, bo niektóre rozdziały następujące po sobie wyglądają właśnie według tego schematu. Małym odstępstwem w innych jest to, że Basia odwiedza panią Marię, żeby trochę powchodzić jej na głowę i ułożyć życie na nowo. Bo taka jest właśnie główna bohaterka, niby wielce empatyczna i gotowa do tego, żeby pomóc wszystkim naokoło, ale jednocześnie zdanie innych prawdopodobnie kompletnie jej nie obchodzi. A jeśli coś nie idzie po jej myśli, to niewiele brakuje, by zaczęła tupać nóżkami jak pięciolatka. Główna bohaterka zdecydowanie jest wykreowana w taki sposób, ze trudno zapałać do niej sympatią, a trudne doświadczenia z dzieciństwa wydają się być kiepskim usprawiedliwieniem dla jej zachowania. Ale wracając do fabuły, to owszem coś zaczyna się dziać, tak gdzieś na dziesięć stron przed końcem książki, gdzie autorka wcisnęła więcej akcji niż przez resztę książki. Nawet znalazło się miejsce dla wątku romantycznego, który z perspektywy całej tej historii wyskakuje tutaj niemalże jak Filip z konopi i z perspektywy tego jak ta relacja między Basią a jej amantem wyglądała wcześniej, nie ma to żadnego większego sensu. Ale co to byłaby za świąteczna historia, gdyby główna bohaterka ostatecznie nie znalazła największej miłości swojego życia? A no właśnie, "Gwiazdka z brokatem" została zakwalifikowana do powieści świątecznych, bo akcja dzieje się w grudniu, ale również dobrze mogłabym w lipcu i chyba nie zrobiłoby to żadnej różnicy. Boże Narodzenie jest tutaj tylko pretekstem, by bohaterka wreszcie ogarnęła się ze swoim życiem, bo przecież najlepsza okazja jest ku temu, kiedy to zaczyna się najbardziej magiczny okres w roku.
"Gwiazdka z brokatem" jest jedną z tych książek, o której zapomina się zaraz po przeczytaniu. We mnie nie wywołała kompletnie żadnych emocji, nawet poczucia zażenowania ( co w moim przypadku często się zdarza, gdy sięgam po tego typu książki) czy irytacji z powodu niesympatycznej głównej bohaterki, co mówi samo przez siebie.