Hadleyburg, miasteczko w U.S.A, słynęło jako najuczciwsze i najrzetelniejsze na całym świecie. Jego mieszkańcy żyli w dostatku i dobrobycie. Dzieci uczono od kołyski prawości, a nauki moralne były kolejnymi szczeblami w drabinie wychowania. W sercach młodych ludzi zakorzeniła się uczciwość, i przeniknęła młode dusze i młode ciała aż do szpiku kości.
Tak mieszkańcy byli dumni ze swej reputacji, tak ją pielęgnowali, tak ją kultywowali, że o jednym zapomnieli … Ale o tym później. Teraz czas zacząć opowieść.
Pewnego dnia do Hadleyburga przybywa nieznajomy. Niesie on ze sobą worek złota. Zostawia go w pierwszym napotkanym domu. Zostawia również list, który ma wszystko wyjaśnić.
Pewien mieszkaniec Hadleyburga pomógł nieznajomemu. Teraz, po latach, ten chce wynagrodzić bezimiennemu Hadleyburczykowi. Tylko kto to jest? Zagadkę łatwo odgadnąć. Człowiek, który przyszedł z pomocą, miał wypowiedzieć kilka słów, które wryły się w pamięć nieznajomemu. I które stały się mottem życiowym.
Niby sprawa prosta do załatwienia. Znaleźć tego człowieka, który przyczynił się do powiększenia majątku przybyszowi z daleka. Lecz mieszkańcy Hadleyburga nie zamierzali szukać tego człowieka wśród sąsiadów. Każdy myślał tylko o sobie. Myślał że to on, tylko on te słowa wypowiedział.
Teraz możemy dokończyć zdanie z drugiego akapitu. Tak mieszkańcy byli dumni ze swej reputacji, tak ją pielęgnowali, tak ją kultywowali, że o jednym zapomnieli … O chciwości.
Mark Twain zastosował pewien manewr, którego ja osobiście nie za bardzo lubię. W pierwszych słowach opowiadania stwierdził że całe miasteczko, bez wyjątku, było uczciwe. To taka zbiorowa odpowiedzialność. Tak, odpowiedzialność. Do tego jeszcze dojdę, w tym miejscu chcę coś wytłumaczyć.
To jest nadużycie. Nadużyciem jest twierdzenie, że całe miasteczko było uczciwe. Wiem z spisów na osiedlowej grupie facebookowej że każda społeczność ( w moim przypadku – osiedle) jest różnorodna.
I nie wypada, po prostu, nie wypada stosować zbiorowej odpowiedzialności. Bo to jest odpowiedzialność. Nie skłamać, potwierdzić że to ty właśnie pomogłeś. Lecz nadużycie odpowiedzialności trwało nadal. Oto większość mieszkańców Hadleyburga przyznawała się do wyciągnięcia ręki w stronę potrzebującego …
Być może temat opowiadania jest klasyczny, że tak powiem. Obgadany. Znany już Czytelnikowi. Chciwość. W każdym człowieku znajduje się ziarnko chciwości. Tylko jest pytanie, czy wyhodujemy to ziarnko na kwitnące drzewo.
Ma się rozumieć że Mark Twain narysował społeczeństwo Haydleyburga grubą kreską. Owa zbiorowa odpowiedzialność jest w tym miejscu głównym wątkiem. Ale tak Autor urządził świat Hadleyburga, i powinniśmy się z tym pogodzić.
No chyba że opowieść Twaina potraktujemy jako … przypowieść. W istocie bowiem Mark Twain wziął na ruszt typowe ludzkie wady i przywary oraz naturalną skłonność do ich usprawiedliwiania. I pokazuje walkę między chciwością a strachem – dwoma silnymi, negatywnymi emocjami, mającymi wielki wpływ zarówno na poszczególnych ludzi, jak i na całe grupy społeczne. Rządzą one bowiem nie tylko miejscowymi bogaczami, ale także skromnymi i cichymi ludźmi, pozornie uchodzącymi za wolnych od takich pragnień.