O istnieniu książki, pt. „Igrzyska śmierci” dowiedziałam się na długo przed premierą jej filmowej adaptacji. Opis nie wydał mi się zbyt zachęcający, zatem zapamiętałam tylko, że taka powieść faktycznie została wydana i skupiłam się na innych lekturach. A potem… „Igrzyska śmierci” były wszędzie. W internecie, w prasie, na plakatach. Wszyscy zachwalali zarówno film, jak i książkowy pierwowzór. Upierałam się, że nie poznam bliżej „Igrzysk…” w żadnej formie, lecz nie udało mi się to. Chęć dowiedzenia się, czym zachwyca się każdy czytelnik, wygrała i przeczytałam już całą trylogię autorstwa Suzanne Collins.
Panem, państwo zbudowane na ruinach Ameryki Północnej, podzielone na dwanaście dystryktów i stolicę, zwaną Kapitolem. Rokrocznie władze kraju organizują Głodowe Igrzyska, w których bierze udział dwóch nastolatków z każdego dystryktu. Tych, którzy zostaną wylosowani i zmuszeni do udziału w zawodach, nazywa się trybutami. Są oni zamykani na arenie, którą o własnych siłach może opuścić tylko jedna osoba - uczestnicy walczą bowiem na śmierć i życie. Tam nikomu nie można ufać, każdy trybut jest zdeterminowany i chce przeżyć Głodowe Igrzyska, by potem móc zamieszkać w luksusowym domu i do końca życia już niczym się nie martwić.
Główną bohaterką powieści jest mieszkanka Dwunastego Dystryktu, szesnastoletnia Katniss Everdeen. Jej siostra, dwunastoletnia Prim, jakimś cudem zostaje wylosowana do udziału w igrzyskach. Katniss, kierując się siostrzaną miłością, odważa się zastąpić dziewczynkę. Wraz z drugim trybutem, Peetą, przygotowuje się do udziału w zawodach.
Przeraża mnie świat, który wykreowała Suzanne Collins. Panem jest państwem totalitarnym, władze kontrolują obywateli. Co roku rodziny modlą się, by ich bliscy nie musieli brać udziału w walce na arenie, ale z drugiej strony - nie chcą umierać z głodu. Właśnie dlatego młodzi ludzie pobierają astragale, dzięki którym mogą zdobyć coś do jedzenia w zamian za dodatkowy los w kuli, z której wybiera się uczestników igrzysk.
Podczas gdy w cywilizowanych krajach zabiega się o równość obywateli wobec prawa dla dobra wszystkich obywateli, w Panem zasada ta obowiązuje od dawna. Za nieposłuszeństwo i dorosłych, i dzieci poddaje się chłoście czy obcina języki. W przypadku złego humoru władz ludzie są zabijani bez względu na wiek. Nastolatkowie mają najgorzej, bo nigdy nie wiadomo, kto zostanie wylosowany i zmuszony do walki na arenie. Siostrze Katniss poszczęściło się, ponieważ kochająca osoba odważyła się zająć jej miejsce. W Panem panuje jednak znieczulica - z kuli wyciągnięta zostaje karteczka z nazwiskiem jedenastoletniej dziewczynki. Wszyscy bali się o nią, ale nikt nie zamierzał jej ocalić…
Panem powstało na ruinach Ameryki Północnej. I właśnie to nie dawało mi spokoju, nie pozwalało w pełni skupić się na treści książki. Co rusz napotykałam wzmianki o poduszkowcach czy telefonach i rozmyślałam, co stało się z kontynentem. Czyżby Amerykanów zgubił postęp cywilizacyjny? Czy Matka Natura powiedziała w końcu „stop”? Przyznam szczerze, nadal się nad tym zastanawiam.
Nietypowa narracja (pierwszoosobowa w czasie teraźniejszym), na jaką zdecydowała się Suzanne Collins, jednym odpowiada, innym - nie. Mnie irytowała ona od początku do samego końca. Jestem przyzwyczajona do narracji trzecioosobowej, jest dla mnie zdecydowanie najłatwiejsza w odbiorze, a ta w „Igrzyskach śmierci” wydała mi się zbyt odmienna.
Niestety, pierwsza część trylogii nie będzie się zaliczać do grona moich ulubionych książek. Powód? Zabrakło „tego czegoś”, co sprawiłoby, iż nie potrafiłabym się z powieścią rozstać. Ciężko było mi zacząć lekturę po tym, kiedy ją na chwilę odłożyłam. Trochę się jednak do tego zmuszałam i wraz z rozwojem akcji, „Igrzyska śmierci” pochłaniały mnie coraz bardziej.
Pomimo paru minusów, sądzę, iż jest to powieść warta polecenia. Trzeba jednak pamiętać, że nie jest to książka podobna do Harry’ego Pottera. Nie napawa optymizmem. Jeśli chcesz wiedzieć, do czego mogą posunąć się ludzie - przeczytaj. Nie uważam jednak, iż po całą serię trzeba obowiązkowo sięgnąć. Nie każdy jest gotów na taką dawkę emocji.